Wrzesień 2015 to nie tylko nowa szkoła i zerówka, ale i nowy basen, na którym Michaś i Krzyś doskonalą swoje umiejętności pływackie. I podobno ten nowy basen jest "fajnijszy"... Dotychczas chłopcy uczyli się pływać na najstarszym krakowskim basenie - Koronie, gdzie rozpoczynali swoją przygodę z wodą jako niemowlaki. Niestety, od ubiegłego roku zaparkowanie samochodu w pobliżu tamtego miejsca graniczy z cudem (miejscy urzędnicy odebrali Koronie teren, na którym od niepamiętnych czasów był basenowy parking), więc musieliśmy poszukać bardziej przyjaznego miejsca.
Wybór padł na Cascadę, która znajduje się na naszej codziennej trasie ze szkoły do domku. Jak się okazuje po dwóch tygodniach basenowania w nowym miejscu, był to wybór słuszny.:)
Michałek z biegu trafił na głęboką wodę - co prawda jest to głębokość przyjazna dla mnie (bo sięgam w każdym miejscu dna), ale dla niego takie półtora metra to już głębia bez dna. I chociaż pierwsze nie kroki tylko dajmy na to - pływy, wykonywał nieco spięty, kolejne już sprawiały mu tylko radość.
Po rozgrzewce z wykorzystaniem makaronów i deseczek, musi już nieźle pracować odnóżami, aby utrzymać się na powierzchni wody. Radzi sobie z tym świetnie, więc jest cały dumny ze swoich osiągnięć na basenowym polu.
Krzyś na głęboką wodę jeszcze nie jest gotowy i woli zabawowe szaleństwo od żmudnej pracy rąk i nóg umożliwiającej pływakom pokonywanie wodnych przestrzeni. Za to zabawa cieszy go niezmiernie i jest doskonałym przygotowaniem do właściwej nauki pływania.
Najulubieńszą basenowa zabawą Krzysia jest poławianie podwodnych skarbów - dusza pozyskiwacza czegokolwiek ujawnia się na każdym kroku, więc i tu wychodzi z Krzysia najzwyklejszy po słońcem albo tez pod wodą pazerniak. W doskonaleniu nurkowania bardzo Krzychowi pomogły zabawy w ogrodowym basenie w Lipnicy. Przed wakacjami miał jeszcze spore opory przed całkowitym zanurzeniem, a teraz potrafi siedzieć pod wodą jak jakiś krab.
A po wynurzeniu okazuje się, że Krzych ma najwięcej odłowionych skarbów i radosny uśmiech na paszczy.:)
Największym hitem jest jednak "cieplik" zwany też "dżakuzją", gdzie woda jest zdecydowanie cieplejsza niż w basenie. Dzieci spędzają w ciepliku ostatnie minuty zajęć - wszystkie siedzą wymordowane treningiem i tylko Michaś, do końca tryskający niespożytą energią, nurkuje, sprawdza skąd wydobywają się bąbelki i jak wyglądają z bliska świecące na kolorowo lampki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz