Kiedy dwa tygodnie temu w lesie za Skałą zapełnialiśmy koszyki świeżutkimi pieprznikami trąbkowymi, wiedziałam, że warto będzie pojechać tam jeszcze w tym roku, bo dużo grzybków zostawiliśmy w leśnej ściółce. Zdjęcia z tamtego grzybobrania oglądali nasi znajomi - Ania z Robertem, zwani przez nas Kopercikami. Ani marzyło się pazerniactwo, więc na umówiliśmy się na wspólne grzybobranie. co prawda jesień zamieniła się w mroźną i miejscami nawet śnieżną zimę, ale, jak już wiecie, grzyby zbiera się cały rok,niezależnie od panującej aury.
Poranek był mroźny, ale pogodny i zza nielicznych chmur wyglądało słoneczko. Oczywiście Pawełek musiał pomarudzić, że jest gnębiony, szykanowany i przymuszany do niedzielnych spacerów po lesie, kiedy najlepiej byłoby spędzać czas w ciepłym łóżku. Mimo tego marudzenia przygotował sobie aparat, napełnił piersióweczkę (trzeba jakoś przetrwać ten okrutny mróz;)) i cieszył się na spotkanie i rozmowy z Robertem, który zbieraniem grzybów, zwłaszcza w zimowym lesie, zainteresowany jest zdecydowanie mniej niż Ania. Michaś z Krzychem nie marudzili nic, a nic, bo cieszyli się, że będą mogli bawić się na śniegu. Tak... Obiecałam im snieg, chociaż za oknem go nie było - w mieście szybko stopniał.
Tuż za Krakowem widoki za oknami samochodu zmieniły się na zimowe - wiedziałam już, że obiecany śnieg będzie. Pawełek oczywiście nie omieszkał skomentować tego faktu, stwierdzając, że śnieg dla dzieci i zbieranie grzybów w takich warunkach to przeciwieństwa. Z Kopercikami spotkaliśmy się w umówionym miejscu i dalej pojechaliśmy razem.
Las powitał nas śniegiem, słońcem i puściutkim parkingiem. Wydarłyśmy z Anią do przodu w kierunku wiadomego miejsca.
Pawełek z Robercikiem i piersióweczką zostali daleko z tyłu, a Michaś z Krzychem rzucali do siebie śniegiem, biegając między damską, a męską podgrupą. W ostateczności zostali z tatą i wujkiem, a my z Anią byłyśmy już na miejscu.
Chłopaki dotarły do nas, kiedy już byłyśmy w trakcie pazerniaczenia i paszcze nam się radowały.
Pieprzniki były na swoich miejscach, zgodnie z moimi przewidywaniami. Całkowicie zmrożone, niektóre przykryte lekką śniegową pierzynką. Po zerwaniu i wrzuceniu do koszyka grzechotały, jak to mrożonki mają w zwyczaju.
Nożyk do pozysku nie był potrzebny, bo zmrożone trzony pieprzników trabkowych sa kruche i łatwo się łamią w palcach. Problemem dla mnie jest niska temperatura - strasznie marzną mi ręce. Zwłaszcza po pewnym czasie zbierania, kiedy rękawiczki namokły, moje palce zupełnie zesztywniały. Z zazdrością patrzyłam na Anię, która pozyskiwała grzybki gołymi rekami i było jej ciepło.
Również Robertowi łapki nie marzły i nawet poratował mnie swoimi rękawiczkami, kiedy moje przemokły zupełnie. Dzieciom zapakowałam po dwie pary, żeby mogły zmienic po przemoczeniu; o sobie zapomniałam.
Trafialiśmy na coraz piękniejsze kolonie pieprznikowe. Pozysk trwał w najlepsze i przerywany był jedynie wydawaniem kolejnych posiłków i popitki najmłodszym.
Niektóre owocniki przymarzły do leżących na nich gałązek i trzeba się było trochę nabiedzić, żeby je uwolnić od zbędnego w koszykach balastu.
Pawełek z Robertem zrobili sobie spacerek na skraj lasu, później wrócili do nas i zaczęli pomagać w koszeniu małych grzybków. Michaś z Krzychem cały czas kręcili się wokół mnie i Ani. Zajęci własnymi zabawami, pokazywali kolejne grupy pieprzników. Sami nie zbierali, twierdząc, że od zrywania grzybów jest im zimno w ręce. Dobrze, że od śniegu i zmrożonych patyków łapki nie marzły im ani trochę.
Koszyk stopniowo się zapełniał.
Podobny los spotkał Aniowe wiaderko.
Trzeba było wydobyć pojemnik zapasowy... W czasie, kiedy zapełnialiśmy już siatkę, Pawełek, po głębokich przemyśleniach, doszedł do wniosku, że takie pozyskiwanie jest zakorzenionym głęboko atawizmem z czasów, kiedy nasi przodkowie mieszkali w jaskiniach i ilość pożywienia, jaką zgromadzili, była gwarantem przetrwania. Oczywiście zgodziliśmy się wszyscy z ta tezą. A ja mogę pójść o krok dalej - jest mi bliżej do jaskiniowców niż do współczesnych, cywilizowanych ludzi, tkwiących po uszy w sztuczności i ułudzie, chodzących na spacery do galerii.
A co jadalnego, oprócz pieprzników trąbkowych, udało nam się znaleźć? Były trzy podgrzybki brunatne. W stanie zamrożonym wyglądały świetnie, ale w domu, podczas obróbki, okazało się, że cała trójka zamarzła wraz z lokatorami. Jedyną pociechą jest fakt, że robale poniosły zasłużoną karę za zajęcie MOICH grzybków i zamarzły na śmierć.;)
Pojedynczo rosły tez lakówki ametystowe oraz monetnice maślane, którymi zaopiekowała się Ania.
Kiedy dzieciaki stwierdziły, że jest im coraz zimniej, zostawiliśmy resztę grzybków i poszliśmy z łupami w stronę samochodów. Po drodze spotkaliśmy spacerowiczów - ich miny na widok naszych łupów - widok bezcenny.
Na koniec jeszcze udokumentowałam nasze osiągnięcia pozyskowe - rewelacyjne jak na grudzień.
Pieprzniki trąbkowe po rozmrożeniu mają idealną konsystencję - są takie same, jak świeżyzna zbierana przed mrozami. Nie ustępują też smakiem wcześniejszym, przedmrozowym pokoleniom. Spokojnie można byłoby jeszcze korzystać z leśnej spiżarni, gdyby tylko mróz trzymał cały czas - jeżeli grzybki w lesie kilkakrotnie rozmarzną i zamarzną, nie będa się juz nadawały do jedzenia.
Nigdy w życiu nie widziałam ludzi wychodzących zimą z lasu z pełnymi koszykami grzybów.Muszę opowiedzieć te rewelacje dla mojej siostry,nie uwierzy,nigdy ale zdjęcia ją przekonają.Gratulacje dziewczyny
OdpowiedzUsuńNie Ty jedna Ewo.:) Po każdym, zwłaszcza takim udanym, zimowym grzybobraniu spotkam kogoś, kto pierwszy raz widzi takie cuda.
UsuńPozdrawiam cieplutko mimo mrozu.:)
Tak wczoraj ułamywaliśmy zamrożone łuszczaki zmienne. Ale było ich znacznie mniej. Piękny zbiór, Dorotka.
OdpowiedzUsuńChyba wszystkie z cienkimi trzonami tak się łamią; do grubszych siekierka potrzebna. Pozyskowych łuszczaków w grudniu nigdy nie znalazłam, a Tobie się udało.:)
UsuńRaj dla podniebienia. W Gospodarstwie Rybackim w Budach rybę przyrządzają po mistrzowsku
OdpowiedzUsuńKażdy, kto kosztuje karpia z Gospodarstwa Rybackiego Grzegorza i Teresy Wójcickich przyznaje: istne niebiosa na języku! Rolnicy zwyciężyli w kategorii Produkcja 2016 w województwie w konkursie Echa Dnia.
Koło Buska Zdroju
Dobrze wiedzieć.:) Przy okazji skorzystamy.:)
Usuń