Jazdy na sankach nigdy dość! Chłopcy z entuzjazmem przyjęli propozycję wyjazdu saneczkowego do Puszczy Niepołomickiej. Szybki telefon do znajomych - będzie nas więcej! Michaś z Krzychem po raz kolejny zaczęli skakać, dowiedziawszy się, że na spacerze będzie z nami Robuś.
Perspektywa przyjemności na świeżym powietrzu przyspieszyła poranne czynności obowiązkowe (szczególnie mycie zębów, którego skrócenie nie wymaga od dzieci specjalnych wyrzeczeń) i wyruszyliśmy. Wybraliśmy miejsce z płaskimi drogami, nadającymi się do jazdy na sankach, leżące niedaleko Rezerwatu Lipówka, o który w efekcie spacerowych dokonań, udało nam się otrzeć. Ostatni raz w tym punkcie puszczy byliśmy 6 stycznia 2015 roku - tak powiedział Pawełkowy dżips.
Droga, sami przyznacie, wyglądała zachęcająco. Dzieciaki wpakowały się ochoczo na sanki, a rodzice dobrowolnie stanęli w zaprzęgach. Słoneczko świeciło, mróz nieźle szczypał po nosach. Zapowiedzieliśmy chłopcom, że nie będą cały czas siedzieć na sankach, żeby nie zmarznąć. Strzelili lekkim fochem, ale już po chwili gnali przed siebie samodzielnie ciągnąc sanki.
I pewnie pokonaliby tak spory odcinek drogi, gdyby nie rowy kuszące stromymi brzegami, po których można zjeżdżać. Można powiedzieć - taki mały rów, a tyle radości.:) Zjechanie do niego kończyło się najczęściej rozstaniem kierującego pojazdem z wehikułem, który trzeba było wytaskać z powrotem na drogę.
A to nie było wcale takie proste... Zwłaszcza jak w rękach TRZEBA było KONIECZNIE dzierżyć karabin, albo droga okazywała się zbyt gładka, żeby na niej stać, ewentualnie kolega wpadł na doskonały pomysł, żeby przy użyciu sanek poćwiczyć przeciąganie liny. Dodatkowym utrudnieniem były kolczaste gałązki, które wykorzystywały każdą okazję, aby zaatakować. Najtrudniejszą przeprawę z nimi miał Krzyś, któremu chciały ukraść czapkę! I jak się tu bronić przed takim przeciwnikiem, kiedy wszystkie ręce zajęte? Najłatwiej było mamę na ratunek wołać...
Słoneczko wzbiło się na wyżyny swojej działalności i nie tylko pięknie oświetliło ośnieżony świat, ale i temperaturę nieco podniosło. W takich okolicznościach przyrody chłopcy podróżowali trochę na sankach, trochę na własnych nogach, tarzali się po śniegu i co jakiś czas szaleli po rowach.
Z naszej, biegnącej dotychczas prosto, drogi, skręciliśmy w lewo, a po przejściu półkilometrowego odcinka, na którym odbył się popas z ciasteczkami i gorącą herbatą, ponownie w lewo. Tym sposobem znaleźliśmy się "na kierunku powrotnym", ale w pewnej odległości od samochodów. Za to blisko Lipówki.
Kiedy byliśmy tu ostatnio, z drzew sypały się kolorowe liście, a w ściółce można było znaleźć smaczne czubajki. Teraz Lipówka drzemie pod cieniutką warstwą śniegu. W takim uśpieniu i bezwietrznej ciszy też jest pięknie - zostawiłam towarzystwo na drodze, a sama poszłam połazić między starymi, powalonymi wiekiem drzewami.
Nie było szans na dłuższe pospacerowanie w tym miejscu, bo dzieciarnia już nieco zmordowana i łaknąca obiadu była, co przekładało się oczywiście na wzrost poziomu marudzenia.
Aby dotrzeć do samochodów, trzeba było przejść przez las, aby wydostać się na drogę, którą wyruszyliśmy na spacer. Między drzewami nie dało się ciągnąć sanek z pasażerami, więc dzieciaki musiały przemieszczać się na własnych odnóżach. Po drodze trzeba było jeszcze bardzo dokładnie obadać dzicze ślady (a może bardziej pobawić się w dzika;)).
Kiedy dotarliśmy do parkingu, chłopcy dziwnym sposobem odzyskali siły,których im już od pewnego czasu brakowało i jeszcze przez kwadrans ganiali wokół samochodów, wytracając resztki energii. To był kolejny, udany puszczański spacer. :)
Cudne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję!:)
UsuńCzy pamiętasz może, gdzie zaparkowaliscie, żeby dotrzeć bez problemu do Lipówki? A może jesteś w stanie naszkicować Waszą trasę? Wybieramy się tam w jutro dzięki Twojemu wpisowi :)
OdpowiedzUsuńNajbliżej do Lipówki będzie zaparkować przed szlabanem zamykającym szutrówkę prowadzącą wzdłuż rezerwatu. Jeśli pojedziecie od Niepołomic (droga 964)to mijacie Chobot; kolejna miejscowość na tabliczce to Ispina - za tabliczką to jest chyba drugi szlaban (po prawej stronie jadąc od Niepołomic). Stamtąd za jakieś 100 metrów zaczyna się Lipówka. Przed tym szlabanem jest miejsce do zaparkowania dla 3 - 4 samochodów. Nie ma zakazu parkowania i nigdy nikt nie miał zastrzeżeń do parkujących tam samochodów. Parking z prawdziwego zdarzenia jest trochę wcześniej - ściana lasu zaczyna się za jakieś 200-300 metrów i skręca się w prawo, w szutrową drogę koło znaku "szlak bocianich gniazd". O ile dobrze pamiętam, to jest to chyba jeszcze w Chobocie. Tą szutrówką dojeżdża się do większego parkingu. Stamtąd musicie iść drogą w las, a później odbić w lewo do Lipówki - albo drogą działową, albo przez las. Proponuję Wam podjechać pod szlaban - znacznie bliżej będziecie mieli do Lipówki, a jak Wam będzie mało spacerowania, to można dalej iść i iść.:) Zapytam Pawła wieczorem czy nie ma przypadkiem namiarów gps na te parkingi; jeśli będzie miał, wrzucę tutaj.:)
UsuńUdanej wyprawy życzę! :)
Znalazł Paweł punkty z nawigacji gps; to są dokładne punkty do tych dwóch miejsc parkingowych, o których pisałam.
UsuńN50 05.491 E20 21.835 – Lipówka przy drodze głównej koło szlabanu (blisko Lipówki)
N50 04.591 E20 21.356- parking wcześniej – dalej od drogi głównej (dalej od Lipówki - większy parking).
Teraz powinniście trafić jak po sznurku.:)