Z roku na rok teren Michałkowych i Krzysiowych zabaw podwórkowych w Lipnicy ulega rozszerzeniu. Zaczynało się od malutkiej pogródki ogrodzonej płotkiem, żeby pełzaki nie pospadały. Pogródka została przerobiona na duży balkon i tym samym terytorium się poszerzyło. Przez kolejnych kilka lat do zabaw wystarczało lipnickie podwórko. Rok temu teren rozszerzył się o podwórko sąsiedniej agroturystyki i samodzielne wyprawy do sklepu oddalonego o pół kilometra w górę. W tym roku terytorium zyskało kawałek łąki nad rzeką i rzekę. Trzeba tam przejść przez drogę i w tym roku chłopcy już sami się dostają do nowego w ich królestwie terenu. Właściciele sąsiedniej agroturystyki - Bajki zaadoptowali kawałek brzegu dla swoich gości, ale chłopaki "od nas" przerobili wszystko według własnego pomysłu. Nie obeszło się bez spięcia z sąsiadami, ale spór szybko został zażegnany i teraz juz wszyscy bawią się wspólnie.
Podczas pierwszego etapu oswajania nowego terenu chłopcy pobudowali tamy, przepływy i odpływy, a następnie zrobili na kamieniach piękną piaszczystą plażę, na którą zużyli cały piasek z piaskownicy. W krzakach zrobili magazyn na nielegalnie pozyskane słodycze i inne niezdrowe przekąski, a tuż obok niego wykopali dół, który służył im za toaletę... Przez kolejne trzy popołudnia dzieci znikały z pola widzenia i tylko od czasu do czasu ktoś dorosły szedł do nich, żeby sprawdzić, czy nie wymyślili czegoś niebezpiecznego.
Z takich nie do końca bezpiecznych zabaw przyznali się do prób rozpalania ogniska. Wykończyli dwie paczki zapałek, ale oczekiwany efekt nie nastąpił. Trzeba ich będzie przeszkolić w zakresie rozpalania ognia, bo zdecydowanie powinni tę umiejętność posiąść.
Zabawy w płytkim kąpielisku, jakie powstało po zbudowaniu tamy, połączone były z eksplorowaniem przyległości rzecznych, w które okoliczni gospodarze od lat wyrzucają wszystko, co w obejściu okazuje się zbędne. Z ciekawszych znalezisk chłopcy pozyskali dwa wiadra farby akrylowej oraz radiomagnetofon pamiętający szalone lata osiemdziesiąte.
Myślałam, ze zabawy nad rzeką, na wprost podwórka wystarczą na ten rok, ale w chłopakach rozbudziła się chęć sięgania coraz dalej i zaczęli organizować wyprawy w górę i w dół rzeki.
Jakieś dwieście metrów niżej jest koło mostu kawałek prawdziwej głębi. Nie byłam zachwycona, kiedy oznajmili, że tam dotarli. Kategorycznie zabroniłam im wchodzenia do głębokiej wody, kiedy nie ma w pobliżu nikogo dorosłego. Michałek i Krzyś dobrze pływają, ale w takiej lodowatej wodzie z górskiej rzeki najlepsze umiejętności moga się okazać niewystarczające.
W związku z tym musiałam iść z nimi. I chyba będę chodzić codziennie nad tę głębię, bo bardzo się chłopakom spodobało.:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz