wtorek, 3 grudnia 2019

Odwiedziny u Pawełka i wycieczka do Kurozwęk

zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
     Niedziela wstała mroźna, ale słoneczna. Dzięki temu tak jakby wcześniej się jasno na niebie zrobiło niż przez te ostatnie, pochmurne dni. Zebraliśmy się w drogę dość sprawnie, bo chłopaki stęsknili się za tatą, a jeszcze bardziej za Miłoszem. Jechaliśmy do Buska, żeby odwiedzić Pawełka w połowie jego kuracji uzdrowiskowej i spotkać się z Zibim, Miłoszem i rodzicami Miłosza, których tym razem udało się namówić na wypad do Kurozwęk. Byliśmy tam co prawda w ubiegłym roku, ale chłopakom tak się spodobało, że chcieli powtórzyć wycieczkę. Poza tym pojawiła się nowa atrakcja - otwarty został browar. 

    Myślałam, że po drodze co kawałek będą na nas czyhać pułapki zastawione przez policję, bo to był poranek poandrzejkowy. Spodziewałam się, że co najmniej ze trzy razy będę dmuchać "na trzeźwość" (rekord na trasie do Buska to cztery kontrole trzeźwości), a tymczasem droga była czyściutka - jedyny patrol stał w Krakowie na Nowohuckiej i łapał jadących za szybko. Ponieważ z moich kalkulacji czasowych odpadły te wszystkie spodziewane kontrole, do Buska dojechaliśmy przed czasem. Zibi pojękiwał przez telefon, że zimno, że wcześnie, że Miłosz od szóstej nie śpi, bo doczekać się nie może... Zrobiliśmy więc dłuższy postój u Pawełka w sanatorium, żeby Zibi nabrał przekonania, że wszystkie warunki do wycieczki są idealne. W ciągu kwadransa już miał pewność, ze czyni słusznie, jadąc z nami do Kurozwęk. Ruszyliśmy na dwa samochody.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Dojechaliśmy do Kurozwęk. Pałac stoi jak stał. Pawełek z Zibim pierwsze kroki skierowali do browaru, ale miał być otwarty dopiero od 13, więc wkrótce dołączyli do nas.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Dzieci rzuciły się do wspinania na konstrukcje z pni drzew znajdujące się na placu zabaw. Rok temu Miłosz śmigał po tych pniakach razem z Miśkiem i Krzyśkiem, a teraz już tak się zestarzał, że nie chciał uczestniczyć w takiej zabawie. Ciekawe za ile lat moje chłopaki zrezygnują z takiej aktywności. Oby nie za szybko.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Poszliśmy do mini-zoo. Większość zwierzaków pochowała się przed mrozem do stajenek, ale kózki ubrane w grube futerka wcale się zimnem nie przejmowały.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Lamy też stały na wybiegu i jak nas tylko zobaczyły, zaczęły mielić pyskami ślinę, szykując się do ataku. Nauczeni przykrym doświadczeniem z roku ubiegłego, kiedy to zostałam spluta przez lamę od stóp do głów albo od głów do stóp, nie podchodziliśmy do nich na odległość umożliwiającą strzał. Za to chłopcy, na samo wspomnienie matki oplutej mazią ze śliny i przeżutej trawy, cieszyli się okrutnie i podpuszczali mnie, żebym podeszła nieco bliżej.:)Nie dałam się namówić.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
     Był też jeden koń rasy zimnokrwistej. Stał nieruchomo, jakby był zamontowany na stałe w tym właśnie miejscu. Dłuższą chwilę mobilizowałam go do wykonania jakiegoś ruchu. W efekcie schylił głowę.:)
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Były też kałuże pokryte cienką warstewką lodu, czyli doskonała okazja do zabawy i ubrudzenia się w wodnisto - błotnistej mazi. Michał i Krzyś byli zdecydowanie bardziej zainteresowani wpadnięciem do takich kałuż niż nieco starszy Miłosz, a efekt był taki, że właśnie Miłosz najładniej się upaćkał.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
     Lepszą zabawę od rozbijania lodu na kałużach zapewnił stóg słomy, na który chłopcy wielokrotnie się wspinali i schodzili, żeby znowu się wspinać. Gdyby im tylko pozwolić, zostaliby w tym miejscu godzinę albo i dłużej. Im było cieplutko, bo ganiali jak szaleni, ale reszta, której przyszło stać tylko i podziwiać sprawność młodzieży, zmarzła solidnie, bo mimo słoneczka, temperatura nie należała do tych najprzyjemniejszych.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Poszliśmy dalej, do wybiegów, na których przebywają bizony. Na jednym z pastwisk stały blisko ogrodzenia i po raz pierwszy mogliśmy przyjrzeć się im z niewielkiej odległości. Zawsze, kiedy byliśmy w Kurozwękach, stały daleko, daleko od ogrodzenia.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Po podglądaniu bizonów poszliśmy na grzybowe łąki, ale o tym będzie osobny wpis. Tam już tak nam się mróz dał we znaki, że poszliśmy do pałacu, a właściwie do pałacowej restauracji.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Zasiedliśmy za stołem i zostaliśmy po królewsku obsłużeni, jak na pałacową restaurację przystało. Posiłek zaczęliśmy od deseru, bo na dania obiadowe było za wcześnie.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Po deserze był już dostępny rosołek, a po nim przyszła pora na specjalność tego miejsca - stek z bizona.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Krzyś zamówił sobie burgera z bizonim mięsem, ale nie przewidział, że będzie w nim sos z majonezem, którego Krzyś nie lubi. Zawód na jego pażdziapie był strasznym widokiem. Burger się nie zmarnował, bo Pawełek, po tygodniowym wikcie sanatoryjnym, zjadłby nie tylko stek i burgera, ale i całego bizona z raciczkami. Ja wśród tych wszystkim mięsnych dań miałam wybór bez wyboru - bez mięsa z bizona były tylko pierogi ruskie i surówka.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
      Z pałacowej restauracji przeszliśmy do browaru.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Po drodze został ujeżdżony sztuczny bizon,
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
a pałacowy kot zwiał na drzewo.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    W browarze dostępne jest piwo produkowane na miejscu. Jest dostępne tylko tutaj. Okazało się, że oprócz piwa, w browarze można zamówić pizzę. Dzieci wydały bolesny jęk. Gdyby tylko wiedziały, że tu takie atrakcje kulinarne są dostępne, za nic nie zjadłyby ani kawałeczka bizona. Wiadomo, co będziemy jedli przy następnej wizycie w Kurozwękach.:)
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Pawełek, który jest smakoszem wszelkich dziwnych piw, był zachwycony ofertą browaru.
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Najbardziej spodobał mu się imiennik.:)
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Oczywiście zabrał na spróbowanie wszystkie nowe smaki. Już się pewnie zaprzyjaźnił z Panem Pawłem.:)
zespół pałacowy Kurozwęki, browar Kurozwęki
    Po wizycie w browarze wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy do Buska, gdzie trzeba się było kolejno ze wszystkimi pożegnać. Na koniec odstawiłam Pawełka do sanatorium i z dzieciakami pojechaliśmy do Krakowa. Z Pawełkiem zobaczymy się w sobotę, kiedy zakończy ostatni dzień zabiegowy tegorocznego turnusu sanatoryjnego.

2 komentarze:

  1. Kurozwęki były zakupione przez rycerski Ród Porajów i zostały jego główną siedzibą.Wybudowali tam pierwszy w Polsce murowany obronny dwór rycerski.Wcześniej ich główną siedzibą był Chodów koło Miechowa.Do Rodu Porajów należało między innymi całe Ponidzie.Za ostatnich Piastów i pierwszych Jagiellonów Porajowie byli najważniejszym rodem rycerskim w Polsce.Z ich rodu pochodziło około 60 biskupów,tyleż wojewodów, dwóch vicekróli i trzech prymasów.Ja również jestem przedstawicielem tego rodu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za informacje! O Twoim rodzie opowiadała trochę przewodniczka, kiedy w ubiegłym roku zwiedzaliśmy pałac, ale skupiała się bardziej na żyjących przedstawicielach, którzy "zaopiekowali" się Kurozwękami. Mnie się jeszcze marzy, żeby obecni właściciele zainwestowali trochę w hodowlę koni, które w tym miejscu były od "zawsze." Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń