Poranek mglisty zmienił się w nieco rzęsisty, a później nawet zrzucił trochę śniegowych płatków. Ale, jak ja to zawsze mówię - na grzyby i konie pogoda może być tylko dobra lub bardzo dobra. Dzisiaj była tylko dobra. Nie zniechęciło nas to jednak do realizacji planu. Trochę plany pokrzyżowało nam jedynie kiepskie samopoczucie Krzysia, który wczoraj, po ciężkich bojach stajennych, stracił nieco animuszu i smarkająco - pokaszlujący oddał się z tatą zajęciom alternatywnym. My z Michałkiem, moim bratem oraz jego córką ruszyliśmy na znane nam smardzówkowe miejsce.
Ta była pierwsza - maleńka, skulona pod zeschniętymi listkami. Wypatrzyłam ją tylko dlatego, że wiedziałam, gdzie patrzeć. Ten pierwszy kapelutek jest co roku powodem wielkiej radości. Nie inaczej było i dzisiaj.
Pełzanie pod krzaczorami w celu wypatrzenia kolejnych grzybków ograniczyliśmy do minimum, aby nie podeptać maluchów ukrytych w ściółce. I tak wytropiliśmy kilkadziesiąt owocników. Szykuje się kolejny dobry rok dla tego gatunku.
Smardzówka czeska (Ptychoverpa bohemica) pojawia się najwcześniej ze wszystkich grzybów smardzowatych. Do ubiegłego roku gatunek ten był pod całkowitą ochroną, teraz jest objęty ochroną częściową.
Dla zainteresowanych więcej informacji o smardzówce czeskiej.
Kiedy już nasyciliśmy oczy widokiem wiosennych grzybków, rozglądnęliśmy się również za innymi urokami lasu. Najbardziej urzekły nas pączuszki zawilcowe, czekające na słoneczny dzień.
Po trzygodzinnym spaceringu dzieci pochłonęły zupę makaronową i bułeczki na parze, aby oddać się szaleństwu wytracania pozyskanej energii. A starzy mieli kilka chwil dla siebie.
ale że już? na razie u siebie jeszcze smardzówek nie wypatrzyłam, ale będę czujna!
OdpowiedzUsuńWybierz się na swoje miejsce; one już pewnie czekają.:) Powodzenia w poszukiwaniach!
OdpowiedzUsuńSwietny blog P. Dorotko ) kapitalne pióro .... a te grzybusie )) nie uwłaczając innym tematom ) I myli się ten, kto sądzi, że czyta go tylko ten kto pisze .... czekam na nowe " doniesienia " z Menażerii )
OdpowiedzUsuńPowodzenia >>>
Dziękuję! Cieszę się, że nie jestem jedyną osobą, której się podoba. Nowe wieści już wkrótce.:)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że jest świetny. Bardzo ciekawie to opisujesz, Dorotka. Z przyjemnością czytam. Ja w tym roku smardzówek nie zaliczyłam.
OdpowiedzUsuńTeraz trzeba już ostrzyć scyzoryki na smardze. Te słowackie oczywiście.
OdpowiedzUsuńDziękuję za bardzo ciekawy artykuł !
OdpowiedzUsuń