wtorek, 11 sierpnia 2015

Suchotnicze borowiki

Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, grzyby sierpniowe, grzybobranie na Orawie, borowik szlachetny, Boletus edulis
      Weekend, jak zawsze, minął ekspresowo. Poniedziałkowe, poranne zamieszanie, powiększone o konieczność wyekspediowania Pawełka do Krakowa (tak naprawdę to najchętniej zostałby u nas, bo tu nieco chłodniej), opóźniło nieco wyjście do lasu. W sumie nie miało to wielkiego znaczenia, bo słońce prażyło odkąd tylko pierwsze jego promienie nieba dotknęły.

    Kucyki, po dwóch dniach nic-nie-robienia aż przebierały kopytkami, żeby w końcu iść na spacer. Michał i Krzyś nieco mniejszą na to mieli ochotę, ale bez jakichkolwiek protestów wsiedli na konie i ruszyliśmy.

     Zanim doszliśmy przez łąki do lasu, rozpłynęłam się prawie zupełnie i niewiele widziałam przez strużki potu zalewającego mi oczy. W dodatku musiałam hamować zapędy Żółtego, któremu najwyraźniej temperatura nie przeszkadzała i miał ochotę iść szybciej. W tak ekstremalnych warunkach zobaczyłam pierwszego wysuszonego borowika, który wyrósł na środku drogi - kapelutek spękany od upału, trzon ściśnięty skamieniałym podłożem - tak stał i czekał aż go znajdę. Siły mi w sposób cudowny po tym znalezisku wróciły i ruszyliśmy dalej.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, grzyby sierpniowe, grzybobranie na Orawie, borowik ceglastopory, Boletus luridoformis
     Grzybków było całkiem sporo, ale niemal na wszystkich temperatura odcisnęła swoje piętno. Borowiki ceglastopore popękały, podobnie jak pierwszy znaleziony grzybek, a wiele z nich poddało się atakowi innych grzybów - pleśniaków, które w obecnej sytuacji pogodowej rozwijają się doskonale, tworząc malownicze wykwity na owocnikach grzybków pożądanych przez poszukiwaczy leśnych skarbów.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, grzyby sierpniowe, grzybobranie na Orawie, borowik ceglastopory, Boletus luridoformis
     Klucząc między jodłami i świerkami natykaliśmy się co rusz na takie grzybki, które nie nadawały się już do konsumpcji. Były też i takie, dla których znalazło się miejsce w naszym koszyku. Spójrzcie, co zrobiło z nimi słońce.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, grzyby sierpniowe, grzybobranie na Orawie, borowik szlachetny, Boletus edulis
     Chłopcy i kucyki dzielnie znosili trudy wędrówki i z wysokości siodeł często rozlegały się okrzyki: "To mój!", "Tam!, Nie widzisz go mamo???" "Ja go pierwszy zobaczyłem!" Chwilami musiałam łagodzić spory między chłopakami i ogłaszać remis w znaleziskach (nawet jeśli to ja pierwsza zobaczyłam kolejnego grzybka, co też mi się zdarzało), bo duch rywalizacji na dobre zagościł w moich małych grzybiarzach.

   W tak wysuszonym lesie chłopakom udało się wytropić dwa naprawdę ładne, dorodne borowiki. Pierwszy był oczywiście Krzyś, który swojego grzyba dostrzegł pod niskimi jodełkami, których dolne gałązki były już obsuszone. Mieliśmy trochę problemów z dotarciem do tego prawdziweczka, ale udało się i Krzychu mógł pozować do pamiątkowych fotek.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, grzyby sierpniowe, grzybobranie na Orawie, borowik szlachetny, Boletus edulis
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, grzyby sierpniowe, grzybobranie na Orawie, borowik szlachetny, Boletus edulis
     Na Michałka borowik czekał tuż przy drodze i można go było pozyskać bez wciskania się pod drapiące gałązki. Był równie dorodny jak znalezisko młodszego brata.

     Zapełniliśmy pół koszyka, któremu zapomniałam zrobić zdjęcia, a szkoda, bo jak na ten rok, wyglądał naprawdę bogato. Zdobycz, okupiona hektolitrami wylanego potu, była wystarczającą rekompensatą za wszystkie niedogodności grzybobrania w promieniach palącego słońca.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, grzyby sierpniowe, grzybobranie na Orawie, borowik szlachetny, Boletus edulis
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, grzyby sierpniowe, grzybobranie na Orawie, borowik szlachetny, Boletus edulis
      A teraz jeszcze o najbardziej nieoczekiwanym znalezisku. Idziemy sobie leśną, trawiastą drogą - ja człapię, za mną człapią dwa kucyki, nikt się akurat nie odzywa, ptaki leniwie poćwierkują i nagle,  tę błogą ciszę rozdarł Michałkowy okrzyk: "Czterolistna koniczyna!" Aż mnie poderwało. Michaś zsiadł i pochylił się nad kępką trawy obok której przed chwilką przejechał na Feliksie. Wyprostował się dzierżąc w ręce zielony symbol szczęścia. Jak on to wypatrzył siedząc na koniu??? Szczęście trafiło do koszyka z grzybkami i dołączyło do wcześniej pozyskanych zasobów szczęścia gromadzonych przez Michałka.:)
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, grzyby sierpniowe, grzybobranie na Orawie, borowik szlachetny, Boletus edulis

2 komentarze:

  1. Czterolistna koniczyna w "wykonaniu" Michałka to standard. Ma ich już na koncie ze sto. Szczęściem jest znalezienie pięciolistnej koniczyny co ze dwa razy mu się już udało!

    Paweł zwany tu Pawełkiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i standard, ale z konia znalazł po raz pierwszy.:)

      Usuń