niedziela, 31 lipca 2016

W poszukiwaniu nowych miejscówek

grzyby w lipcu, samotne grzybobranie, grzyby o świcie, grzyby na Orawie
     Niejednokrotnie, podążając w znane i sprawdzone miejscówki grzybowe, zastanawiam się co może rosnąć i w jakich ilościach w tych wszystkich orawskich lasach,które pomijam chodząc znanym szlakiem grzybowym. Właściwie to mam tyle dobrze poznanych lasów, że z powodzeniem mogłabym na nich poprzestać, ale mnie od zawsze ciągnie do poszukiwania czegoś nowego, odkrywania nieznanego. 

     Z dzieciakami na takie eksploracje nie chodzę, bo nigdy nie wiadomo ile potrwa wędrówka, na jaki teren się trafi i co się może zdarzyć, ale jak mam okazję na samotny wypad, czasem rezygnuję z pewnego grzybobrania na rzecz zdobywania nowych lasów. Od dawna miałam ochotę spenetrować małe laski rozrzucone wśród łąk między Lipnicą, a Kiczorami. Te większe kompleksy leśne już dawno stały się stałymi terenami łowieckimi mojej menażerii, ale te małe, leżące na zboczach wąwozów skrywających strumienie, miałam poznać dopiero teraz.

piątek, 29 lipca 2016

Ruszyły koźlarze

grzyby w lipcu, grzyby 2016, jadalne koźlarze, gatunki koźlarzy, grzybobranie z dziećmi, grzybobranie z koniem, Leccinum aurantiacum koźlarz czerwony, Leccinum duriusculum koźlarz topolowy, muchomor czerwony Amanita muscaria, Borowik górski Boletus subappendiculatus,  borowik szlachetny Boletus edulis
     Na pojawienie koźlarzy czekaliśmy od dłuższego czasu. Wilgotność była odpowiednia dla nich już dawno, ale chłodne noce powstrzymywały eksplozję "czerwonych pałek". Dopiero od kilku dni, wbrew ludowemu porzekadłu, że "od Hanki zimne wieczory i ranki", noce uczyniły się cieplutkie, a wieczorem i o świcie nie trzeba już zakładać ciepłego polarka. Tego było trzeba kozaczkom, aby pojawiły się na swoich miejscówkach. 

     Po dwóch cieplutkich nocach objechałam na Latonie znajome punkty i stwierdziłam, że pokazała się awangarda koźlarzowa. Pojawienie się tego gatunku zawsze mnie cieszy, bo po pierwsze są to ładne grzybki, a po drugie rosną masowo i dzieciaki bez trudu mogą je znaleźć, co wywołuje niesamowite emocje i sprawia im mnóstwo radości. Często po południu, podczas końskiego treningu, sprawdzam las, do którego zamierzam jechać następnego dnia z chłopcami. Dzięki temu wiem gdzie i co moga znaleźć. I prowadzę ich we właściwe miejsca. Tak było również tym razem.

czwartek, 28 lipca 2016

Błądzenie we mgle i wielka ucieczka

grzyby na Orawie, grzyby w lipcu, grzyby 2016, mgła, burza w górach, ucieczka przed burzą
     Po popołudniowych ulewach i nocnej burzy mgła okrutna cały świat wokół lipnickiego domku otuliła. Pawełek ostrzegał przez telefon, że jeszcze przed południem nawiedzą nas kolejne potężne burze. O poranku nic na to nie wskazywało, ale faktem jest, że w górach pogoda potrafi się zmienić w przeciągu paru minut. 

     Nakarmiłam całą menażerię, posiodłałam Żółtego i Feliksa. Ruszyliśmy na kolejne grzybobranie w kierunku Kiczor. Towarzyszył nam kolega Michałka i Krzycha, któremu Michaś odstąpił swojego kucyka do jazdy po łąkach i lasach.

środa, 27 lipca 2016

Podwórkowe ćwiczenia sprawnościowe

Zabawy na podwórku, konkursy dla dzieci, konkursy sportowe, zabawy sprawnościowe
      Wakacyjne przedpołudnia Michałek i Krzyś spędzają w lesie. Mniej lub bardziej obfite grzybobrania są stałym elementem lipnickiej kanikuły. Popołudnia natomiast chłopcy mają zajęte rozmaitymi zabawami podwórkowymi w towarzystwie kolegów i koleżanek.

     To tu, w Lipnicy właśnie nawiązali pierwsze znajomości mające charakter dziecięcych przyjaźni - kolejny rok z rzędu czekali z utęsknieniem na przyjazd znajomych dzieci. Od przyjazdu dopytywali kiedy będzie Eryk, za ile przyjedzie Mateusz, czy ciocia z dziewczynkami też będzie...

    Oprócz placu zabaw, basenu, trampoliny, zbierania jajek czy zaganiania gęsi, dzieciakom organizuje się różne zabawy. Nieocenioną inicjatorką tych atrakcji jest Asia - córka naszych gospodarzy. Ja mam zazwyczaj popołudnia zajęte pracą z czworonożną menażerią i nie zawsze mogę uczestniczyć w dziecięcych zabawach, ale czasem się udaje.:)

wtorek, 26 lipca 2016

Pierwsze lejkowce

Lejkowiec dęty Craterellus cornucopioides
     Lejkowce dęte nie są częstymi grzybami na Orawie, więc dwa stanowiska tego gatunku odkryte stosunkowo niedawno, bo raptem dwa lata temu, są niezwykle cenne. Od przyjazdu na lipnickie wakacje już wielokrotnie sprawdzałam miejscówki, na których pozyskiwałam te pyszne grzybki i aż do ostatniej niedzieli nie było na nich nic. 

    Tradycyjnie, kiedy wyruszyliśmy na grzybobranie do lasu, w którym jest lejkowcowa grzybnia, nie omieszkałam sprawdzić czy przypadkiem grzybki się nie pojawiły.

niedziela, 24 lipca 2016

W kurkowym królestwie

pieprznik jadalny Cantharellus cibarius
     Odkąd w życiu towarzyszy mi moja najmłodsza menażeria - Michałek i Krzyś, każdy samotny wyjazd do lasu jest wielkim świętem. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy niejednokrotnie "wyciągałam" kogoś na grzyby, aby mieć towarzystwo, a teraz tęsknię za samotnością wśród drzew, śpierwających ptaków i grzybków. 

    Kiedy Pawełek dojechał na weekend, chłopcy mieli dzień lenia z długim spaniem i wylegiwaniem się w łóżkach, a ja wydarłam na wyprawę na tyle wcześnie, żeby nowy dzień powitać w lesie. Mijał mnie sznur samochodów jadących w stronę Babiej - to grzybiarze i handlarze grzybami podążali na borowikowy szlak. Ja jechałam w przeciwną stronę - do mojego kurkowego lasu w Orawce. Po całym tygodniu zbierania głównie prawdziwków, chciałam nakosić moich ulubionych pieprzników. Wzięłam sobie największy koszyk z mojej balkonowej "wystawki" na grzyby wszelakie i najnowszy koszyk ze specjalnym przeznaczeniem na leśne żółcioszki.

czwartek, 21 lipca 2016

Jazda terenowa i pełne koszyki

grzyby na Orawie, grzyby w lipcu, grzyby 2016, borowik szlachetny Boletus edulis, borowik ceglastopory Boletus luridoformis, muchomor mglajarka Amanita vaginata, muchomor czerwonawy Amanita rubescens, kolczakówka niebieskawa Hydnellum caeruleum
      Po kilkudniowych, obfitych deszczach drogi polne i leśne rozmokły zamieniając się w błotniste szlaki. Z tego powodu w niedzielę, kiedy jeszcze padało, zrezygnowaliśmy z wyjazdu do lasu, który mieliśmy wielką ochotę spenetrować (szczególnie Krzyś miał wizje grzybowej obfitości w znanych sobie miejscach). Zmiana planów nie wyszła Krzysiowi na złe, bo nakosił prawdziwków w innych miejscach.  Niemniej, żal za grzybami, których nie zebrał, pozostał i Krzychu od poniedziałku wciąż dopytywał, kiedy pojedziemy po JEGO dobra pozostawione w lesie, do którego w niedzielę trudno byłoby dotrzeć. Kiedy przez jeden dzień, do wczesnego popołudnia nie spadła żadna kropla deszczu, obiecałam, że pojedziemy... I nie było już odwołania od tej decyzji nawet wobec godzinnej ulewy, jaka przeszła godzinę później. 

    Po Lipnicy przemieszczamy sie moją wysłużoną Czarną Błyskawicą, która już niejedną terenową jazdę zaliczyła, więc stwierdziłam, że poradzi sobie i tym razem mimo słusznego już wieku. Ruszyliśmy zatem rano, zabierając jeszcze spacerowego kolegę Eryka, który od tygodnia towarzyszy nam w leśnych wędrówkach.

środa, 20 lipca 2016

Zubrzyckie cudaki

Płomykowiec galaretowaty Guepinia helvelloides
     W lasach orawskich się zaroiło od grzybiarzy - ruszyli z koszykami, wiadrami, reklamówkami... Nikt nie wychodzi bez pozysku. Po stokach Babiej buszują nie tylko amatorzy, ale i handlarze pozyskujący duże ilości dóbr leśnych na sprzedaż. Niestety, obfitość jadalnych grzybów, głównie borowików szlachetnych, ma sporo skutków ubocznych - duży ruch, hałas i nawoływania w lesie, sporo nowych śmieci (ach, te ciężkie puste butelki i puszki!) oraz zdewastowane grzyby, które nie trafiły do koszyków. Nadszedł czas, kiedy unikamy popularnych grzybiarskich szlaków, aby nie uczestniczyć w tej masówce. Widok skopanych, podeptanych i zmasakrowanych owocników wszystkich gatunków, które nie są szlachetniakami z roku na rok działa na mnie bardziej przygnębiająco. A przecież tak niewiele potrzeba! Michałek i Krzyś nauczyli się, ze nawet kiedy nie rozpoznają jakiegoś gatunku, nie zrywają, tylko wołają w celu identyfikacji; naturalne jest dla nich, że niczego się w lesie bez potrzeby nie niszczy. I nie mogą pojąć dlaczego inni nie potrafią uszanować tego, co natura oferuje odwiedzającym jej leśne królestwo.

wtorek, 19 lipca 2016

Niezwykłe odwiedziny

     Niedzielny wieczór, siedzimy sobie w bacówce przy grillu, Pawełek pilnuje ognia i piekących się kiełbasek, oscypków, chrupiących kromek. Dzieciarnia goni po podwórku wytracając energię pozyskaną z jedzenia. Cisza, spokój... To taki ostatni moment dnia, kiedy już nic nie powinno się wydarzyć, kury sadowią się na grzędach w kurniku, a zmordowane towarzystwo zaczyna marzyć o nadchodzącej nocy wypełnionej snem i odpoczynkiem.

niedziela, 17 lipca 2016

Kolejne grzyby w deszczu

Grzyby na Orawie, grzyby w lipcu, wysyp borowików szalachetnych
      Pada i pada. Ziemia namokła już solidnie i nawet pod niskimi świerkowymi gałęziami zwisającymi nad ziemią nie jest już sucho. Las pachnie wilgocią i budzącą się ochoczo do życia grzybnią. Cudownie byłoby spacerować po nim i zapełniać koszyki grzybowymi skarbami gdyby nie te strumyki wody spływające nieustannie za kołnierz...

piątek, 15 lipca 2016

Chrzest bojowy nowych koszyków

Grzyby w deszczu, deszczowy las, grzyby w lipcu, grzybobranie w deszczu, grzyby na Orawie, grzyby pod Babią
     Na dzień po wizycie na targu w Jabłonce i zakupie nowych pazerniaczych koszyków, planowana była wyprawa, w czasie której nasz nowy grzybiarski sprzęt miał przejść oficjalny chrzest bojowy. Padać zaczęło w nocy, później nieco ustało, ale i tak z nieba spadała drobna mżawka, przechodzaca chwilami w całkiem porządny deszcz. Chłopcy po przebudzeniu wyjrzeli za okno i Krzychu stwierdził: "Trzeba będzie ubrać kurtki", co Michaś potwierdził przeciągłym:"Nooo..." 

     Po śniadaniu chłopcy szybciutko się ubrali i pojechaliśmy do lasu w Orawce, gdzie niedawno nazbierałam moich ulubionych kurek. To stosunkowo daleko od Lipnicy, wiec w czasie jazdy mieliśmy okazję obserwować pogodę - raz padało bardziej, raz mniej.

Na targu

Targ w Jabłonce, jarmark, wyroby z wikliny, koszyki na grzyby, chrzest bojowy
     W każdą środę do spokojnej zazwyczaj Jabłonki - stolicy polskiej Orawy, zmierzają tłumy. Na rozległych łąkach robi się kolorowo i gwarno, a za miejsce parkingowe na trawie trzeba sporo zapłacić. Już wczesnym rankiem rozpoczyna się targ, zwany przez starszych mieszkańców Lipnicy jarmarkiem. 

     Jeszcze jakieś 10 lat temu targ w Jabłonce wyglądał nieco inaczej - przyjeżdżali rolnicy sprzedający świnki, krowy, kaczki, kury, jajka, sery i wszystko, co można wyhodować w gospodarstwie. Przyjeżdżali też zbieracze borówek, żurawiny, grzybów. Można było też kupić świeże jarzynki z przydomowych ogródków. Prawie nikt ze sprzedających nie miał ustalonych cen i z każdym można się było targować. To miejsce miało swój klimat i od czasu do czasu lubiłam sobie pooglądać jak się sprzedaje, kupuje, targuje. W ciągu kilku lat targ zmienił się zupełnie. Zobaczcie jak to teraz wygląda.

środa, 13 lipca 2016

Pierwsze tegoroczne kolczakówki i nie tylko

kolczakówka piekąca Hydnellum peckii
     Każdego roku, chodząc po orawskich lasach, czekam nie tylko na borowiki, poćce i kurki, ale również na wiele, wiele innych gatunków, które niekoniecznie nadają się do wpakowania do koszyka i pożarcia. Przez lata penetracji babiogórskich lasów znalazłam sporo stanowisk różnych rzadkich, chronionych, przepieknych grzybów. Przy okazji poszukiwań "koszykowców", regularnie sprawdzam te miejscówki, a znalezienie po raz kolejny "znajomych" grzybków na znanych miejscówkach, sprawia mi sporo radości. Krzyś i Michałek również zwracają uwagę na inne niż pozyskowe gatunki - niejednokrotnie podczas spacerów wołają mnie do swoich znalezisk - wiedzą, że nie należy zrywać znalezionego owocnika, tylko obejrzeć, obfocić, zapamiętać. Czasem ich uwagę zwracają pospolite gatunki, których przedstawiciele mają wyjątkowo piękny lub nietypowy kształt, czasem trafiają na prawdziwe rarytasy. 

    Na naszych leśnych szlakach pojawiły się kolejne rzadkości i nimi chciałabym się z Wami dzisiaj podzielić.

poniedziałek, 11 lipca 2016

Poranek z ciocią Anią

borowik szlachetny Boletus edulis
     Ciocia Ania jechała do nas w sobotę rano, ale nie dała znać, o której dotrze, więc rozminęliśmy się w drodze - ja z chłopakami do lasu, a Ania do lipnickiego domku. Za to w niedzielę Pawełek, Michaś i Krzyś mieli świąteczny dzień lenia (na prawie, bo musieli jechać do bacówki po świeże oscypki). Zostali więc w łóżeczkach, głośno pochrapując i posapując, kiedy Ania i ja wydarłyśmy do lasów, do których można dotrzeć bez odpalania samochodu.

niedziela, 10 lipca 2016

Ostatni spacer z Miłoszem

Orawa, grzyby na Orawie, grzyby w lipcu, grzybobranie w lipcu, grzybobranie na koniu, borowik szlachetny Boletus edulis, pieprznik jadalny Canthaellus cibarius
     Nadszedł ostatni dzień pobytu Zibiego i Miłosza w Lipnicy. Krzychu chodził z nosem zwieszonym na kwintę, bo po tygodniu spędzonym z kolegą, który prawie nigdy nie odmawiał gry w piłkę czy jakiejkolwiek innej zabawy, miał zastać opuszczony, porzucony i skazany na szukanie nowego partnera do popołudniowych szaleństw. Chłopcy wyjątkowo przypadli sobie do gustu. Zaproponowałam Krzysiowi, żeby na ostatni spacer oddał Miłoszowi swojego kucyka, ale to byłoby zbyt duże poświęcenie. Dobrze, że Michałek chętnie oddał swojego konia i biegał między nami na nogach.

piątek, 8 lipca 2016

Uparty jak Krzyś

Grzyby na Orawie, grzyby na Babiej Górze, grzyby w lipcu, grzybobranie na Orawie, grzybobranie w lipcu, Craterellus tubaeformis pieprznik trąbkowy, lakownica brązowoczarna (lakownica czarnobrązowa, lakownica jodłowa) Ganoderma carnosum, borowik szlachetny Boleus edulis
     Krzychu ma zdecydowanie mój charakter - uparty jest co najmniej tak samo jak ja, co w połączeniu z dziecinnymi emocjami jest często, delikatnie mówiąc, denerwujące. Kiedy dochodzi do spięć na tle Krzysiowych postanowień i wyborów, uświadamiam sobie jak innym bywa trudno ze mną.:)

    Zbieraliśmy się na spacer pod Babią. Zimna noc, zimny poranek w lesie mokro. Powiedziałam chłopcom, żeby założyli gumowce - Michaś zrobił co matka kazała, a Krzyś udawał, że nie słyszy i wciskał na stopy adidasy. Powtórzyłam dwukrotnie jakie buty ma założyć, kiwnął głową, że słyszy, zapiął rzepy w adidasach i oświadczył, że on dzisiaj będzie chodził właśnie w takich butach. I koniec. Machnęłam ręką, stwierdzając, że najwyżej się przemoczy i nie będzie mógł przejść przez strumień.

    Chwilę później capnął największy koszyk i na moje tłumaczenie, że będzie mu źle chodzić z takim sprzętem, oświadczył, że do mniejszego koszyka nie zmieszczą się nasze grzyby i w ryk... Powiedziałam mu, że nie zamierzam nosić dwóch koszyków i jak stwierdzi, że nie będzie nosił swojego wielkiego kosza, to zostawimy go w lesie, a ja wezmę sobie pieniążki z Krzysiowej skarbonki na nowy koszyk. Przystał na to, otarł łzy i ze śmiechem wpakował się do samochodu.

czwartek, 7 lipca 2016

Cudne spotkanie

Orawa, grzyby na Orawie, różne gatunki muchomorów, jazda konna w lesie, mała sarenka, spotkanie z sarenką, Amanita ceciliae muchomor złotawy, Amanita vaginata muchomor mglejarka, muchomor twardawy  Amanita spissa, muchomor królewski Amanita regalis
     Tego dnia Miłosz, w ramach innych niż las rozrywek, pojechał z dziadkiem na targ. Spotkało się to z wielkim niezadowoleniem Krzysia, który ze łzami w oczach prosił, żebym przekonała Zibiego do oddania nam Miłosza. Jak się już Krzychu rozżalił o to jedno wyjście bez kolegi, z którym świetnie się dogadują, już tylko mały kroczek był do rozpaczy, że Miłosz niedługo pojedzie do domu. Natychmiast w małej główce zrodził się wielki PLAN, żeby Miłosz został z nami do końca wakacji. Trudno pięcio i pół latkowi wytłumaczyć, że to się nie uda...

    Kiedy wyruszyliśmy na kucykowych grzbietach do granicznego lasu, Krzychowy smuteczek szybko się rozwiał. Okoliczności pogodowe były bardzo dynamiczne - wiało, padało, świeciło słońce. I tak na zmianę przez cały spacer - kilkakrotnie trzeba było się rozbierać i ubierać w warstwowo założone ubrania.

środa, 6 lipca 2016

Pierwszy tegoroczny borowik gigant

Orawa, Babia Góra, Lipnica Wielka, grzyby, grzybobranie w lipcu, jazda konna na Orawie, jazda konna w lesie, jazda konna w terenie, borowik szlachetny Boletus edulis
     Mój grzybowy przyjaciel Zibi przyjechał do  Lipnicy wraz ze swoim wnukiem Miłoszem w sobotę i zamiast zająć się wyłącznie pozyskiem, marudzi, że tak mało relacji piszę, kiedy tak dużo się dzieje.:) A  przecież opisywanie każdego znalezionego grzybka i każdego końskiego spaceru stałoby się szybko nudne.:) Staram się wybierać te najładniejsze i najciekawsze.

poniedziałek, 4 lipca 2016

Mokro, mokro, mokro!

grzyby na Orawie, grzyby w lipcu, lipcowe grzybobranie, Wilgotnica czerniejąca Hygrocybe nigrescens, borowik ceglastopory Boletus luridoformis, muchomor czerwieniejący Amanita rubescens, muchomor czerwony Amanita muscaria, borowik szlachetny boletus edulis, Borowik górski Boletus subappendiculatus
     Padało całą noc - równiutki, gęsty, drobny deszcz. Rano miało się rozpogodzić (tak wyrokowały prognozy pogody), ale wcale nie miało zamiaru - padało nadal. A my mieliśmy do zrealizowania plan i żadne opady nie mogły nam przeszkodzić. Do mojej dwunożnej menażerii dołączył Miłosz, który wolał iść na grzyby z Michałkiem i Krzychem niż ze swoim dziadkiem.:) Kiedy wyjeżdżaliśmy z podwórka, inni goście naszych gospodarzy patrzyli na nas spod parasola z niedowierzaniem.

niedziela, 3 lipca 2016

To był ciężki dzień...

Grzyby na Orawie, grzybobranie w lipcu, grzyby lipca, pieprznik jadalny, kurka, Cantharellus cibarius, muchomor czerwieniejący Amanita rubescens, borowik ceglastopory, pociec, Boletus luridoformis
     Znowu mi dnia brakło... Nie po raz pierwszy miałam wrażenie, że czas galopuje, a doba powinna mieć co najmniej 48 godzin, żebym mogła zdążyć ze zrobieniem wszystkiego, co chciałabym zrobić - nazbierać grzybów, obrobić je spokojnie, zająć się całą dwunożną i czworonożna menażerią i jeszcze coś skrobnąć na blogu. Na to ostatnie czasu już brakło - po całym intensywnym dniu padłam o 23 na pysk, bo już nie miałam sił na robienie czegokolwiek.

piątek, 1 lipca 2016

Chronione grzybki z Babiej Góry

Gomphus clavatus siatkoblaszek maczugowaty
    Podczas grzybobrań w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, czyli takich, z których przynosi się pełny (albo chociaż półpełny) koszyk, wypatruję również grzybowych ciekawostek - grzybów rzadkich, chronionych, takich, których nie znam i próbuję oznaczyć. Przez lata przemierzania grzybowych szlaków mam już sporo znajomych miejscówek grzybów, których nie spotyka się codziennie. Orawa jest skarbnicą wielu rzadkich gatunków; sporo z nich można spotkać na zboczach Babiej Góry, więc również podczas pozyskiwania borowików sprawdzałam czy inne znajome grzybki się nie pojawiły.