poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Śmigusowanie w Dolinie Będkowskiej

Dolina Będkowska, dolinki podkrakowskie
    Rano menażeria próbowała się nieco buntować, twierdząc, że już było dość spacerów, pogoda nie taka itd., itp. Musiałam użyć konkretnych argumentów, żeby wygnać całe towarzystwo w teren. Temperatura uniemożliwiała tradycyjne śmigusowanie, więc sprzęt polewający został w domu. Za to Pawełek wziął sobie dżipsa, żeby udokumentować odległość mojego znęcania się nad biednymi stworzeniami mającymi obolałe odnóża. Młodsza menażeria zaczęła się ochoczo zbierać, kiedy została poinformowana, że zobaczy na dzisiejszej wyprawie Dupę Słonia. No cóż, podstawa, to właściwa motywacja.:)

Dolina Będkowska, dolinki podkrakowskie
    Wzdłuż trasy naszej wędrówki wił się malowniczy strumyczek, w którego wodach przeglądały się bezlistne jeszcze drzewa. Woda jest dla młodych zawsze kusząca i trzeba było ich dobrze pilnować, żeby się "przez przypadek" nie ześmigusowali w potoczku przy kilkustopniowej temperaturze. Dzięki zamontowanym dookoła głowy oczom udało się dziatwę ustrzec przed chorobotwórczym niebezpieczeństwem drzemiącym w lodowatej wodzie.
Sarcoscypha, czarka, Dolina Będkowska
    W wytypowanych miejscach buszowałam w przydrożnych krzaczorach w poszukiwaniu wiosennych grzybków. Jedno z nich okazało się strzałem w dziesiątkę - odkryłam nowe dla mnie stanowisko czarek. Akurat na chwilę słoneczko wyjrzało zza chmur, więc warunki do sesji foto były świetne.
Sarcoscypha, czarka, Dolina Będkowska
    Jeszcze rok temu czarki były chronione; od tego roku można je pozyskiwać całkiem legalnie. Dlatego też kilka owocników zabraliśmy z sobą. Nie są to grzybki, które wynosiłoby się z lasu koszami, ale jak się je znajdzie to wypada ich pokosztować - najlepiej na surowo (mają taki lekko rzodkiewkowy smak) albo jako dodatek do sałatek wiosennych.
Sarcoscypha, czarka, Dolina Będkowska
     Czarki są niezwykle urokliwymi i wdzięcznymi do focenia grzybkami. I jednymi z pierwszych wiosennych, więc ich znalezienie zawsze wywołuje dużo radości.
Dolina Będkowska, dolinki podkrakowskie
    Idąc dalej, trenowaliśmy wspinaczkę nisko- i wysokoskałkową. W pokonywaniu stromizn nieodzowna była pomocna dłoń czuwająca nad bezpieczeństwem szalonych wspinaczy. Po pokonaniu szeregu skałek i skał dotarliśmy do uroczego miejsca, w którym znajduje się największy na Jurze Krakowsko - Częstochowskiej wodospad.
Dolina Będkowska, dolinki podkrakowskie

Dolina Będkowska, dolinki podkrakowskie
    Wodospad zaliczyliśmy bez umoczenia. Kiedy oderwaliśmy wzrok od wody rozbryzgującej się na omszałych kamerdolcach, wzrok nasz padł na wyłaniającą się zza krzaków Dupę Słonia. Sama nazwa skały wywołała u Michałka i Krzycha spory entuzjazm. Widok uruchomił wyobraźnię i chłopcy, przekrzykując się, zaczęli wymyślać historie, w których kamienna Dupa robi równie kamienną kupę. Stosowną do własnej wielkości. 

    Gdy tak wybuchali śmiechem z powodu Dupy i kupy (no przecież każdy wie, że to niebywale śmieszny temat), mnie się przypomniało jak niespełna miesiąc temu chłopcy dostali do zabawy duże kartonowe pudło, w którym przywieźliśmy ze sklepu krzesła. Spokojnie mieścili się w środku obydwaj z akcesoriami. Początkowo pudło robiło za windę. Później zażyczyli sobie wycięcia w jednej ze ścian otworu. Krzyś zarządził, że karton będzie "czongiem" i przez chwilę strzelali przez dziurę klockami. Ale prawdziwa zabawa zaczęłą się w momencie, kiedy czołg przeszedł metamorfozę i stał się DUPĄ. A dupa zaczęła robić kupę. I tak przez dwie godziny - dzieci nie było (tzn. starzy mieli święty spokój) - wnosili do kartonu=dupy klocki, wyrzucali przez dziurę, zbierali, wyrzucali... Wiele razy zbierali i wyrzucali. A wszystkiemu towarzyszył cudowny, beztroski, dziecięcy śmiech. Tak jak dzisiaj przy Dupie Słonia.
Dupa Słonia
    Po raz kolejny powiało śniegiem, który nas delikatnie pośmigusował, ale nie przejęliśmy się tym zbytnio i zmierzaliśmy do wyznaczonego na dzisiaj celu - źródeł strumyka w Dolinie Będkowskiej. O tym, że dotarliśmy na miejsce, poinformowała nas stosowna tablica. Bez niej nie do końca bylibyśmy pewni, czy to naprawdę początek Będkówki, ponieważ powyżej źródła też sączył się maleńki ciek wodny.
Dolina Będkowska, dolinki podkrakowskie
    Michał i Krzychu dogłębnie sprawdzili źródło i tylko cudem zamoczyli wyłącznie kije i po kawałku spodni. Wykorzystaliśmy źródlaną wodę do wymycia kilku czarek. Jak już uzyskały właściwy poziom higieniczny, można je było skonsumować, co najskwapliwiej uczynił Michałek.
Dolina Będkowska, dolinki podkrakowskie
    Z tego miejsca rozpoczęliśmy powrót. Niestety, teraz towarzyszyło nam więcej chmur i śniegowych płatków niż słonecznych przebłysków, co zdecydowanie przyspieszyło tempo przestawiania odnóży. Ponieważ cała menażeria jojczyła już delikatnie, przykazałam im mazerować drogą, z dala od rwących wód Będkówki, a sama pobuszowałam po lesie, uwieczniając kilka wiosennych kwiatków. Najwięcej było przylaszczek, ale pokazały się też dość rzadkie u nas zawilce żółte, łuskiewniki różowe i całe mnóstwo kwiecia rozmaitego, które powoli pokrywa kolorowym kobiercem szaro-burość pozimowej ściółki. 
przylaszczka pospolita

zawilec żółty

Dolina Będkowska, dolinki podkrakowskie

łuskiewnik różowy
    Do samochodu dotarliśmy w tempie ekspresowym (jak na możliwości menażerii, oczywiście) i wtedy Pawełek z namaszczeniem wyjął z kieszeni swojego dżipsa i pokazał mi jak to katowałam jego i biedne dzieci, każąc im przejść całe 8, 6 km. No normalnie muszę wdrożyć jakiś porządny plan treningowy, zanim mi drużyna całkiem skapcanieje. Zacznę od jutra.:)

2 komentarze:

  1. Kolejna ciekawa wyprawa. Przyznaję, nie znałem tej Dupy Słonia ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przy okazji można nawiązać znajomość osobistą z Dupą Słonia.:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń