Spacerując po Lasku Wolskim i szukając grzybków zimowych, dotarliśmy w pobliże Kopca Piłsudskiego. Michaś i Krzyś nigdy nie przepuszczą okazji, żeby wdrapać się na szczyt. więc i tym razem było podobnie - oprócz zdobycia szczytu mieli w planie pozyskanie flagi. Krzysiowi marzy się polska flaga powiewająca na naszym balkonie i doszedł do wniosku, że najłatwiejszym sposobem wejścia w posiadanie takowej będzie zdobycie jej na przykład ze szczytu kopca.:)
Z takim ambitnym planem okrążyliśmy kopiec z jednej strony i zaczęliśmy wędrówkę spiralną alejką. Pawełek asekurował Michałka, ja Krzycha - zawsze to trochę strach, że się któryś rozpędzi nadmiernie i sturla po stromiźnie. Podczas gdy my wchodziliśmy do góry, u podnóża przebiegały kolejne grupy zawodników uczestniczących w biegu - fragment trasy prowadził właśnie obok Kopca Piłsudskiego. Krzychu przyglądał im się z zainteresowaniem i rozemocjonowany wykrzykiwał: "Patrz, patrz jak oni sportują!" Bardzo mi się spodobało utworzone przez Krzycha słówko, a to był tylko wstęp do dalszej twórczości językowej mojego Krzysia. Po chwili, podskakując niebezpiecznie na dość wąskiej ścieżce, pokazał na biegnącą rodzinę (rodzice i dziewczynka) i wykrzyknął: "Patrz jaka mała sprtowca!" Dziecięca logika w słowotwórstwie jest rozbrajająca; szkoda, że z wiekiem ta umiejętność nazywania wszystkiego, zanika. Później miałam popatrzeć jeszcze na pana sportujacego z psem, co też Krzycha zaskoczyło, a cała reszta uczestników sportowała już tak całkiem zwyczajnie.:)
Zaproponowałam moim chłopakom, żebyśmy dołączyli do tego sportowania, ale Michaś i Krzyś doszli do wniosku, że takie długie sportowanie musi być bardzo męczące i wolą dalej szukać grzybów niż biegać.
Ze szczytu kopca rozciąga się rozległy widok, jednak przejrzyste powietrze było tylko z południowej strony; nad pozostałymi krajobrazami zawisła mgiełka- nieco mniejsza nad polami i lasami, większa nad lotniskiem w Balicach.
Pawełek z Michałkiem rozpoczęli obserwację samolotów podchodzących do lądowania i startujących z rykiem silników w przestworza. Ruch na lotnisku był w tym dniu ogromny - co dwie, trzy minuty następowało lądowanie kolejnych samolotów. W czasie pomiędzy lądowaniami odbywały się starty. Aż dziwne, że na niebie nie ma jeszcze takich korków jak na drogach.
A z tej strony Kraków spowity smogiem. Mimo całkiem porządnego wiatru, nad miastem położonym w dole unosiła się nieruchoma, bura czapa. Z wysokości Kopca Piłsudskiego dokładnie widać trujące opary nad Krakowem. Niezbyt optymistyczny to widok.:(
Na kopcu dość solidnie wiało, więc nie byliśmy tam zbyt długo. Zeszliśmy krętą alejką na dół, aby z bliska przyjrzeć się sportującym biegaczom i udać się na dalsze poszukiwania grzybków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz