środa, 19 lipca 2017

Wzmocniony skład Menażerii

grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Dzisiaj poziom zadziecienia Menażerii wzrósł o 100% - na spacer do lasu, oprócz Michałka i Krzysia, zabrałam wnuków mojego grzybowego przyjaciela - Zibiego. Miłosz i Klara wybrali menażeryjne grzybobranie zamiast wyjazdu na cotygodniowy jarmark w Jabłonce. Żeby zapakować całe towarzystwo do mojego wozidła, musiałam jeden fotelik wrzucić do bagażnika, dzięki czemu udało się upchać do auta całą czwórkę, a nawet pozapinać ich pasami. Na zbiórkę o 7.45 wszyscy stawili się przed czasem, więc wyruszyliśmy do "Lasu pod Małpą" zgodnie z planem.
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Tylko kawałek jechaliśmy asfaltem, później odbiliśmy na polną drogę. Co prawda każdy samochód w moich łapach musi być terenowy i dojechać do każdego miejsca, które sobie wymyślę, ale i tak Miłosz był zdegustowany mizerną prędkością i stwierdził, że jego dziadek pomyka takimi drogami z szybkością 90 na godzinę. W myślach stwierdziłam, że Miłosz jest takim samym bajarzem, jak jego dziadek, a chwilę później wszyscy odczuliśmy, że prędkość zawsze może być jeszcze mniejsza. Droga, którą my jechaliśmy do lasu, bacówkowe owce, po porannym udoju, wyruszały na łąki, żeby się najeść. Nasza prędkość spadła do zera. Musieliśmy przeczekać aż całe stado nas ominie.
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Chwilę to trwało. Dzieciaki najpierw otworzyły okna, żeby dotknąć owieczek, ale w szybkim tempie zaraz te okna zamykały, stwierdzając, że owieczki wonieją rozsiewając smrodek. W końcu stado przeszło i mogliśmy jechać dalej. Zaparkowaliśmy przy składowisku drzewa i ruszyliśmy całą ekipą w las. Zaraz na wstępie zaatakowały nas ogromne bombiory - dojrzałe, czerwone poziomki, na które dzieciaki rzuciły się,jakby nie dostały śniadania. Grzybki musiały poczekać.
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Pierwsze było stadko kurek, na które rzuciła się cała banda. Nie miałam co zbierać, bo w sekundzie wszystkie wyrwali, rzucili w jedno miejsce mówiąc: "Mama/ciocia - obrób, a my szukamy dalej!" To ja grzecznie obrabiałam, oddając każdemu, co kto wyrwał, a oni zamiast szukać, kontrolowali, czy aby na pewno nic nie pomylę przy rozdzielaniu łupów.
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
    Kawałek dalej czekały na nas podgrzybki brunatne. Chociaż piękne i młode, nie nadawały się do zabrania, bo padły wcześniej łupem robali.
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Rosły również borowiki szlachetne - młode i świeże. Niestety, nawet te maluchy w większości nadawały się tylko do pozostawienia w lesie. Wiele z nich dyskwalifikował sam dotyk (miały gąbczastą konsystencję), więc nawet ich nie ruszaliśmy.
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Na borowikowym odcinku lasu trafił się pniaczek, na którym wyrosły galaretki kolczaste. Michaś i Krzyś wiedzą od dawna, że te żelki można jeść na surowo i zawsze po kilka w lesie zjadają. Dla Miłosza i Klary była to nowość. Dzieciaki rzuciły się do próbowania galaretków i musiałam interweniować, żeby się o nie nie pokłóciły. W efekcie podzieliliśmy znalezisko na równe części i cała czwórka mogła zjeść po kilka żelkowych języczków.
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Dzieciakom dość szybko znudziło się zaangażowanie w poszukiwania grzybów, których za wiele nie było i zajęły się bieganiem i leśnymi zabawami, przeplatanymi pytaniami mniej zaprawionych w leśnych bojach Miłosza i Klary, kiedy WRESZCIE dojdziemy do małpy. To nie była nawet połowa zaplanowanej trasy, ale stwierdziłam, że dadzą radę, więc nie planowałam skracania wędrówki. Dzieci przegapiły przydrożnego, ogromnego borowika ceglastoporego, ale chętnie zawróciły, żeby go obejrzeć. Miłosz nie mógł przeboleć, że takiego wielkiego grzyba tylko uwiecznimy na zdjęciu. Chwilę musiałam go przekonywać, że nie ma sensu ruszać takiego wiekowego owocnika, któremu już pleśń zaatakowała kapelusz. Giganciak pozostał na swoim miejscu.
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Niedaleko od staruszka uszliśmy, kiedy na poboczu leśnej ścieżki w oczy rzuciły nam się gołąbki śmierdzące. Dzieci oczywiście musiały sprawdzić, że naprawdę trochę śmierdzą.:)
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     A później weszliśmy na tereny borowikowe. Królem borowików został Krzyś - jedyny, któremu chciało się jeszcze nurkować w młodnikach i szukać wśród borowin. Najładniejsze sztuki wpadły w jego łapki.:)
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Schodziliśmy powolutku w kierunku małpy. Na trasie wyskoczył pierwszy tegoroczny muchomor czerwony.
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Wreszcie dotarliśmy do strzegącej tego lasu małpy. I okazało się, że ona już dogorywa, a jej nadwątlone siły zostały wzmocnione przez Maria. Mario to podobno bohater gier komputerowych... Nie miałam przyjemności poznać go wcześniej, ale dzieciom nie był obcy. Zostałam zatem uświadomiona kto zacz.:)
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Od małpy i Maria nie było już daleko do samochodu. Dzieci, które wcześniej zjadły śniadaniowe kanapki (Krzyś pomógł w neutralizowaniu jedzenia Miłoszowi i Klarze), zapodałam dzieciakom drożdżówki zakupione po drodze do lasu. Cukier zrobił swoje - do auta dzieciarnia dopadła biegiem, a Krzychu nawet porwał koszyczek ze zbiorem swoim, moim i Michałkowym. Wszak do zdjęcia grupowego trzeba się prezentować godnie.:)
grzyby 2017, grzyby w lipcu, dzieci na grzybobraniu, grzyby na Orawie
     Wróciliśmy do domu w porze obiadowej, więc zamiast zająć się grzybami, musiałam nakarmić wygłodniałe towarzystwo, bo drożdżówki zostały już tylko wspomnieniem. Na apetyt dzieciarni w czasie wakacji nie mogę narzekać.:)

4 komentarze:

  1. Witaj Dorotka. Zaskoczyłaś mnie tym galaretkiem kolczastym,obejrzałam i poczytałam o nim.nie widziałam nigdy a o tym że można zjeść grzyba na surowo, o rany.Pewnie i inne tez można spróbować. Co ja w ogóle wiem o grzybach hii,okazuje się że nic.Brawo dla Krzysia za borowiczki piękne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krzychu był cały dumny ze swoich znalezisk. On jest zdecydowanie najbardziej grzybnięty ze wszystkich moich "podopiecznych".:)
      A z wiedzą grzybową to jest tak, że im więcej się wie, to ma się świadomość, że wie się mało.:)

      Usuń
  2. Hej!
    Dorota, po delektowaniu się samotnym, intymnym i bliskim kontakcie z naturą i kurkami, powrócił czas na realia życia czyli powrót do rzeczywistości ;-)
    Ale, że nasze (i nie tylko) dzieci i wnuki, to nasza przyszłość, więc siłą woli (i godnością osobistą) dbajmy o nie, czyli o siebie :-D
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze trzeba w końcu wrócić do rzeczywistości. Ważne, żeby ją sobie tak ukształtować, aby nie była zbyt męcząca, a czasem móc ją opuścić.:)
      Pozdrawiam serdecznie Bogusławie!

      Usuń