Za oknem nadal zima zła daje o sobie znać zawiewając śnieżynkami w okna, a ja wybrałam się na kolejne wspomnieniowe grzybobranie po moich ukochanych orawskich lasach. Odpłynęłam bardzo, bardzo daleko w czasie i przestrzeni. I trudno mi było podjąć decyzję jakie piękne grzybki pokazać. Tym razem wybrałam dla Was fotki jadalnych borowików, jakie spotkałam na Orawie w czasie moich wędrówek. Z przerażeniem stwierdziłam, że zdjęć z borowikami w roli głównej jest taki ogrom, że trudno będzie wybrać te najciekawsze. Po ostrej selekcji zostały te, które możecie obejrzeć. Jak już miałam zdjęcia, pojawiły się kolejne dylematy - od którego gatunku zacząć, a na którym skończyć, żeby żaden nie czuł się pokrzywdzony i nie zemścił się na mnie swoją nieobecnością w lasach w tym roku.;) Uznałam, ze najsprawiedliwsze będzie kryterium pojawiania się kolejnych borowikowatych gatunków w lesie. I w końcu mogę Was zaprosić na orawskie borowikobranie.
Najwcześniej, bo już w połowie maja, można spotkać borowiki ceglastopore, zwane na Orawie pociecami (poćcami). Ja poznałam je już w dzieciństwie pod nazwą "pociechy" - tak na nie mówiła moja Mama, która, jak opowiadała, zbierała je już wtedy, kiedy sama była dzieckiem - miały być "na pociechę", kiedy nie było w lesie innych gatunków grzybów, podobno bardziej szlachetnych. Teraz mówię na nie bardziej z orawska - "poćki".
Jak już wspomniałam, poćki nie były i często nie są uznawane za bardzo szlachetne grzyby, przede wszystkim chyba dlatego, że po przekrojeniu sinieją i dla niektórych wygląda to niezbyt zachęcająco. Wielu grzybiarzy pozyskujących inne gatunki, woli omijać borowiki ceglastopore ze względu na tę cechę właśnie. I nie wiedzą co tracą! Poćki to przepyszne grzyby; są twarde, jędrne, doskonałe do suszenia, marynowania, mrożenia i zjadania świeżych owocników. Ale tych, którzy ich nie chcą i zostawiają w lesie, aby spokojnie rosły sobie nadal, szanuję, natomiast ciśnienie podnosi mi każdy skopany pociuś leżący na leśnej ściółce. A niestety często się z takimi widokami spotykam.
Tubylcy orawscy w przeważającej większości borowików ceglastoporych nie zbierają, ale wielu z nich nie odpuści sobie kopnięcia takiego "szatana". Na tym polu mam pewne sukcesy - w lasach leżących najbliżej mojej lipniciej miejscówki wakacyjnej już tylko sporadycznie zdarza mi się spotykać zniszczone poćki - wieloletnia akcja uświadamiająca przynosi powoli efekty. Zdarza się też że miejscowi szukający "lepszych" grzybów, zabierają borowiki ceglastopore i przynoszą mi je na balkon, bo "tylko takie w lesie były".:) Niewielu tubylców udało się przekonać, że są to jadalne i bardzo smaczne grzyby.
Najwięcej borowików ceglastoporych można spotkać na terenach górskich, bo tam mają idealne warunki do rozwoju - kwaśne gleby oraz sporo jodeł i świerków, z którymi tworzą mikoryzę. Nie znaczy to, że nie można ich spotkać w innych typach lasów - rosną również w lasach mieszanych i liściastych, ale nigdy nie pojawiają się tam w takich ilościach jak w górach.
Młodziutkie poćki są prześliczne - mają żółto - miodowy kolorek na zamszowym futerku kapelusika i na gładkim trzonie. Są strasznie delikatne - wystarczy niewielkie otarcie o mech lub trawę, aby zmieniły swój kolor na niebieskawy. Starsze ciemnieją, ale nadal są zamszowe. Dopiero całkiem dojrzałe owocniki tracą młodzieńczy meszek. I nie są już tak delikatne - swoją masywną budową przyciągają wzrok i pokonują wszelkie przeciwności losu.:)
Rzadko są samotnikami - najczęściej rosną w grupach po kilka lub kilkanaście owocników. Kiedy pojawiają się masowo, łatwo zapełnić nimi koszyk na niewielkiej powierzchni. Niejednokrotnie zdarzało mi się zabierać z lasu same kapelusze - było ich tak dużo, że brakowało miejsca w koszykach (a w perspektywie mocy przerobowych). Wyjątkiem był ostatni rok, kiedy wszystkie grzyby, również borowiki ceglastopore, były na wagę złota - to grzybobranie było jednym z bardziej obfitych...
W czasie suszy borowiki ceglastopore pękają niczym kwiatuszki - uwypukla się spód, a wierzch kapelusza robi się płaski i pęka promieniście. Taki podsuszony pociuś, rzucony na suszarnię, w momencie jest gotowy do schowania w zimowej spiżarni grzybowego pazerniaka.
Poćki można spotkać w różnych miejscach - na gołej ściółce, we mchu, w trawie, a często przy drodze. Swojego czasu podzieliłam je zresztą na takie grupy, gdyż zauważyłam, że kiedy rosną najliczniej przy drogach, nie ma co rozglądać się za nimi w trawie czy mchu, a kiedy rosną właśnie te "trawne" i "mszyste" , nie warto łazić leśnymi drogami, bo tam jedynie jakieś pojedyncze sztuki można trafić.
Pociusie wyglądają prześlicznie nawet w trakcie swojej grzybowej śmierci - kiedy w lesie jest odpowiednia wilgotność, porastają pleśniakami, na których można zaobserwować różnobarwne kropelki.
Pisząc o borowikach ceglastoporych muszę wspomnieć również o gatunku do nich podobnym - borowiku ponurym. Na Orawie spotykany jest sporadycznie, bo lubi rosnąć pod drzewami liściastymi, na glebach zasadowych. Mimo tych ograniczeń, zdarza mi się spotykać "ponuraki" na dwóch odkrytych miejscówkach. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się znaleźć zdrowego okazu, więc do konsumpcji żaden z nich się nie nadawał.
Kolejnym gatunkiem z grupy borowikowatych jest borowik usiatkowany, który na Orawie występuje sporadycznie. Ta rzadkość występowania jest spowodowana orawskim drzewostanem, w którym dominują drzewa iglaste. Natomiast borowik usiatkowany preferuje "liściaki". Pierwszy rzut tego gatunku przypada na końcówkę czerwca/początek lipca. (W cieplejszych lasach, np. województwo Świętokrzyskie, znajdowałam je już w maju.) Później można liczyć jeszcze na dwa pojawy - w drugiej połowie lipca i około połowy sierpnia.
Informacje, które podaję, pochodzą z moich wieloletnich obserwacji tych samych miejscówek i mogą się różnić od tego, co zapodają atlasy. Na Orawie mam trzy miejscówki borowików usiatkowanych - wszystkie znajdują się w lesie iglastym z pojedynczymi drzewami liściastymi (buk, grab). I zdarza im się pojawić masowo - nigdy nie znalazłam tylu poćków czy szlachetniaków na tak małej powierzchni, jak właśnie borowików usiatkowanych.
Nie przepadam za tym gatunkiem z jednego powodu - w 99% są robaczywe. Nie wiem czym to jest spowodowane, bo przecież w tym samym czasie rośnie mnóstwo innych gatunków grzybów, a siatkusie mają robale wpisane chyba genetycznie. Sporadycznie udaje się zdobyć owocnik, który nie został zaatakowany przez złowrogą armię.
To zbiór z dwóch metrów kwadratowych, więc, jak wdać, mogą rosnąć gromadnie.:)
Borowiki usiatkowane różnią się od doskonale każdemu znanych szlachetniaków - mają przede wszystkim znacznie ciemniejsze trzony pokryte widoczną siateczką, a kapelusze w innym odcieniu brązu, który jest nieco matowy. Nieraz owocniki siatkusiów jako żywo przypominają wyglądem goryczaki żółciowe - parę razy sama z niedowierzaniem stwierdzałam, że znaleziony grzybek to naprawdę borowik usiatkowany, a nie żółciak. Nie dziwię się zatem, ze najczęściej są omijane przez grzybiarzy.
Borowiki szlachetne to spełnienie marzeń każdego pozyskiwacza grzybów. Na Orawie nazywane są białkami, co wiąże się z ich kolorem, który, jak wiadomo, zachowuje się po wszelkiego rodzaju obróbce. Orawiacy szukają właśnie tych grzybów; oprócz nich zbierają jedynie rydze (a właściwie to mleczaje jodłowe) i kurki.
Pierwsze borowiki szlachetne pojawiają sie pod koniec czerwca i zazwyczaj rosną nieprzerwanie do października - raz w większych, raz w mniejszych ilościach. Najobficiej wyrastają na zboczach Babiej Góry, gdzie w dniach największego wysypu trudno znaleźć miejsce na parkingu, a w lesie na próżno szukać ciszy i spokoju.
Najliczniejszą grupa grzybiarzy są wtedy handlarze przyjeżdżający z okolic Nowego Targu. Jadą do lasu w środku nocy i wychodzą do góry w zupełnych ciemnościach. Tam włączają latarki czołówki i schodzą w dół kosząc wszystko co wpadnie im w łapy. Koszyki noszą na plecach i wrzucają do nich takie nieoczyszczone grzybki, starając się nachapać jak najwięcej. Chodzą całymi grupami czyszcząc dokładnie las z grzybów i pozostawiając po sobie tony śmieci. O godzinie dziewiątej są już gotowi do powrotu z pełnymi koszami. A następnego dnia to samo, aż do momentu, kiedy borowiki przestają rosnąć masowo.
W takim okresie omijamy Babią Górę szerokim łukiem, wybierając lasy, w których rośnie mniej borowików, ale i ruch jest zdecydowanie mniejszy.
Na Orawie borowiki szlachetne związane są z lasami świerkowo - jodłowymi. Rosną, podobnie jak borowiki ceglastopore, zarówno w mchu, trawie, jak i na gołej ściółce, gdzie są doskonale widoczne.
Mają bardzo urozmaiconą barwę - od niemal białej u młodych owocników, poprzez miodową, do ciemnobrązowej, a czasem niemal czarnej.
Ubiegły rok z upalnym latem nie był dla nich łaskawy - te, którym udało się wyrosnąć, szybko wysychały w promieniach palącego słońca, rozwarstwiając się i pękając. Co dziwne, w przeważającej większości nie były zajęte przez robactwo.
A teraz jedne z piękniej ubarwionych borowikowatych - borowiki sosnowe. Jak nazwa wskazuje, są one związane głównie z borami sosnowymi, chociaż podobno rastają też w lasach liściastych. Mnie jednak nigdy nie udało się spotkać tego gatunku pod dębami czy bukami, jak sugerują to atlasy. Na Orawie sosen jest niewiele, więc i borowiki sosnowe są prawdziwym rarytasem.
Mimo tej rzadkości występowania, udało mi się odkryć kilka miejscówek, w których się pojawiają. Nigdy nie nazbierałam ich jednak w większych ilościach - zazwyczaj są to pojedyncze owocniki na okrasę koszyka zapełnionego innymi gatunkami.
Borowiki sosnowe zwracają uwagę przede wszystkim ciemnoczerwoną, bordową barwą kapeluszy i trzonem zabarwionym złocisto, czasem z różowym odcieniem. Znalezienie takiego uroczego grzybka jest dla mnie zawsze radosnym wydarzeniem.
Smakowo nie różnią się według mnie od borowików szlachetnych, a po obróbce mają również jasny kolorek.
I dobrnęliśmy do ostatniego gatunku orawskich jadalnych borowików - borowika górskiego. To chyba najmniej znany i najrzadziej zbierany gatunek borowikowatych. Pamiętam, że kiedy lata temu znalazłam pierwszy egzemplarz tego gatunku, zauroczył mnie swoim żółciutkim kolorem i niesamowitym zapachem. Po dokładnych oględzinach zabrałam go do domu i podjęłam próby identyfikacji.
Był nieco podobny do borowików przyczepkowych, ale nie wszystkie cechy mi się zgadzały. Dopiero w czeskim atlasie znalazłam opis gatunku, który jak ulał, pasował do mojego znaleziska. W ten sposób poznałam "hriba horskiego", który na stałe zagościł w moim koszyku i na talerzu.
Borowiki górskie mają żółto - kremowe kapelusze z wierzchu i intensywnie żółte od spodu. Również trzon i miąższ są tej samej barwy. Przepięknie pachną - aromat kumuluje się podczas suszenia. Zupa z suszonych borowików górskich jest zdecydowanie aromatyczniejsza niż z jakichkolwiek innych borowików.
Owocniki wyrastają głęboko pod ziemią i dużo czasu zajmuje im wydostanie się na powierzchnię. To jest najprawdopodobniej powodem częstego atakowania ich przez robale.
Rosną zazwyczaj w grupach po kilka owocników; tylko sporadycznie można znaleźć pojedyncze egzemplarze. Często owocniki są pozrastane z sobą, tworząc piękne wielogrzybowe rodzinki. Pierwsze borowiki górskie można znaleźć na początku lipca, a ostatnie we wrześniu.
Zdarza mi się niejednokrotnie znajdować wyrwane i porzucone (czasem nawet oczyszczone) borowiki górskie. Przypadki te świadczą o tym, że są to grzybki mało znane - zwracają uwagę swoim borowikowatym wyglądem, ale wielu grzybiarzy boi się je zjeść. I dobrze - rozsądek to podstawa udanego grzybobrania.:)
Dotarliśmy do końca orawskiego borowikobrania. Wkrótce nadejdzie pora przygotowań do wiosennych grzybobrań.:)
Teraz telefon do garści i dalejże hasać po orawskich lasach w poszukiwaniu borowików
OdpowiedzUsuńSama przyjemność.
UsuńCzekam teraz na część drugą - o podobnych trujących.
OdpowiedzUsuńPomyślę o tym.:)
Usuń