Na tak postawione pytanie przez dłuższy czas zawsze była jedna, krótka, zwięzła i jakże pojemna odpowiedź - "Dobrze!" Dla Michałka mieściło się w niej wszystko, dla reszty świata (oprócz Krzysia, u którego w zerówce też jest dobrze), niewiele.
Nie to, żeby Michałek miał jakieś tajemnice czy nie chciał się dzielić z nikim swoimi wrażeniami - on po prostu nie miał na to czasu. Mnie co prawda opowiadał, co mu się przytrafiło w ciągu dnia po drodze ze szkoły do domu, ale już dla taty, z którym spotykał się w domu, kiedy był zajęty jakąś zabawą, miał tylko jedno słowo. A Pawełek często zadowalał się taką odpowiedzią, ciesząc się w głębi ducha, że dziecko nie ma ochoty rozwijać tematu i daje mu święty spokój.
W pewnym momencie złapałam się na tym, że też zaczynam dostawać takie lakoniczne relacje z całego dnia spędzonego z rówieśnikami i co gorsza, przyjmuję to do wiadomości i na tym koniec. Oczywiście w rozmowach na różnorodne tematy Michaś nawiązywał do zajęć szkolnych i nagle okazywało się, że nauczył się czegoś nowego, że bawił się z kolegą w poszukiwania kryształów, ale wiadomości te były wydobywane niejako z drugiego planu. Stwierdziłam wtedy, że trzeba to koniecznie zmienić, chciałam, aby swoim życiem szkolnym dzielił się ze mną i z Pawełkiem każdego dnia, a nie przez przypadek, kiedy akurat nasza dyskusja zahaczy o temat związany ze szkołą.
Mnie jest łatwiej niż tacie, bo to ja odprowadzam i odbieram dzieci ze szkoły, ja odrabiam z Michałkiem zadania, więc wiem czego się aktualnie uczy. I mnie Michałek chętniej opowiada o swoich szkolnych poczynaniach. Ale i w rozmowach z tatą poczynił pewne postępy. Przedstawiam relację Michałka z jednego szkolnego dnia.
"Jak przyszedłem, to się pobawiliśmy, a później poszedłem do klasy. Potem wyszedłem z klasy i było śnadanie. I też się pobawiliśmy. Po zabawie poszedłem do klasy i wyszedłem z klasy jak był obiad. Na obiedzie pani powiedziała, że nie będzie angielskiego, bo pani pojechała na uczelnię i się pobawiliśmy. A potem były "Kidslaby" o kosmosie. I mama przyszła."
Relacja szczegółowa, aczkolwiek nie było w niej za wiele informacji o naukowych dokonaniach, więc tata Pawełek zapytał czy Michałek się czegoś uczył. Na to synuś szeroko otworzył oczy i głosem zdziwionym zapytał:"Uczył???" No tak - uczył! Czyli co robił w tej klasie, kiedy już do niej doszedł - Pawełek nie dawał za wygraną. Klapka się otworzyła i Michaś radośnie stwierdził:" Pani Jadzia uczyła nas o liczbach!" Dysputa zakończyła się stwierdzeniem Michałkowym, że działania z liczbami były średnio trudne, więc szybko je skończył, bo czekała zabawa. A zabawa jest najważniejsza, o czym każdy wie.:)
Tak naprawdę to tej nauki trochę w szkole jest. I może dobrze, że Michaś nie traktuje jej tak na poważnie i uczy się bezwiednie, bawiąc przy okazji. Największym osiągnięciem od początku roku szkolnego jest chyba umiejętność niemal płynnego czytania, którą w pewnym momencie mnie zaskoczył - jednego dnia zlepiał powoli sylaby, następnego czytał całe wyrazy. Moment i opanował tę trudną sztukę. Nadeszła właściwa chwila, wytworzyły się nowe "połączenia między synapsami" w Michałkowym mózgu i poszło.:) Na kolejne zaskoczenie pewnikiem zbyt długo czekać nie będę.
ha! zabawa plus jedzenie :D z tym czytaniem to rewelacja - będzie sam odczytywał szczegółowe dane techniczne okrętów/samolotów/wiatraków/turbin/uzbrojenia/dźwigów* i będzie mógł tymi informacjami zasypywać innych :D :D :D
OdpowiedzUsuńbuziaki dla chłopaków
ciocia Unja
*niepotrzebne skreślić
Taaa... Na razie Michałka cieszy nowa umiejętność, ale przypuszczam, ze wkrótce zacznie myśleć o jakimś urządzeniu, które będzie czytało za niego, a on w tym czasie będzie mógł robić coś innego.:)
UsuńBuziaki dla cioci Unji