Na hasło "muchomor" przed oczami wyobraźni momentalnie staje piękny czerwony kapelusz upstrzony białymi kropkami. W drugiej kolejności pojawia się trupia czacha i na myśl przychodzi muchomor zielonawy - najgroźniejszy truciciel polskich lasów. Generalnie nazwa muchomor kojarzy się każdemu z niebezpiecznym, trującym grzybkiem. Jednak wśród muchomorów jest sporo gatunków, które wcale nie są szkodliwe, a wręcz przeciwnie - mogą być zbierane, przyrządzane na wiele sposobów i zjadane ze smakiem. Dla mnie najsmaczniejszym spośród nich jest muchomor czerwieniejący. Dotychczas nie spotkałam osoby, która po skosztowaniu tego gatunku, nie byłaby zachwycona jego smakiem. Zapraszam do bliższego zapoznania się z muchomorkiem czerwieniejącym, zanim jego owocniki pojawią się w lesie.
Moja przygoda z jadalnymi muchomorami zaczęła się kilkanaście lat temu. Podczas jednego z grzybobrań w orawskich lasach spotkałam starszego pana, który zbierał gałęzie. Ponieważ był zainteresowany zawartością mojego koszyka, wdałam się z nim w pogawędkę. Pooglądał mój zbiór, trochę się zdziwił, że zbieram poćce (borowiki ceglastopore) i gołąbki. Później zebrało mu się na grzybiarskie wspomnienia z dzieciństwa. Trochę mi się spieszyło na dalsze poszukiwania grzybów, ale tak jakoś głupio było się pożegnać i odejść. Wysłuchałam więc opowieści, jak to po wojnie grzyby ratowały miejscową ludność przed głodem.
Dowiedziałam się też, że w lesie, po którym chodzę, rosło kiedyś mnóstwo czopów (dwupierścieniaków cesarskich), które są obecnie niezwykle rzadkie, a miejscowi, oprócz gatunków uznanych powszechnie za jadalne, zbierali i jedli również muchomory, które nazywane były "różowkami". W pierwszej chwili pomyślałam, że będzie to opowieść podobna do tej, jaką wysłuchałam jeszcze w dzieciństwie od mojej ciotki, mieszkającej w podkrakowskiej wsi. Bohaterami tamtej opowieści z dzieciństwa były muchomory czerwone, które według relacji ciotki, były zbierane i jedzone przez "ruskich" żołnierzy. Ludzie ze wsi mieli wówczas podchodzić do "ruskiego obozowiska" i patrzeć, czy oni naprawdę te grzyby jedzą. Wniosek z tej opowieści był jednoznaczny - ruski wszystko strawi.
Zaczęłam wypytywać mojego rozmówcę o te różowki. Nie za bardzo umiał mi powiedzieć jak one wyglądają, ale zapewnił, że nie są to muchomory czerwone. Dodał też, że w Polsce to teraz ich tu w okolicy nikt nie zbiera, ale na Słowacji są tacy, którzy zbierają i jedzą.
Rozmowa ze starym Orawiakiem była dla mnie wystarczająca inspiracją do poszukiwania informacji na temat tajemniczych jadalnych muchomorów. Przekopałam dostępne źródła (grzybowych informacji nie było wówczas tyle, co obecnie) i doszłam do wniosku, że najprawdopodobniej chodzi o muchomora czerwonawego/muchomora czerwieniejącego.
Zaczęłam wypatrywać tych grzybów podczas grzybobrań. Okazało się, że w "moich" lasach jest ich całkiem sporo; po prostu wcześniej nie zwracałam na nie uwagi, traktując je jak wszystkie inne muchomory, czyli grzyby nadające się do podziwiania, a nie pozyskiwania. Zaczęłam przyglądać im się dokładniej, kilka owocników rozebrałam na części pierwsze, aby dokładnie sprawdzić wszystkie cechy charakterystyczne.
Z jednej strony kusiło mnie, żeby zaryzykować i sprawdzić na sobie czy aby na pewno dobrze je oznaczyłam, z drugiej była obawa, że jednak mogłam się mylić. Nie znałam wówczas nikogo, kto mógłby potwierdzić lub rozwiać moje wątpliwości, a dodatkowo moja mama, z którą najczęściej chodziłam na grzyby, była zdecydowanie przeciwna takiej próbie. Tak minął jeden sezon letnio - zimowy. W następnym roku już nie wytrzymałam i spróbowałam muchomora czerwieniejącego. Zaczęłam od jednego małego owocnika. Był smaczny. Od tej pory zaczęłam zbierać muchomory czerwieniejące.
Moja mama, dość otwarta na nowe gatunki grzybów, muchomorów w koszyku nigdy nie zaakceptowała. Ja natomiast do dziś chętnie je zbieram.
Wiele osób, które słyszały o muchomorach czerwieniejących, a nawet oglądały je na zdjęciach, ma dylematy podobne do moich z czasu, kiedy poznawałam ten gatunek. Doskonale rozumiem takie obawy. Najprostszym i najlepszym sposobem na pierwszy pozysk muchomorów jest grzybobranie w towarzystwie kogoś, kto muchomory czerwieniejące zbiera i zjada. Jeżeli raz zobaczy się ten gatunek "pod nadzorem" muchomorowego wyjadacza, bez problemu będzie się go rozpoznawało.
Miałam przyjemność pokazywać muchomory czerwieniejące w ich naturalnym środowisku kilku osobom, które nie były pewne czy dobrze je rozpoznają. Każdorazowo okazywało się, że potrzebowali tylko potwierdzenia - doskonale potrafili samodzielnie znaleźć i oznaczyć ten gatunek.
Muchomory czerwieniejące są dość licznie występującym gatunkiem. Rosną zarówno w lasach liściastych, jak i mieszanych i iglastych. Najwcześniej ich owocniki znajdowałam w połowie maja, najpóźniej w listopadzie. Najwięcej rośnie ich w miesiącach letnich - lipcu i sierpniu. Pojawiają się bardzo szybko po deszczu i stosunkowo szybko się starzeją.
Nie lubią suszy (jak większość grzybów), kiedy to ich kapelusze pękają promieniście i upodabniają owocniki do kwiatów. Nie służy im również nadmiar wilgoci. Kiedy w lesie jest bardzo mokro, w szybkim tempie pleśnieją, nie osiągając dorosłości.
Muchomory czerwieniejące są bardzo zmienne pod względem wyglądu. Z moich obserwacji wynika, że w górskich lasach iglastych ich owocniki są zdecydowanie masywniejsze niż w lasach liściastych czy sosnowych.
Również ich kształty i kolorystyka bywają odmienne. Kolor ich kapeluszy waha się od bladocielistego, przez różne odcienie różowości, do niemal brązowawego. Również łatki pokrywające kapelusz mogą mieć rozmaite wielkości - od sporych kawałków, przez delikatne kropki po niemal gładką powierzchnię, pozbawioną tego charakterystycznego dla muchomorów atrybutu.
Jest jednak cecha, która charakteryzuje wyłącznie muchomora czerwieniejącego i jest związana z jego nazwą. Owocnik po przełamaniu czy przekrojeniu zmienia kolor - robi się różowy/czerwonawy. Widać to doskonale na bulwiastej podstawie trzonu, która najczęściej jest robaczywa. W miejscach, gdzie larwy wygryzły swoje korytarze, widoczny jest wyraźnie różowy kolorek.
Wydaje mi się, że w przypadku tego gatunku przebarwienia lepiej widoczne są na miąższu trzonu niż kapelusza, ewentualnie po odłamaniu/odcięciu trzonu od kapelusza. Czerwieniejący miąższ umożliwia odróżnienie muchomorków czerwieniejących od nieco podobnych do nich muchomora twardawego (wg jednych źródeł jadalny; wg innych niejadalny) i muchomora plamistego (trujący).
Drugą cechą muchomorów czerwieniejących, wyróżniającą ten gatunek, jest pierścień z charakterystycznymi bruzdami (prążkami). Pierścień jest dość szeroki i zwisający.
Za pomocą tej cechy możemy definitywnie wykluczyć trującego muchomora plamistego, który nie ma prążków na pierścieniu (ma gładki pierścień).
Muchomor twardawy ma co prawda prążkowany pierścień, ale zawsze możemy zastosować w rozpoznaniu kryterium czerwieniejącego miąższu. Muchomory twardawe rosną głównie w lasach iglastych; pod liściastymi drzewami trafiają się rzadko. Poza tym, gdyby nawet ktoś zjadł muchomora twardawego, nic by się nie stało. Próbowałam jak smakują muchomory twardawe, ale mi nie spasowały, więc ich nie zbieram.
Muchomory czerwieniejące nadają się właściwie do wszystkich potraw grzybowych. Ja ich nigdy nie suszyłam, bo generalnie do suszenia wykorzystuję przede wszystkim grzyby rurkowe, których mam zazwyczaj na tyle dużo, że nie muszę eksperymentować z suszeniem grzybów blaszkowych.
Ze świeżych muchomorów czerwieniejących można ugotować smaczną zupę z dodatkami, jakie kto lubi. Ja przed gotowaniem zmywam z nich kropki, bo w zupie takie pływające farfocle wyglądają mało estetycznie.
Można też po prostu wrzucić je na masło roztopione na patelni i zjeść po podsmażeniu. Jednak moją ulubioną potrawą ze świeżych muchomorów czerwieniejących są kotlety, robione dokładnie tak samo, jak kaniowe.
Jak już się nasmaży tyle kotletów, że nie można ich zjeść od razu, warto włożyć je do słoika, zalać zalewą octową i zapasteryzować. W tej postaci sa również przesmaczne.
Do zupy czy na kotlety wykorzystuję zazwyczaj duże, rozłożone już kapelusze, natomiast te mniejsze, które nie rozłożyły się jeszcze, marynuję. Do marynaty również zmywam z kapeluszy kropki, a czasem nawet zdejmuję skórkę (schodzi zdecydowanie lepiej niż z maślaków).
Zbierając muchomory czerwieniejące trzeba dobrze sprawdzać, czy nie mają lokatorów, bo wszelkie robaczki bardzo chętnie atakują te grzyby. Zazwyczaj zajmują trzon, od dołu, a reszta owocnika jest zdrowa. Niemniej zdarza się również tak, że trzon od połowy jest czysty, a w kapeluszu znajdują się ślady działalności małych konsumentów.
Jeżeli ktoś z Was zdecyduje się na zebranie i jedzenie muchomorów czerwieniejących, niechaj sprawdzi dokładnie swoje znalezisko i porówna ze zdjęciami atlasowymi. Ja mam już ten gatunek dobrze opatrzony w różnych środowiskach i warunkach atmosferycznych, ale początkujący muchomorozbieracz musi zachować ostrożność. Najlepiej jakbyście mogli za pierwszym razem skonsultować swoje znalezisko z kimś doświadczonym. W razie potrzeby służę pomocą.:)
I znowu ciekawostka,przeczytałam,pomyślałam i chyba bym się nie odważyła.Sama nazwa muchomor odrzuca.Ale znawcy pewnie się zajadają,żyjesz więc niektórzy spróbują hii
OdpowiedzUsuńTo wiadomo, że odrzuca! Od muchomora przecież mrą muchy.;) Może się Ewo skusisz na spróbowanie w tym roku.:) Słoiczek jakiś dla Ciebie na pewno się znajdzie.:)
UsuńParę lat wstecz spotkałem Pana w lesie miał lekko skośne oczy. W koszyczku kapelusze muchomorów czerwieniejących. Wyjasnił mi łamaną polsczyzną, że to są najlepsze grzyby i on innych nie zbiera.Zdziwiony powiedziałem smacznego. Podziękował odchdząc powiedział łamaną polszczyzną że grzybów co mam w koszyku on nie jada a miałem podgrzybki i prawdziwki.
OdpowiedzUsuńJa tam taka wybredna nie jestem jak spotkany przez Ciebie grzybiarz muchomorowy; biorę również podgrzybki i prawdziwki.:)
UsuńTeraz już nie przejdziesz koło nich obojętnie.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyczerpującą wypowiedź.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo! :)
UsuńDziękuję! Pozdrawiam, dużo zdrowia i grzybków zyczę! :)
OdpowiedzUsuńDlaczego nikt nie pisze o najistotniejszej cesze, która odróżnia go od jedynego muchomora trującego do którego jest podobny a mianowicie muchomora plamistego.
OdpowiedzUsuńOtóż muchomor czerwieniejący ma dół trzonu w postaci bulwy natomiast plamisty wyrasta z pochwy i ma prążkowany brzeg kapelusza.
Czerwienienie owocnika nie jest istotną cechą bo u młodego i zdrowego okazu długo by trzeba było czekać.
Zbierając trzeba wyciągać go razem z całym trzonem by ocenić bulwę jak wygląda