Już na smardzowych miejscach udało nam się znaleźć i pozyskać pojedyncze szyszkówki świerkowe - maleńkie, ale bardzo smaczne grzybki wiosenne. Koszyczek z kilkudziesięcioma malutkimi kapelutkami wyglądał dość biednie, a moje i Krzysia pazerniacze żądze zdecydowanie nie zostały zaspokojone. Michałkowi było obojętne czy będziemy szukać i zbierać szyszkówki, a Pawełek delikatnie kręcił nosem, bo strasznie nie lubi skubania niepozornych egzemplarzy, których bardzo powoli przybywa w koszyku. Chociaż nie wszyscy marzyli o zbieraniu szyszkówek, nikt nie protestował przeciw spacerowi w lesie. Pojechaliśmy zatem do lasu na granicy Polski i Słowacji, gdzie szyszkówki w niektórych latach rosły masowo.
Pierwsze dwie wypatrzył Pawełek. Upewnił się, że to na pewno one (nie wiem czemu wciąż ma wątpliwości), a Krzyś pozyskał je z dziką radością. Chwilkę później pochyliliśmy się pracowicie nad kolejnymi grzybkami, a reszta menażerii cichcem oddaliła się w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie było obaw, że się zgubią, bo doskonale znają teren, więc nie przejęłam się zbytnio ich ewakuacją z miejsca zbioru.
Przemieszczaliśmy się z Krzysiem wolniutko, wyszukując kolejne sztuki. Szaleństwa nie było - rosły po kilka sztuk w jednym miejscu, ale nie było ich bardzo dużo. Taka ilość jest w sam raz - człowiek nie zmęczy się skubaniem kapelutków w jednym miejscu i pochodzi sobie po lesie, co jest równie cenne jak napełnienie koszyka.
Oglądaliśmy z Krzychem skrupulatnie szyszki świerkowe, bo miałam wielką nadzieję na znalezienie baziówki szyszkowatej. nie widziałam jej w ubiegłym roku i trochę się stęskniłam. Niestety,na szyszkach były tylko szyszkówki. Na okazję do spotkania z baziówką znowu muszę poczekać rok.
Zbieranie szyszkówek jest mozolne. Trzony nie nadają sie do jedzenia, bo są twarde i łykowate, wiec najwygodniej jest pozyskiwać same kapelusiki. Ja opanowałam do perfekcji ścinanie szyszkówkowych głów przy pomocy paznokci. Od lat takim sposobem idzie mi najszybciej, a próbowałam kilku metod, z nożyczkami włącznie.
Krzychu moim sposobem nie dawał rady, więc wyrywał szyszkówki z całymi trzonami i kładł je koło koszyka, żebym je skracała o głowę albo o trzon; jak kto woli. Ponieważ to była spora strata czasu, zachęcałam Krzysia do samodzielnego rozczłonkowania grzybków. Trochę mu to nie wychodziło, ale muszę przyznać, że bardzo się starał.
W koszyku powoli przybywało - dno zostało przykryte. Pawełka i Michasia nie było widać ani słychać. Po kolejnym kwadransie krzyknęłam kontrolnie - okazało się, że też byli już stęsknieni i nas szukali.
Zagoniłam ich do pomocy, bo akurat byliśmy w miejscu, gdzie sporo szyszkówek wyrosło. Michałek udawał, że ich nie widzi, ale dopytywał czy będzie je mógł zjeść, a Pawełek zabrał się za zbieranie i marudzenie, że przeciez nie da się ich zbierać "bez ogonków". Te grzybowe "ogonki" to najpoważniejszy powód naszych rodzinnych sporów - o nic innego się właściwie nie spieramy, ale o "ogonki" notorycznie, przy każdej okazji.;) Ja mówię, ze to trzony, o Pawełek, że ogonki albo nóżki. I kłótnia gotowa.;)
Doszliśmy na nasłoneczniony skraj lasu. Szyszkówki były tutaj już nieźle podsuszone na brzegach kapelusików,
a niektóre wyschły na poważnie.
W sąsiedztwie szyszkówek rosną niejadalne grzybówki wiosenne. Pierwszą z nich trafił Krzyś. I jestem z niego naprawdę dumna - zerwał grzybówkę, ale nie pasowała mu do szyszkówek na tyle, że przyszedł zapytać, co to za grzyb. Pokazałam mu wtedy dokładnie, czym ta grzybówka różni się od jadalnych szyszkówek. Przede wszystkim to kształt kapelusza - znacznie bardziej dzwonkowaty i z widocznymi prążkowaniami.
Tutaj mamy grzybówkę i dwie szyszkówki (od lewej) - grzybówka jest masywniejsza, jaśniejsza, a jej trzon ma kolor brudnobiały/kremowy. U szyszkówki trzony mają wyraźny odcień żółci/miodu. Różnice są również w konsystencji - grzybówka jest krucha, a szyszkówka twarda, sprężysta.
Jeśli wygląd jeszcze budzi wątpliwości, wystarczy powąchać - grzybówka wiosenna zajeżdża amoniakiem na kilometr. Wystarczy ja zerwać, a charakterystyczny zapach dociera do nosa. Krzysia wystawiałam kilkakrotnie na próbę szyszkówkowo- grzybówkową i zdał egzamin celujaco - ani raz się nie pomylił. O dziwo, Michas, który grzybami interesuje się mniej (chyba, że są na talerzu), również bezbłędnie rozpoznał gatunki. Poniżej widok na blaszki - od lewej szyszkówka, obok grzybówka wiosenna.
Znaleźliśmy jeszcze oranżówkę wrzecionowatozarodnikową w charakterystycznym dla niej miejscu - przy odchodach leśnych zwierząt, chyba jelenia.
Szyszkówki przyjechały z nami do Krakowa, gdzie trafiły do niedzielnej jajecznicy albo nawet grzybownicy.:)
Jajecznica ze świeżymi grzybami na początku kwietnia.Jeszcze rok temu jakby ktoś tak powiedział pomyślałabym że robi mnie w balona.A teraz już wiem że i w styczniu można zjeść taką jajecznicę.Pozdrawiam całą Menażerię
OdpowiedzUsuńI to jest piękne, że przez całe życie uczymy się czegoś nowego.:) Pozdrawiamy serdecznie!
OdpowiedzUsuń