czwartek, 30 listopada 2017

Prezenty i niespodzianki

prezenty, upominki, niespodzianki
     Kiedy przychodzi listopad, zaczynają się dyskusje, marzenia i życzenia prezentowe, które z każdym dniem przybierają na sile, by osiągnąć punkt kulminacyjny na przełomie listopada i grudnia. Zazwyczaj prezentowe szaleństwo zaczynało się od dnia urodzin Krzysia, czyli 21 listopada, ale w tym roku, ze względu na wyjazd Pawełka do sanatorium, impreza urodzinowa została przełożona w czasie i odbędzie się dopiero w najbliższą sobotę. Od tygodnia Krzyś nie myśli już o niczym innym, tylko o swojej uroczystości i PREZENTACH. Zauważyłam jednak, że im bliżej jest sobota, tym częściej chłopcy przypominają sobie o Mikołaju, do którego listy wysłali już dawno, dawno temu... Za chwilę Mikołaj podrzuci prezenty w domu, szkole, klubie piłkarskim i nie wiadomo, gdzie jeszcze. A jak już przyjdzie, zacznie się czekanie na Gwiazdkę i upominki schowane pod choinką...

     Nie tylko o prezentach listopadowo - grudniowych chciałam napisać, ale o takich zwykłych, codziennych, które mnie sprawiają więcej radości niż takie pozyskane ze sklepu. Przede wszystkim miałam problem z wymyśleniem prezentu, który chciałabym dostać od Mikołaja, a list musiał być; od ubiegłego roku pisze go za mnie Krzychu. Rok temu dostałam wielki garnek, a teraz, po głębokiej analizie potrzeb zażyczyłam sobie zestaw kolorowych talerzy. No i Mikołaj ma problem z wyborem... Właściwie to niewiele mi do szczęścia potrzeba, bo mam wszystko. Czasu trochę więcej by się przydało co najwyżej.

wtorek, 28 listopada 2017

Tyle dobra się zmarnowało

grzyby 2017, grzyby w listopadzie, grzyby na Ponidziu
     Już trzecią niedzielę z rzędu spędzaliśmy na Ponidziu. To już ostatni wyjazd do Buska zdroju w tym roku, bo Pawełkowi skończyła się sanatoryjna mordęga i przywieźliśmy go do domu. Zanim jednak dotarliśmy do Krakowa z odzyskanym tatusiem, był przed nami cały dzień, co prawda niezbyt długi, bo listopadowy, ale wolny - wyjazdowy. 

    Po cudownej, słonecznej sobocie, niedzielny poranek budził się w ślimaczym tempie z deszczem i czarnymi chmurami. Chłopcy,  którzy sobotnie popołudnie spędzili na szaleństwach w parku trampolin, gdzie byli na imprezie urodzinowej koleżanki, byli tak zmęczeni, że rano nie mieli specjalnej ochoty na wstawanie z łóżka. Nawet Krzyś, który od środy z nasilającą się częstotliwością powtarzał: "Chcę do taty!", nie mógł się zmobilizować do wstania. Nie pospieszałam ich zbytnio, bo padał, więc długość spaceru i tak trzeba byłoby dostosować do panujących warunków. Wyjechaliśmy dopiero parę minut przed ósmą. 

    Za Krakowem deszcz ustał, ale droga była mokra, a miejscami również przymarznięta. Jechaliśmy powoli, a i tak, przed jednym z rond (na trasie z Krakowa do buska jest ich 13; chłopcy przeliczyli), nawet wpadliśmy w mały poślizg, prawie, kontrolowany. Czas jazdy wykorzystaliśmy na naukę - Michałek uczył się opowiadać legendę o Lechu, Czechu i Rusie, a Krzychu alfabetu. Dobrze nam ta nauka poszła, bo dzisiaj chłopcy dostali szóstki.:)

sobota, 25 listopada 2017

Na kucykach po uszaki

grzyby 2017, grzyby w listopadzie, uszaki bzowe, grzyby zimowe, jazda na kucykach
     Listopad podarował nam jeszcze jeden cudny dzień. Chwilami miało się nawet wrażenie, że to wcale nie jest późna jesień, tylko wczesna wiosna, tak koło połowy marca. Dzień zaczęliśmy standardowo - poranny wyjazd do koni, gdzie ja męczyłam konie i jeźdźców na ujeżdżalni, a chłopcy sami organizowali sobie czas. Dzisiaj trenowali wspinanie się na drzewa, pod którymi rosły cierniste krzewy, na co Krzyś zwrócił uwagę dopiero wtedy, kiedy w nich wylądował. Ponieważ było naprawdę cieplutko, kurtki wylądowały w samochodzie, a chłopcy bawili się w samych bluzach. było im wygodnie bez jednej grubej warstwy ubrania, ale okazało się zgubne dla Krzycha, który zsunął się z drzewa i wylądował wprost na kolcach pokrywających gałązki krzaków pod drzewem. Bluza się podwineła i cały brzuszek Krzysiowy został porysowany okrutnymi cierniami. Dopiero co przestał go brzuszek boleć od środka, a już mu jego właściciel zafundował bolesność zewnętrzną. Buźka się Krzychowi wykrzywiła, ale łza żadna nie wyciekła. Stwierdził tylko zbolałym głosem, że strasznie boli. Po chwili jednak, kiedy obejrzał odniesione rany, doszedł do wniosku, że przecież będzie mógł je pokazać kolegom.:) Zadrapania od razu przestały boleć. 

     Było południe. Cieplutki wietrzyk i słońce. Nie musieliśmy się nadmiernie spieszyć z powrotem do domu, bo następna planowana godzinowo atrakcja - urodzinowa impreza u koleżanki Krzysia - miała się odbyć dopiero o 17.30. Żal byłoby wracać już do domu. Wzięliśmy więc Żółtego i Feliksa na spacer w kierunku melioracyjnego rowu, nad którym już niejednokrotnie pozyskiwaliśmy uszaczki bzowe.

piątek, 24 listopada 2017

Wreszcie trochę słońca

las-w-bosutowie
     Jesień w tym roku ogólnie nas nie rozpieszcza, bo dni ze złotą polską, można policzyć na palcach, ale ten listopadowy tydzień to już po prostu przegiął. Ciemne chmury, mgły i opady deszczu i śniegu szybko dały się we znaki i samopoczucie jesienne zjechało ekspresowo w dół. Mimo, że zawsze w pogodzie staram się znaleźć coś pozytywnego i nie marudzę zbytnio nawet na niezbyt korzystne warunki atmosferyczne, to te parę ciemnych dni wprowadziło mnie w stan apatycznego "nic-nie-chcenia". Strasznie tego nie lubię, bo takie mobilizowanie się na siłę do zrobienia czegokolwiek jest okrutnie męczące. Czekałam z niedowierzaniem na spełnienie się przepowiedni pogodowych, według których w czwartek miało zaświecić słońce, a temperatura opuścić najbliższe okolice zera.

środa, 22 listopada 2017

Atrakcje parku zdrojowego

wiewiórki w parku zdrojowym
      Pierwszy etap wizyty u Pawełka - spacer i pozysk grzybków, był za nami. Plan działania na dalszą część dnia mieliśmy napięty, bo czasu przed zmrokiem niewiele, a do zobaczenia mnóstwo ciekawych miejsc. Odstawiliśmy Zibiego do domku, żeby przygotował się na wspólny obiad i pojechaliśmy z Pawełkiem do jego sanatorium, żeby zobaczyć te wszystkie sale tortur, o których opowiadał dotychczas tylko przez telefon.

poniedziałek, 20 listopada 2017

Odwiedziny u Pawełka i kolejne grzyby z Ponidzia

grzyby 2017, grzyby w listopadzie, grzyby na Ponidziu
     Krzychu zerwał się grubo przed świtem i okrzykiem: "Jedziemy do taty!" obudził śpiącego jeszcze Michałka. Jak się szybko okazało, był to taki chwilowy zryw wywołany emocjami i oczekiwaniem na odwiedziny w Busku, bo po chwili Krzysiowa energia zdecydowanie osłabła i dalszy proces wstawania, ubierania się i wychodzenia, był już zdecydowanie wolniejszy. Niemniej, o siódmej dziesięć znaleźliśmy się w garażu i pozostało tylko usadowić się wygodnie w samochodzie i ruszać.

     Droga upłynęła nam pod hasłem nauki ról do przedświątecznego przedstawienia. Michałek oczywiście musiał pomarudzić, że ma jedną z dwóch najdłuższych ról, co oczywiście nie jest wcale sprawiedliwe, bo Krzysiek ma tylko kilka linijek, a on został narratorem i ma znacznie więcej. Poczucie niesprawiedliwości nie przeszkodziło Michasiowi w ekspresowym opanowaniu tekstu - Michał ma pamięć doskonałą i po dwukrotnym przeczytaniu nawet długiego tekstu, już go umie na pamięć. Jak już wszystko spamiętał, zaczął się martwić, że nie będzie wiedział, kiedy, po kim, ma się w przedstawieniu odezwać. Mimo tłumaczenia, że tego dowie się i zapamięta w czasie prób, miał włączony komplikator. Najchętniej wystąpiłby zaraz po nauczeniu się tekstu, żeby móc to zadanie uznać za zrealizowane i odfajkować je. Krzysiowi zapamiętywanie roli zajęło czas do końca jazdy, ale też zostało zwieńczone sukcesem. Stanęliśmy przed sanatoryjnym szlabanem. Po chwili już witaliśmy się z tatą Pawełkiem.:)

sobota, 18 listopada 2017

Sobota bez Pawełka

         Od ubiegłej niedzieli, kiedy to porzuciliśmy Pawełka na pastwę niemiłosiernych rehabilitantek w sanatorium w Busku, jesteśmy w Krakowie sami. W ciągu tygodnia brak Pawełka nie był zbyt odczuwalny, bo tysiące zajęć, ciągła bieganina i Krzysiowe chorowanie wypełniły szczelnie czas. Co innego w sobotę, kiedy zazwyczaj cały dzień spędzamy razem. Tuż po przebudzeniu Krzychu dopytywał, kiedy wreszcie zobaczymy się z tatą i jakże to tak mamy jechać do koni bez niego... To kto rozpali ognisko i z kim pójdziemy do sklepu po zakup niezdrowej żywności??? Ja miałam raczej obawy co do tego, jak szybko chłopcy zaczną się nudzić i marudzić, kiedy ja będę zajmować się końmi. O tej porze roku inne stajenne dzieci rzadko przychodzą, wiec chłopcy nie mają towarzystwa i czasem zdarza się tak, że nie mogą sobie wymyślić żadnego ciekawego zajęcia. Czyszczenie koni i jazda na nich nie są dla Michałka i Krzysia żadną atrakcją, a ile czasu można się pastwić nad stajennymi kotami, które mają ograniczoną cierpliwość. Okazało się jednak, że moje obawy były na wyrost - chłopcy świetnie się bawili, ciocia Beata rozpaliła ognisko, do sklepu poszli sami, a w dodatku przyjechała Zosia, w której towarzystwie chłopcy świetnie się bawią.

środa, 15 listopada 2017

Listopadowe grzybki z Ponidzia

grzyby 2017, grzyby w listopadzie, grzyby na Ponidziu, wodnicha późna, listopadówka, gołąbki, lakówki, borowiki, podgrzybki, gąski, jesienny spacer
     Dzień po patriotycznej jeździe Pociągiem Wolności mieliśmy również od dawna zaplanowany - na godzinę 14.00 trzeba było odstawić Pawełka do sanatorium w Busku. Całe przedsięwzięcie od początku nadzorował nasz nieoceniony przyjaciel z Buska - Zibi. To z nim ustaliliśmy, że zanim oddamy Pawełka w ręce niemiłosiernych pielęgniarek, rehabilitantów i okrutnych lekarzy, przegonimy go po ponidziańskich lasach. Michaś i Krzyś nie mogli się doczekać spotkania z wnukiem Zibiego - Miłoszem, ja nie mogłam się doczekać grzybków i lasu, a Pawełek był od kilku dni podekscytowany samym faktem wyjazdu. W związku z tym, mimo intensywnie spędzonej soboty, nie było najmniejszych problemów z porannym wstawaniem. Cieniem na wyjazd położył się nieco poranny ból Krzysiowego brzuszka, za który obwinialiśmy zbyt łapczywe połknięcie sobotniej kolacji. Zresztą w drodze boleści wszelkie przeszły i Krzyś wysiadł z samochodu pełen animuszu, podobnie jak my wszyscy.

poniedziałek, 13 listopada 2017

Pociąg Wolności - etap drugi, czyli powrót

Pociąg Wolności święto Niepodległości, pociąg retro, rekonstrukcje historyczne, wojskowa grochówka
     Doturlaliśmy się Pociągiem Wolności do Nowego Sącza, a tam na peronie czekał tłum ludzi, z których większość chciała  wpakować się do "naszego" pociągu. Na drogę powrotną, czyli z Nowego Sącza do Chabówki przewidziane były największe atrakcje i chętnych na przejazd w tę jedną stronę nie brakowało. Jak Pawełek zobaczył, co się dzieje na peronie, oświadczył, że nie wysiada, bo później nie uda nam się odzyskać naszych miejsc, więc trzeba ich pilnować. A miały być na tym postoju przedpowrotnym różne atrakcje - pokazy strzelania, grupy rekonstrukcyjne, oglądanie broni, czyli to, co dla dzieciaków jest znacznie ciekawsze od samej jazdy. Zostawiliśmy więc Pawełka w pociągu i poszliśmy zobaczyć co ciekawego dzieje się na nowosądeckim dworcu.

niedziela, 12 listopada 2017

Pociąg Wolności - pierwszy etap

Pociąg Wolności, 11 listopada, Święto Niepodległości
      Od lat Święto Niepodległości spędzaliśmy na patriotycznym grzybobraniu. Taka świecka tradycja na zakończenie sezonu jesiennego - spotkanie z przyjaciółmi grzybiarzami, pozysk i jakaś mała imprezka. Właściwie to już nie pamiętam, ze ten dzień można spędzić inaczej niż w lesie. Rok temu było cudownie - najpierw dorwaliśmy przepiękne boczniaki, później gęsinę, a na zakończenie, kiedy starsi chłopcy bardzo już byli weseli, dołożyliśmy rydze. Już wtedy, rok temu, po głowie plątał mi się plan, żeby takie spotkanie powtórzyć, może w rozszerzonym gronie. Dlatego, kiedy Pawełek jakoś tak, na progu lata, powiedział, że ma takie marzenie, żeby w dniu 11 listopada pojechać Pociągiem do Wolności, nie byłam zachwycona. Co prawda oświadczył, że weźmie chłopaków i pojadą pociągiem, a ja mogę sobie jechać do lasu, ale jakże to tak osobno spędzić ten dzień. Poza tym wiem, że jak Pawełek zobaczy parowóz, to oczy zachodzą mu mgiełką zachwytu i zapomina o całym świecie, a nie tylko o dzieciach. Po nocnych rozważaniach powiedziałam zatem, ze samych ich nie puszczę i pojadę z nimi. Klamka zapadła - Pawełek zarezerwował bilety jakoś tak w lipcu i trzeba było tylko poczekać do właściwego terminu.

    11 listopada nadszedł szybciej niż powinien (strasznie szybki ten czas jest, a z wiekiem coraz szybszy). Żeby zdążyć na odjazd parowozu z Chabówki o szóstej, musieliśmy wyjechać z Krakowa koło czwartej rano. Michał i Krzyś byli podekscytowani wyjazdem już od paru dni i wcale nie chcieli w piątkowy wieczór zasnąć. A tu zaraz trzeba było wstawać. Obudziłam ich o wpół do czwartej, czyli w środku jesiennej nocy. Za oknem padał deszcz. Jak wyjechaliśmy, rozpętała się zawierucha z deszczem i gradem. Musiałam włączyć wycieraczki na najwyższe obroty, a i tak ledwo nadążały ze zbieraniem z szyb tego wszystkiego, co na nie spadało. Wiatr, oprócz opadów, niósł też spore ilości liści, które dotychczas trzymały się jeszcze gałązek. Dobrze, że za Krakowem aura była nieco lepsza, bo jadąc powoli w strugach deszczu, moglibyśmy mieć opóźnienie. Krzyś i tak co kilka minut zadawał pytanie czy aby na pewno zdążymy na pociąg. I czemu nie możemy jechać szybciej.

czwartek, 9 listopada 2017

Szkolne obowiązki i pierwsze wypracowanie

szkoła podstawowa, trzecia klasa, pisanie wypracowania
     Wczoraj Michaś po raz pierwszy od rozpoczęcia swojej szkolnej kariery poczuł się okrutnie przytłoczony szkolnymi obowiązkami. Kiedy przyjechałam po chłopaków do szkoły, Michaś zszedł do szatni ze smętnie zwieszoną głową i miną, jakby rzekła Ania z Zielnego Wzgórza, wyrażającą przebywanie w "otchłani rozpaczy". Od razu widziałam, że coś jest nie tak, bo Michałek zawsze zbiegał z uśmiechem na twarzy albo pretensjami, że za wcześnie przyszłam i czegoś tam nie skończył robić. No i oczywiście, jak to Michałkowi, buzia się nie zamykała. A tu grobowa cisza i ta minka przeszywająca smutkiem całą przestrzeń szatni i korytarza...

poniedziałek, 6 listopada 2017

Ostatnie puszczańskie czubajki

Grzyby 2017, grzyby w Puszczy Niepołomickiej, grzyby w listopadzie, czubajki,leśne galaretki, grzyby nadrzewne, śluzowce
     Od ponad dziesięciu lat, po ostatnie w sezonie jesiennym czubajki, jeżdżę do Puszczy Niepołomickiej, więc doświadczenie w puszczańskim czubajkowaniu mam, rzec można, wieloletnie. Najpierw to były wyprawy samotne, później dołączył do nich Pawełek, Michaś i Krzyś. Niezmiennie przez te wszystkie lata po wyprawie do puszczy można się było najeść do syta ostatnich w danym roku kotletów ze świeżych czubajek, głównie gwiaździstych i czerwieniejących, ale trafiały się również i kanie. Rosły tam nawet wtedy, kiedy w innych lasach w pobliżu Krakowa, można było liczyć jedynie na grzyby zimowe - boczniaki, płomiennice i uszaki. Często zdarzało się, że zbieraliśmy czubajki po mocnych przymrozkach, a nawet spod cienkiej warstewki śniegu. 

    Tym razem Puszcza się nie spisała tak, jak przewidywałam. To pewnie w akcie zemsty za to, że dawno jej nie odwiedziliśmy. Ciągle było więcej planów i lasów niż czasu i możliwości, więc wyjazd na czubajki był odkładany i odkładany na bliżej nieokreśloną przyszłość, a tydzień temu, kiedy mieliśmy właśnie tam uderzyć, wiało i lało, więc znowu wyprawa została odroczona. I w kocu się na nas najwidoczniej puszcza zeźliła, bo pochowała swoje skarby tak dokładnie, że przez długi czas myślałam, że wrócimy do domu z jednym grzybem w koszyku.

piątek, 3 listopada 2017

Wchodzimy w listopad z garścią grzybów i refleksji

listopad w lesie, grzyby w listopadzie, pierwszy listopada
     Przyzwyczajenie i tradycja to druga natura człowieka. Od lat pierwszy dzień listopada spędzamy w taki sam sposób. Za każdym razem jest niby tak samo, a równocześnie inaczej. Chłopcy co rok są starsi, zmienia się ich sposób myślenia, postrzegania świata, zadają coraz trudniejsze pytania. Pierwszy listopada traktujemy jak dzień wspomnień i pamięci, spędzany razem, nie tylko w miejscach spoczynku naszych bliskich, ale również w lesie, na spacerze. Po drodze bawimy się, szukamy grzybków i obserwujemy jak las układa się zimowego odpoczynku. W tym dniu na drogach jest duży ruch i z definicji nie ruszamy samochodu, tylko chodzimy na nogach lub korzystamy z komunikacji.