Kiedy w niedzielę zbieraliśmy z Krzysiem czubajki gwiaździste w Puszczy Niepołomickiej, nie odmówiłam sobie przyjemności odwiedzenia najładniejszego, moim zdaniem, zakątka w tym kompleksie leśnym - rezerwatu Lipówka.
Pogoda w tym dniu - zimna i wietrzna nie zachęcała do wielogodzinnych wędrówek, ale ja najchętniej spacerowałabym tam do zmroku. Dobrze, że był ze mną Krzyś, który obiema nogami twardo stoi na ziemi i przywołał mnie do rzeczywistości swoim stwierdzeniem, że jest zimno, a brzuszek daje znać, że to już pora obiadowa nastała. Mimo takich okoliczności przyrody, udało nam się nieco połazić po Lipówce i trochę jej uroków uwiecznić, dzięki czemu mogę zaprosić Was teraz na spacer w tym uroczym miejscu.
Wiatr hulał nie tylko w koronach drzew, ale i między pniami. Jego podmuchy strącały z góry całe stada jesiennych liści, a nawet podnosiły je z ziemi. Wirujące przed obiektywem listki często zasłaniały pole widzenia i na fotce widać było tylko rozmazane, szare plamy. Musiałam się wstrzelić z robieniem zdjęć miedzy fruwające "zasłaniacze" fotografowanych obiektów. Kilka razy się udało.
Wicher przeganiał po niebie stada czarnych chmur, które chwilami odsłaniały październikowe słońce, sięgające wtedy w głąb puszczańskich mroków i rozświetlające zielonkawe cienie radosnymi poblaskami.
Pierwszym, napotkanym przez nas grzybkiem, był młodziutki, tryskający wręcz czerwonym sokiem ozorek dębowy, który usadowił się u podstawy omszonego dębu. W kilku innych miejscach odkryliśmy znacznie starsze owocniki tego gatunku. Zamieszczam zdjęcia młodego ozorka i jego starszych braci, aby pokazać jak różnią się te grzybki w różnych stadiach rozwoju. Dla niewprawnego oka grzybiarza, który po raz pierwszy styka się z tym gatunkiem, mogą wyglądać jak dwa, zupełnie inne grzybki.
Po ozorkowym spotkaniu strzeliłam fotkę, która, po zrzuceniu na komputer, wprawiła mnie w zachwyt, a to nieczęsto mi się zdarza przy ocenie własnych dokonań fotograficznych. To ujęcie oddaje cały klimat tamtego miejsca i tamtej chwili, kiedy słoneczne plamy przedostające się przez drżące od podmuchów wiatru liście, tańczyły na pniach starych drzew - rzadko udaje się uchwycić taką grę świateł i cieni.
Oglądając drzewa w Lipówce, można prześledzić cały proces odchodzenia olbrzymów w nicość - od jeszcze resztkami sił żyjących, poprzez odarte ze skóry, próchniejące u podstaw, po zwalone na ziemię, będące siedliskiem nowego życia.
A nowe życie kwitnie wśród leżących pni i opadłych liści. W kilku miejscach spotkaliśmy gromadki purchawek gruszkowatych, świeżych jeszcze i jędrnych. Krzyś sprawdzał, czy nie trzeba im pomóc w rozrzucaniu zarodników, ale one nie były na to jeszcze gotowe - nie chciały "purchać".
Na powalonych pniach rosną tłumy przenajróżniejszych nadrzewniaków, których barwy i kształty można podziwiać godzinami.
Tuż obok zadomowiła się rodzinka sromotników smrodliwych, które zwabiły nas swoim charakterystycznym zapaszkiem. Nestor rodu leżał już powalony upływającym szybko czasem grzybiego życia, ale tuż obok siedziały w ściółce jaja sromotnikowe, gotowe wystrzelić ku górze.
Na owocnikach łuskwiaków złotawych i pieniężnic szerokoblaszkowych piętno swoje odcisnęła susza - pomarszczone kapelutki mówią same za siebie.
Na koniec jeszcze rzut oka na omszone pnie gigantów leśnych i gromadki czernidłaków pospolitych, które wyrosły przy drodze. Opuszczamy Lipówkę, do której pewnikiem wybierzemy się dopiero zimą.
Nasz spacer i moje z Krzychem rozmowy uwieczniłam też na kamerze, ale na obejrzenie nagrań musicie jeszcze trochę poczekać, aż powalczę skutecznie z programem do obróbki filmów.:)
jejku, jak pięknie, jak zazdroszczę, jak chciałabym mieć taki las obok siebie. Pozdrawiam i będę podglądać :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do podglądania.:) Znajdzie się jeszcze parę innych urokliwych zakątków.:)
Usuń