Drugi dzień świątecznego wyjazdu. Szybkie śniadanie i startujemy! Drogą tysiąca zakrętów zjeżdżamy do Radkowa i dalej, przez Nową Rudę drzemy do Walimia. Na ten dzień porzuciliśmy Góry Stołowe na rzecz Gór Sowich, a konkretnie ukrytych w nich podziemi kompleksu Riese.Zwiedzaniem sztolni zainteesowana była męska część menażerii. Ja tam już byłam i stwierdziłam, ze po raz kolejny być nie muszę i wolę zwiedzić okoliczne lasy. Pawełek nie miał nic przeciwko temu i tylko Michałek, ze szczery zdziwieniem zapytał, czy NAPRAWDĘ wolę znowu iść do lasu, niż zobaczyć coś fajnego. Tak, wolałam do lasu.:) Zwłaszcza, że w grzybowych grupach, w których regularne śledzę doniesienia grzybowe, nie spotkałam się z relacjami z tego rejonu, a odkrywanie nowych terenów jest niezwykle przyjemne.
Zostawiłam chłopaków pod doskonała opieką wykwalifikowanego przewodnika we Włodarzu, a sama ruszyłam w las, startując trasą historyczną, oznakowaną wokół kompleksu, wiodącą śladami działalności Niemców budujących Olbrzyma.
Tylko kawałek trasy pokonałam kierując się znakami, a później odbiłam w bardziej interesujące mnie rejony lasu. Wyczucie mnie nie zawiodło.:) Dla mnie to nieodmiennie ogromna satysfakcja, kiedy na nieznanym terenie wytypuję miejscówki potencjalnie grzybowe i znajdę na nich coś ciekawego.
Pierwszym gatunkiem, z którym się spotkałam, były ciemnobiałki płowe. Nie widziałam ich przez ostatnie dwa lata, więc spotkaie bardzo mnie ucieszyło.
Ten gatunek ciemnobiałki jest łatwy do identyfikacji, bo jako jedyny ma taki sam kolor wierzchu kapelusza, trzonu i blaszek. Rośnie wczesną wiosną, na żyznych glebach, zazwyczaj poza lasami, na obrzeżach kompleksów leśnych czy pastwiskach.
Te moje rosły sobie na poboczach leśnej drogi, w miejscu składowania drewna. Szczerze mówiąc, wcale w tych miejscach nie szukałam ciemnobiałek, tylko smardzów.:)
Ciemnobiałki płowe nie są zbyt często spotykane, a szkoda, bo to smaczne, jadalne grzybki o delikatnym, lekko ziołowym smaku. Tych moich nie zbierałam, bo nie miałabym z nimi co zrobić. Stacjonujemy w agroturystyce, w której nie ma dostępu do kuchni. Karmią nas gospodarze.
Niektóre ciemnobiałki osiągnęły spore rozmiary, wykraczające poza normy atlasowe. Na tej położyłam standardowy kluczyk do samochodu.
Drugim gatunkiem, który spotkałam, były szyszkówki świerkowe. Znowu pożałowałam, ze nie mam dostępu do kuchni, bo byłoby ich na tyle dużo, żeby zrobić jajecznicę lub ugotować szyszkówkową zupę. Pozostało mi jedynie uwiecznienie ich na zdjęciach.
I w końcu trafiłam na te, których szukałam od początku - wspaniałe wiosenne grzyby - smardze stożkowate.
Co prawda nie było pod ręką ani strumyczków z brzegami porośniętymi przez lepiężniki różowe jak na Orawie, ani zagajników sosnowo topolowych jak na Śląsku, ale były składowiska drewna z butwiejącą korą, brzegi dróg leśnych, gdzie zgromadziła się próchnica i tym podobne. Na tych miejscach się skupiłam.
Te miejsca odwdzięczyły się za moje zainteresowanie i obdarowały mnie niesamowitymi widokami.
W kilku lokalizacjach naliczyłam ponad 200 smardzów. Po dobiciu do drugiej setki przestałam liczyć. Chodziłam i fociłam. Wiele spośród nich już nieco obeschło, bo w lesie susza daje się we znaki.
Z kontemplacji piękna wyrwał mnie dźwięk telefonu. Nie zdążyłam odebrać, bo zanim odłożyłam aparat, otworzyłam plecak i wyjęłam telefon, to dzwoniący stracił cierpliwość. Dzwonił Pawełek. Oni skończyli zwiedzać, a ja nie skończyłam focić!
Pokierowałam chłopaków do lasu i wkrótce dołączyli do mnie. Przeszli kawałek szlaku i razem wróciliśmy do Włodarza, żeby mogli zakupić pamiątki.
Oczywiście uwieczniłam ich po dokonanych zakupach. Później pojechaliśmy do Osówki - drugiego kompleksu Riese, gdzie również poszłam do lasu zamiast pod ziemię. Z oznaczeniem znalezionych tam grzybków jeszcze trochę powalczę.:)
witaj w moich okolicach
OdpowiedzUsuńWitaj! Cudnie tu jest, tylko jeszcze złotego pociągu nie udało mi się namierzyć.:)
UsuńTyle smardzów i tylko do zdjęć i napaść oczy. Jaka szkoda, tyle jedzenia. No ale przepisy i trzeba przestrzegać. Uściski razy cztery
OdpowiedzUsuńEwuniu! Jutro ruszamy na Czechy, a na majówkę będzie Słowacja. Odbijemy sobie te zdjęcia pełnymi koszami. W zgodzie z prawem.:)
UsuńBrawo Dorotka, jesteś wielka, tylko czemu nie odbierasz telefonów, dzwoniłem czły dzień.
OdpowiedzUsuńJa też usiłowałam się do Ciebie dodzwonić! Zasięg tu jest szczątkowy i z dzwonieniem lipa.:( Tylko internety chodzą dobrze.
Usuń