Pojechał mój Pawełek na wyprawę w męskim towarzystwie, żeby pozwiedzać to i owo, co dla mnie i dzieci zbyt atrakcyjne nie jest. Odbieram telefon - Pawełek, podekscytowanym głosem oznajmia mi, że znaleźli takie wielkie purchawy i pyta, co to jest i czy nadaje się do zjedzenia. Opisał dokładnie, jakie to wielkie te kule znalazł, a ja na podstawie relacji sprowadziłam go na ziemię, stwierdzając, że wcale takie duże nie są.
Od razu przyszło mi do głowy, że musieli trafić na purchawice olbrzymie, które "po nowemu" nazywają się czasznicami olbrzymimi. Nakazałam zrobienie fotek i zabranie grzybków do konsumpcji. W ubiegłym roku, purchawice, wraz z wieloma innymi gatunkami grzybów, zostały skreślone z listy gatunków chronionych, zatem można je legalnie pozyskiwać i popróbować tego gatunku.
Przypomniało mi się, jak znalazłam purchawicę po raz pierwszy - było to lata temu, kiedy o grzybach wiedziałam zdecydowanie mniej niż teraz. Tamten owocnik był naprawdę potężny - wielkością przypominał piłkę do koszykówki. Myślałam wtedy, że to jakiś mutant, który wyrósł w wyniku kumulacji związków szkodliwych zawartych w glebie. Dopiero, kiedy poszperałam w zasobach atlasowych, odkryłam, co to za gatunek. Przez kilka lat obserwowałam stanowiska purchawic, ale obecnie w tych miejscach stoją bloki.
Ale wróćmy do Pawełkowego znaleziska - chłopaki, zanim zebrali kuliste owocniki, chcieli się upewnić, że przeżyją konsumpcję i przesłali mi zdjęcie, które potwierdziło wcześniejszą diagnozę. Po konsultacjach między sobą stwierdzili, że mi zaufają i zjedzą znalezione grzybki. Poradziłam im, żeby zrobili sobie z purchawic kotlety w panierce, takie, jak z kań. Okazało się jednak, że byłby to nadmierny wysiłek kulinarny i przepis został uproszczony.
Pokrojone w plastry purchawice zostały wrzucone na rozgrzane masełko i usmażone na ogniu z butli gazowej. Podobno były przepyszne i w ciągu kilku minut purchawice stały się tylko kulinarnym wspomnieniem.
Na moją prośbę Pawełek udokumentował cały proces obróbki purchawic, dzięki czemu mogę się z Wami podzielić informacjami na tema tych grzybków.
Zaraz ruszam na spacerek do lasu. I znowu mam nadzieję, że znajdę jakieś kanie. Życzcie mi trochę szczęścia.:)
O tak były całkiem niezłe i pozostały wspomnieniem. Swoim smakiem troszkę przypominały pieczarkę i są jak najbardziej zjadliwe czego dowodem jest to że piszę ten komentarz ;P (Adrian Dymara)
OdpowiedzUsuńAdi, poszukaj purchawic na łąkach przylegających do Twojej puszczy. Powinny tam gdzieś być.:)
OdpowiedzUsuń"Okazało się jednak, że byłby to nadmierny wysiłek kulinarny i przepis został uproszczony."
OdpowiedzUsuńNie upraszczaliśmy przepisów z uwagi na wrodzone lenistwo! Świadczą o tym inne kulinarne dokonania naszego kuka!
Po prostu w Mamerkach (na Mazurach) po sezonie sklep oferuje przede wszystkim: piwo, napoje i alkohole. Nie zawsze jest dostępna na przykład bułeczka do panierki!
Na takich wyjazdach modyfikuje się przepisy do tego co można kupić, znaleźć w lesie (ja znalazłem worek cebuli) lub wyłowić z jeziora (kuk wyłowił pomidory).
Jedliśmy tak smacznie i obficie, że w trakcie wyjazdu przytyłem.
A swoją drogą to smażone purchawice były wspaniałym dodatkiem do ryb smażonych na patyku! :)
Paweł zwany Pawełkiem
Pani Doroto, zapraszam więc na północne krańce Kujaw, pod granicę Borów Tucholskich - w niektórych miejscach kanie pozyskiwać można za pomocą kosy :) Pozdrawiam, wierny czytelnik.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie! Gdyby nie ta odległość, to już bym odpalała samochód. Widziałam kilka razy taki masowy pojaw kań - cudny widok.:) Pozdrawiam serdecznie!
Usuńmoja pierwsza purchawica ukazała się dopiero w tym roku i niestety nie mogłam jej pozyskać bo wyrosła była sobie w Ogrodzie Botanicznym gdzie skwapliwie zajęły się jej konsumpcją okoliczni mieszkańcy :D
OdpowiedzUsuńGrzyby lubią Ogrody Botaniczne.:) W tym roku już raczej nie ma szans na znalezienie, ale w przyszłym musisz się za nią rozejrzeć - parę ciekawych dań miałabyś okazję upichcić.:)
UsuńDorotko co jeszcze oprócz schabowego i na masełku,masz jakiś przepis? ile można ją trzymać w lodówce? bo chyba nie zamrozić?
OdpowiedzUsuńDo zamrażania chyba się nie nadaje; nie próbowałam. Nie robiłam też potraw na inne sposoby niż Ci Ewo napisałam, ale myślę, że mozna ją pokroić w kostkę i zamarynować - mogłaby wtedy być dodatkiem do sałatek. Możesz też spróbować zrobić z niej zupę albo sos. Ja nie robiłam, więc nie wiem jak będzie smakowało, ale spróbować można. Powodzenia w doświadczeniach kulinarnych.:)
UsuńDzięki nareszcie wiem jak je przyrządzić ;D
OdpowiedzUsuńSmacznego!:)
UsuńWlasnie zjadlem moją pierwsza purchawice. Zastanawiam sie czy mozna po jiej pic alkohol, bo wlasnie mam drinka w łapce.
OdpowiedzUsuńNa zdrowie! Nigdzie nie spotkałam się z informacją, żeby purchawicy nie przepijać alkoholem.:)
Usuń