To miał być upalny dzień, więc wybraliśmy na spacer chłodny zazwyczaj babiogórski las. Tak jakoś jest, że w czasie najgorętszych dni to właśnie w lesie porastającym stoki Babiej Góry panuje chłodek i powiewa wietrzyk. Okazało się, ze zapowiadany upał nie był tak dotkliwy, jak to przedstawiały prognozy, a niebo, które miało być bezchmurne, zasnuwało się chmurami białymi, szarymi i niemal czarnymi. Ale byliśmy już w wytypowanym lesie i wzięliśmy się za szukanie grzybków.
To był niezwykle fartowny dzień dla Krzysia - ledwie zanurkował w lesie, znalazł pięknego młodziutkiego szlachetniaka, któremu nie zdążyłam nawet zrobić fotki, bo został pozyskany i nieco uszkodzony w czasie wyrywania. Chłopcy wiedzą jak należy "rozłączać" grzybowe owocniki z podłożem, ale czasem, kiedy grzybek "siedzi" mocno w ziemi, nie mogą sobie poradzić i zdarza się, że przynoszą grzybka "rozmontowanego". Nie jestem tym zachwycona, ale nie chcę ich besztać za takie czyn, żeby nie zniechęcić do kolejnych poszukiwań i zbiorów.
Później posypały się Krzysiowi borowiki ceglastopore - ja znajdowałam pierwszego, a on kolejne, należące do tej samej rodzinki. Michałek niespecjalnie był zainteresowany poszukiwaniem grzybów pozyskowych, ale znajdował za to sporo cieawostek, o których będzie kolejny wpis.
Wspięliśmy się nieco wyżej na Babią, ale tam panowały grzybowe pustki, więc wróciliśmy na niższy poziom i okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. Ja trafiłam na piękne szlachetniaki.
A Krzychu wytropił cudowną rodzinkę borowików usiatkowanych. Oprócz siedmiu widocznych na zdjęciu rodzinnym, był jeszcze jeden, znaleziony juz po umieszczeniu pozostałych w koszyku.
Wielkie zainteresowanie Michałka i Krzycha wzbudziła kolonia dojrzałych już paździorków ciemnych. Faktem jest, że jeszcze nigdy nie natrafiliśmy na tak rozległą kolonię tego gatunku śluzowca. Musiałam powstrzymywać chłopców przed rozsiewaniem paździorkowych zarodników, żeby zrobić jakieś fotki. Jak skończyłam, poszły w ruch paluszki i śluzowce zadymiły najbliższą okolicę.
I wreszcie będzie o misiaczku. Jeszcze w Krakowie oglądałam filmik nagrany kamerką z Babiogórskiego Parku, na którym młody misiu maszeruje przez las. Miał być z dala od szlaków, gdzieś tam, daleko, w mrocznym borze. Tymczasem okazuje się, że ten misiaczek spaceruje sobie koło leśniczówki Stańcowa. To nie my trafiliśmy na jego ślady (nie umiem tropić zwierzaków) - zostały nam pokazane przez fachowców, którzy po obejrzeniu śladów stwierdzili, że to młody, dwuletni niedźwiadek spaceruje sobie przy głównej babiogórskiej trasie. Zastanawiam się do tej pory, czy chciałabym go spotkać... Zobaczenie go w naturze byłoby bezcenne, ale dzieciaki pewnie by się śmiertelnie przeraziły i narobiły wrzasku... To by się mogło nieciekawie zakończyć.
Hej - tu Miś - chętnie się z Wami spotkammm!
OdpowiedzUsuńB_M
Czekamy Misiaczku.:)
Usuń