Przedświąteczne szaleństwo trwa w Krakowie od dobrych dwóch tygodni - ruch w pobliżu centrów handlowych podwoił się albo potroił (nie wszystkie newralgiczne miejsca udaje się ominąć podczas codziennego przemieszczania się po mieście), parkingi przed galeriami pękają w szwach - zakupy, zakupy, ZAKUPY... Witajcie święta!
Przedświąteczna gorączka, w której nie uczestniczymy dopada nas na każdym kroku - zmęczeni zakupami, rozzłoszczeni kierowcy stali się jeszcze mniej uprzejmi niż zazwyczaj... Klaksony, wygrażanie pięścią przez szybę, pukanie się w czoło... Oj, można się napatrzeć. Witajcie święta!
U mnie i mojej menażerii przygotowania świąteczne zaczęły się i prawie zakończyły dzisiaj - bagaże spakowane, Michaś i Krzyś kombinują jeszcze jak upchnąć więcej zabawek do plecaków, a Pawełek ładuje baterie do swoich zabawek. Jutro jedziemy. Kolejny raz w to samo miejsce - do Muszyny. Chciałam inaczej spędzić te kilka wolnych dni, ale zostałam przegłosowana 1 : 3.
Starczyło nam jeszcze czasu na przypomnienie poprzednich wyjazdów do Muszyny - to krótka fotorelacja z najciekawszych momentów ubiegłorocznego "muszynowania". Pierwszy spacer i wigilijne zawilce. Tak, tak, byłam w lekkim szoku, kiedy wśród suchych liści dostrzegłam pierwszego wiosennego kwiatuszka. Dalej były kolejne - ponad dwadzieścia na południowym zboczu porośniętym lasem.
Był też spacer w pięknych ogrodach sensorycznych i treningi na siłowni pod chmurką. Teraz mamy takie same machiny na swoim osiedlu, ale rok temu była to jedna z muszyńskich atrakcji.
Nie obeszło się oczywiście bez grzybów - z jadalniaków trafiliśmy w kilku miejscach na zimówki.:)
Było też klasyczne załamanie pogody. Kiedy przyjechaliśmy do Starej Lubowni, niebo było błękitne, słoneczko świeciło wiosennie, a temperatura dosięgała dziesiątej kreski powyżej zera.
Zwiedzając ruiny zamku, widzieliśmy, że na horyzoncie zrobiło się czarno. Nad nami jeszcze świeciło słońce, ale wiatr już nie był cieplutki i przyjemny.
Po kwadransie zaatakowała nas okrutna śnieżyca, przed którą salwowaliśmy się ucieczką w stronę parkingu. Zrobiło się biało, Michaś z Krzychem pojękiwali, że jest im zimno i trzeba było wracać do muszyńskiego domu. Szybko się wracać nie dało, bo śnieg zasypywał drogę, ale wróciliśmy bezpiecznie.
Ja widziałam już w swoim życiu takie gwałtowne załamanie pogody (w Dolinie Pięciu Stawów), ale chłopcy, którzy mieli po raz pierwszy okazję obserwować taką zmianę aury, byli porządnie zaskoczeni.
I zrobiło się zimowo. Udało się dzieciom pobawić na śniegu, a starym wypić po szklanicy grzańca przy ognisku. Jak będzie w tym roku? Na pewno intensywnie - mam plan porządnego przegonienia menażerii po ciekawych miejscach.
Nie wiem na jak długo do tej Muszyny si ę wybieracie, ale przed Sylwestrem szykuje si e załamanie pogody, znowu! Mimo wszystko, radzę dodatkowe pary rękawic i czapki uszanki pobrać! :)
OdpowiedzUsuńŻyczę udanego wyjazdu, i wspaniałych atrakcji, a na Nowy Rok wszystkiego co najlepsze w domu ,stajniach i lasach! Buziaczki! czahanka
Czahanko! Przed Nowym Rokiem wracamy do domku (dokładnie 27, w niedzielę. Ubrań na zmianę nabrałam mnóstwo, bo jak nie śnieg i zimno, to błoto nas zaatakuje. :)
UsuńŻyczymy Ci wszystkiego, czego sam sobie życzysz! Buziaczki dla Ciebie od całej menażerii:)