Pada i pada. Ziemia namokła już solidnie i nawet pod niskimi świerkowymi gałęziami zwisającymi nad ziemią nie jest już sucho. Las pachnie wilgocią i budzącą się ochoczo do życia grzybnią. Cudownie byłoby spacerować po nim i zapełniać koszyki grzybowymi skarbami gdyby nie te strumyki wody spływające nieustannie za kołnierz...
Oczywiście opróżniające się z zasobów wody chmury nie powstrzymały nas przed wizytą w lesie, ale wprowadziły pewne modyfikacje do planu - z powodu rozmiękniętych i błotnistych dróg nie było szans dojechać do lasu, gdzie chcieliśmy dziś pazerniaczyć. Rezygnacja z lasu "za bacówką" wywołała łzy Krzysia, który był przekonany, że czekają tam na niego stada "prawdziwków". Gotów był nawet iść tam piechotą, byle ktoś inny nie wyzbierał jego grzybów. Trudno było Krzycha udobruchać, ale wreszcie przekonało go moje zapewnienie, że w innym lesie też nazbiera najwięcej grzybów i jego grzyby będą piękniejsze od tych nazbieranych przez nas.
W strugach rzęsistego deszczu poszliśmy trasą do bacówki; to 2 kilometry w jedną stronę. Droga prowadzi trochę przez las, trochę łąkami, na których pasą się owieczki i krówki. Wszystko było zasnute mgłą i spadającymi kropelkami. Wymyte deszczem krowy patrzyły na nas z zainteresowaniem, dziwiąc się, że ktokolwiek przechodzi tamtędy w taką pogodę.
Robiłam niewiele zdjęć, bo nie chciało mi się wyjmować aparatu z mokrej kieszeni mojej nieprzemakalnej kurtki. Znajdowaliśmy pojedyncze borowiki ceglastopore, maślaki ziarniste i żółte, koźlarze czerwone i borowiki szlachetne. Te ostatnie zaczynają rosnąć gromadnie - Krzychu znalazł największe rodzinki - w jednym miejscu 13, w drugim 6 owocników.
Jest nadal dużo muchomorów czerwieniejących, ale dla nich zrobiło się już za mokro - gniją i pleśnieją zanim zdołają osiągnąć wygląd i wielkość dojrzałych owocników. Te, którym się to udaje, są w większości robaczywe.
Wyrastają też licznie muchomory mglejarki - są w tym roku wyjątkowo okazałe; najwyraźniej służy im aura.
Pawełek, który najchętniej wcale nie opuszczałby dzisiaj łóżka, miał minę obojętną na wszystko i niewiele się za grzybkami rozglądał, Michaś myślał cały czas o budowie nowego modelu samolotu, a Krzyś pazerniaczył aż miło. W efekcie jego koszyczek wyglądał najładniej.:)
Pycho się usmiecha ... :]
OdpowiedzUsuńB_M