piątek, 8 grudnia 2017

Znowu do nas przyszedł z prezentami!

Prezenty od Mikołaja
      Oczekiwanie na Mikołaja, a właściwie bardziej na prezenty, które miał przynieść, było straszne - wiązało się z nadzieją i niepewnością. Z jednej strony chłopcy są przekonani o swojej codziennej grzeczności, jednak ze strony drugiej zdają sobie doskonale sprawę, że tak nie do końca są zawsze tacy idealni.;) Jak to dzieci... Wiele do życzenia pozostawia też porządek na ich biurkach i półkach. Do większości kolegów Michałka i Krzysia Mikołaj przyniósł prezenty już we wtorek, a u moich chłopaków nie było tego wyczekiwanego gościa. Zapewne Mikołaj doskonale wiedział, że we wtorki chłopcy mają mnóstwo popołudniowych zajęć i nie zdążyliby się wystarczająco długo nacieszyć prezentami przed snem, więc zdecydował, że obdaruje wcześniej inne dzieci, a do Michasia i Krzysia przyjdzie w ten właściwy dzień - szóstego grudnia.

     W środę rano chłopcy najpierw przeszukali wszystkie znane z poprzednich lat skrytki i stwierdziwszy, że nocą prezenty się nie pojawiły, jeszcze posprzątali na biurkach, żeby Mikołaj miał gdzie położyć to, co dla nich przyniesie. Zawiozłam ich do szkoły. 

     Kiedy  jechałam po nich do szkoły, sama rozglądałam się za saniami z Mikołajem, bo to już najwyższa pora była, żeby te prezenty przyniósł. Żeby rozpaczy nie było. Wypatrzyłam go nad sąsiednim blokiem. Skoro był tak blisko, wiedziałam, że zdąży podrzucić upominki zanim wrócimy ze szkoły.:)
Prezenty od Mikołaja
Oczywiście, kiedy tylko pojawiłam się w szkole, padło pytanie, czy był. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że ja się z nim osobiście nie widziałam, ale zauważyłam go nad blokiem stojącym obok naszego, więc pewnie już obdarował mieszkające tam dzieci i być może właśnie teraz dobija się do naszych drzwi... Emocje sięgnęły zenitu - chłopcy najchętniej wyskoczyliby z samochodu, żeby go rozpędzić, zamienić w rakietę i wysłać drogą powietrzną, zdecydowanie szybszą od naziemnej. A tu nie bardzo można było przyspieszyć, bo sporo osób chciało dotrzeć do swoich domków na spotkanie z Mikołajem.

      Weszliśmy wreszcie do domu. W przedpokoju panował już mrok przedwieczorny, ale i tak w oczy Krzysia rzucił się konik stojący na szafce pod wieszakami na ubrania. Co prawda przyniósł mi go poranny Mikołaj i zostawiłam go w tym miejscu zupełnie przypadkowo, ale to był wstęp do wybuchu okrzyków: "Patrz, jaki piękny konik! Świeci w ciemności! On tu był!" Kto tu był? - zapytałam, ale nie doczekałam się odpowiedzi, bo Krzyś w butach i kurtce już był w pokoju chłopaków i wydawał kolejne okrzyki.: "Michał! No twoim biurku jest ogromne pudło! Ja też dostałem prezent!"
Prezenty od Mikołaja
     Musiałam chłopców nieco przystopować i zmobilizować do rozebrania się przed spodziewanym szaleństwem.  Michaś wziął do rąk swój wymarzony prezent i ugiął się pod jego ciężarem. "Ale wielki i ciężki" - powiedział z niedowierzaniem. Zapytałam go więc, czy sobie nie zdawał sprawy z tego, że ten zestaw jest taki duży. A Michaś na to:"To jest naj-więk-szy  ze-staw lego tech-nic. I kosztuje ponad tysiąc!" O tym Michałek wiedział, ale i tak wydawało mu się, ze to będzie mniejsze pudło. A Michałek dodał jeszcze tylko, że to dobrze, że Mikołaj ma tyle kasy, bo mama pewnie by mu takiego drogiego prezentu nie kupiła... 

    Wiem z pewnego źródła, że Mikołajowi udało się znaleźć znacznie tańszy sklep od tego, w którym Michałek na stronie internetowej znalazł prezent, o który prosił Mikołaja, ale nie to było istotne w tym momencie. Nie bardzo podoba mi się, kiedy Michał podkreśla jaką wartość pieniężną mają zabawki, które z różnych okazji trafiają w jego łapki (wszystko sobie potrafi sprawdzić w internecie, więc ma pełną wiedzę w tym zakresie). W momencie znalezienia prezentów nie było sensu rozmawiać z nim na ten temat, ale następnego dnia sobie podyskutowaliśmy pod kątem nie przechwalania się przed kolegami jaki drogi prezent dostał. Mam nadzieję, że zrozumiał, co chciałam mu przekazać i będzie cenił nie tylko te najdroższe prezenty, ale i inne "dary losu", które dostaje przecież każdego dnia.
Prezenty od Mikołaja
    Ale wróćmy do momentu oglądania prezentów. Pomogłam Michałkowi ułożyć pudło na podłodze, a on oglądał je starannie ze wszystkich stron. Ewidentnie był pod wrażeniem. W realu zestaw wyglądał doskonalej niż na monitorze komputera.
Prezenty od Mikołaja
     Kiedy Michałek głaskał pudło z klockami, Krzyś szarpał i rozrywał opakowanie ze swoim prezentem.
Prezenty od Mikołaja
    Kiedy wydostał karabin z pudła, posmutniał. Zapytałam, co się stało. Krzyś chciał jeszcze większą wyrzutnię pocisków, jaką widział w internecie. Mikołaj miał problem z jej zdobyciem, bo co sklep, to towar był niedostępny, więc wybrał drugi pod względem wielkości i ilości pocisków model. Chwilę musiałam Krzycha przekonywać, że z karabinem, który dostał spokojnie zawojuje pół świata i jeszcze trochę. Kiedy zaczął próby, okazało się, że rozczarowanie w momencie przerodziło się w zachwyt nad nową bronią.:)
Prezenty od Mikołaja
    Tymczasem Michałek zaczął wydobywać ze swojego pudła kolejne woreczki z klockami i instrukcję. "Patrz mamo jaka gruba instrukcja! 549 stron!" Pomyślałam wtedy, ze będę zmuszona pomagać Michałkowi w budowaniu, bo z taką ilością klocków może sobie nie poradzić. Na moje szczęście, myliłam się.Michaś bez trudu zapanował nad modelem.
Prezenty od Mikołaja
    Podczas tych wszystkich czynności Krzyś zdążył jeszcze sprawdzić, że do mamy i taty też Mikołaj przyszedł. Szybko rozpakowałam swoje talerze (dobrze je Mikołaj wybrał; bardzo mi się podobają:)) i jeszcze szybciej sprzątnęłam je z pola ostrzału. Pawełek nie mógł z nami cieszyć się wizytą Mikołaja, bo był w tym dniu na drugim krańcu Polski, w Gdańsku.
Prezenty od Mikołaja
    Michał budował, a Krzyś strzelał. Postawił sobie w butelki po wodzie mineralnej na stole, położył obok siebie wszystkie swoje karabiny i do wieczora ćwiczył celność oka. Nie bardzo można mu było zrobić zdjęcia, bo przemieszczał się w tempie błyskawicy, wykonując pomiędzy kolejnymi strzałami wywrotki, zwroty, czołgania i tym podobne manewry. 

    Strzałki z nerfów, choć miękkie i krzywdy nie robią, potrafią całkiem dobrze zostawiać ślady na ścianach. W związku z tym, nasza ściana za jadalnym stołem, nie dość, że oznakowana śladami rozmaitych potraw, z których najtrudniej zmyć barszcz czerwony i sos pomidorowy, zyskała dodatkową dekorację ze śladów po Krzysiowych pociskach. Muszę się zmobilizować i pomalować ten fragment, bo wyczyszczenie go jest niemożliwe.
Prezenty od Mikołaja
    A Michałek poświecił dwa popołudnia na składanie koparko-ładowarki górniczej i jeszcze nie skończył budowania tego wielkiego modelu. On się cieszy z nowej zabawki, a ja kombinuję jak tu rozciągnąć przestrzeń użytkową naszego niewielkiego mieszkania. A tu Krzyś już zaczyna mówić o Gwiazdce i prezentach, jakie na pewno przyniesie pod choinkę... Michał też zapewne zacznie myśleć o Gwiazdce natychmiast po skończeniu budowli, którą się zajmuje obecnie.
Prezenty od Mikołaja

4 komentarze:

  1. Jaki hojny Mikołaj był.Do tego składania to trzeba cierpliwości dużo ,pewno synkowi zajmie to czasu a drugi miał natychmiast pole walki:).To takie fajne jak prezenty trafione i tyle radości mają dzieci.Super ,że Michał bez pomocy daje rade taką budowlę dużą poskładać bez pomocy.Wyobrażam sobie jak było w tym samochodzie w drodze powrotnej ze szkoły ,nie zazdroszczę ani Tobie -słuchać a im tego strasznego oczekiwania żeby do domu dopaść wreszcie:)Ten Mikołaj choć taki już staruszek ale gust ma fajny,talerze kupił takie ładne,te do zupy takie miseczkowe są najlepsze i do wszystkiego będą pasować na stole.Kiedyś Mikołaj mojemu synowi przyniósł auto zdalnie kierowane takie z pilotem ,ale zapomniał kupić baterii żeby to działało ,następny dzień to święta tez ,wszystko zamknięte,nawet nie będę pisać jaki był płacz ,baterii nie było skąd dorwać ,porażka na całego ,prezent koszmarek.Dopiero po 2 dniach kupiłam ale to już nie to :((No to teraz następne oczekiwania co pod choinką :) i fajnie jak dzieci mają swoje radości.Pozdrawiam weekendowo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michałek wczoraj zakończył pracę. Trzy popołudnia mu zajęło zbudowanie machiny, która obecnie panoszy się na połowie miejsca podłogowego w pokoju chłopaków. Jestem dla niego pełna podziwu, bo mnie by się szybko znudziło takie budowanie.
      Samochód bez baterii musiał być strasznym przeżyciem. Nas już kilka razy w takich sytuacjach ratowały baterie wyjmowane z innych urządzeń i wkładane do nowej zabawki. Jeszcze dwa tygodnie i Gwiazdka...
      Pozdrawiam sobotnio!

      Usuń
  2. Oj jaka opowieść.Chłopaki szczęściarze.Michałek to już jest inżynier,takie maszyny składać,rany Julek,przecież tam było tak duzo części,jak to połączyć,jestem pełna podziwu.Ja jak zwykle nic a nic na Mikołaja,ci co mogliby czymś obdarować są daleko,daleko.Ale to nic.Ściskam was mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mikołaj jeszcze pewnie będzie działał i do Ciebie Ewo też zawita na pewno.:)
      Michał ma zdecydowanie zdolności techniczno - inżynierskie. Ten zestaw jest dla dzieci od 12 lat, a Michał ma niecałe 9 i samodzielnie zbudował wszystko. Teraz to już chyba zostaną dla niego zastawy dla dorosłych .
      Sobotnie uściski jeszcze przed świtaniem.:)

      Usuń