Jak było zaplanowane, tak się stało. To znaczy, nie planowałam, że nie będę spać od czwartej z powodu trudności z doczekaniem się na wyjazd, ale to tylko drobny szczegół. I tak nie mogłam wyruszyć wcześniej niż wtedy, kiedy chłopcy się obudzili i byli gotowi do wyjścia. A trochę to trwało... W końcu wszystkie bety i my wszyscy siedzieliśmy w samochodzie i mogliśmy w końcu wyruszyć na tegoroczną majówkę. Przed dojazdem na kwaterę chcieliśmy "obskoczyć" parę miejscówek, które znajdują się prawie po drodze. Chodziło przede wszystkim o zorientowanie się, gdzie w tym roku można się spodziewać znalezienia smardzów. Nie mogliśmy za długo buszować po lasach, bo bagażnik był wyładowany wszelkim dobrem, którego nie chcielibyśmy stracić z powodu włamania na parkingu. Ponadto trzeba było włożyć do lodówki prowiant, który nie powinien zbyt długo przebywać w warunkach samochodowych.
Wpadliśmy zatem w kilka miejsc po słowackiej i polskiej stronie, a następnie podjechaliśmy na szybko do naszej lipnickiej kwatery, wyrzuciliśmy do pokoju bagaże i ruszyliśmy na kolejne stanowiska smardzów, tym razem te, które już nie są położone w pobliżu trasy Kraków - Lipnica i trzeba do nich dojechać w przeciwnym kierunku.
A co słychać na smardzowych miejscówkach orawskich? Nastawiłam się na znalezienie pojedynczych sztuk, bo wszyscy donosili, że jest sucho, że nie rosną również w górach, że to kiepski rok... Nastawiłam się więc wewnętrznie (żeby nie przeżywać rozczarowania), że nie będzie ich wiele. Tłumaczyłam też Krzysiowi, żeby nie wyobrażał sobie, że z kilku słowackich miejscówek przywieziemy ze dwa kosze.
Tymczasem smardze zaskoczyły mnie pozytywnie - było ich więcej, niż myślałam. Pomijając dwa ostatnie lata, kiedy było smardzów bardzo dużo, to w teraz w sumie jest taki ilościowy standard i norma sprzed tych dwóch lat, któe nas mocno rozbestiły.
Znaleźliśmy smardze mniej więcej w połowie odwiedzonych miejsc. Niestety, w punktach suchszych, położonych trochę dalej od strumieni, smardze nie wyrosły z powodu suszy. Najwięcej można ich spotkać na bagienkach i podmokłym podłożu. Myślę, że jest jeszcze nadzieja dla kolejnych pokoleń smardzowych, bo dzień przed naszym przyjazdem popadało i ziemia zrobiła się wilgotna. A smardze są w różnym wieku - obok dojrzałych owocników, wyrastają też żłobkowe maluchy. Jest więc szansa, że obudzą się kolejne grzybki, które jeszcze śpią.
Smardzownicy nie są oczywiście jedynymi amatorami smardzyków. Na miejscu szaleją całe bandy żarłocznych ślimaków, które potrafią załatwić smardze do zera - tak zaczynają, a kończą na tym, że w ziemi zostaje tylko końcówka trzonu.
A Oto król pierwszego dnia majówkowego smardzowania. Krzyś wypatrzył najwięcej smardzów.
Po południu chłopcy zostali na podwórku, a ja poszłam jeszcze na moje prywatne miejscówki. Ponieważ nikt mnie nie wołał do własnych znalezisk, miałam mozliwość dłuższego skupienia się na robieniu zdjęć.:) Fotek smardzów nigdy dość!
Oprócz smardzów widzieliśmy tez parę innych grybowych gatunków. W znajomym miejscu wyrosły kustrzebki.
Piestrzenic kasztanowatych, które uwieczniałam podczas poprzedniej wizyty na Orawie, już nie było. Wygląda na to, że ktoś je pozbierał, bo nie znalazłam ani zasuszonych owocników, ani resztek po uczcie jakiegoś stwora leśnego. Znalazła się inna modelka chętna do sesji, ale była zupełnie samotna.
Na jednej szyszce usadowiła się rodzinka pieniążniczek szyszkowatych. Zazwyczaj rosło ich wiosną całkiem sporo, ale w tym roku spotkałam je tylko w tym jednym jedynym miejscu.
Podczas popołudniowego, samotnego spaceru, poszłam sprawdzić miejscówkę maczużników wysmukłych. Niestety, tam, gdzie rok temu rosły w wodzie, teraz było suchutko i nie znalazłam ani jednego owocnika. Tego ze zdjęcia trafiłam w zupełnie nowej lokalizacji. Był wyjątkowo dorodny.
Oprócz grzybów, w obiektyw co rusz, coś wpadało - a to jakiś "robaczek", a to kwiatek. Z tymi dwoma poniżej mam poważna zagwozdkę - czy to ten sam gatunek, czy też uwieczniłam miłość międzygatunkową.
Na smardzowych miejscówkach jest kolorowo od kwiecia. Najliczniej kwitnie szczawik zajęczy.
Nie brakuje fiołków,
pierwiosnków i kaczeńców.
Zakwitły też bardziej użytkowe roślinki. Krzewinki borówkowe obsypane są kwiatuszkami. Jeśli tylko nie będzie większego mrozu w maju, to powinno być mnóstwo owocków.:)
Na bogato kwitną też tarniny.
A to wszystko z Babią tle.:)
Smardzowe zbiory z różnych miejsc połączyliśmy w całość do zdjęcia podsumowującego pierwszy dzień majówkowania. Jak na ten rok, to ja jestem zadowolona z efektów, a przecież najlepsze miejsca dopiero przed nami.:)
Po wędrówkach za grzybami, przyjemnie jest posiedzieć na podwórku. Michał i Krzyś mogliby spędzić na nim nawet cały dzień. W tym roku doszła nowa atrakcja - chłopcy testowali wczoraj dopiero co oddany do użytku "domek na drzewie".
A grzybiarzom i dzieciom przyglądają kury, które pod wodzą koguta Macieja dzielnie rozgrzebują wszystkie grządki gospodyni.:)
Tak bardzo sie ciesze,nie są to dwa kosze ktorych wam zyczylam ale juz suszarka pojdzie w ruch.Krzysiu królu złoty aby tak dalej
OdpowiedzUsuńKochana, ta suszarka okazała się bardzo przydatnym sprzętem, bo chałupa wychłodzona okrutnie i bez suszarki ciężko byłoby noc przetrwać.:) Dzisiaj nieco słabiej niż w pierwszy dzień, ale za chwilę ruszę na popołudniową zmianę.:)
UsuńCzekamy na Was i pan M. też czeka na nagranie. Dobrze go okryłam wilgotnym mchem.:)
OdpowiedzUsuńTych dwoje w uścisku "miłosnym" to prawdopodobnie Anomala dubia. Bardziej tłumaczy tą różnicę ubarwienia polska nazwa: Listnik zmiennobarwny. Wersji kolorów u listników jest dość dużo: brąz, ciemna zieleń, granat, czerń. Pozdrawiam, Inka
OdpowiedzUsuńDzięki za identyfikację! Kolejny gatunek "robali" będzie dla mnie rozpoznawalny.:) Pozdrawiam majówkowo.:)
Usuń