środa, 13 listopada 2019

Z patriotycznego wypadu do puszczy

grzybówka dzwoneczkowata
    W niedzielę, 10 listopada padało od rana i miało tak być przez cały dzień. Menażeria mi się zbuntowała i oświadczyła, że grzybów nie ma, więc oni po lesie chodzić bez celu i sensu nie będą. Stwierdziłam, ze przekonywać ich nie ma co, bo pójdą pod przymusem i zabiją mnie marudzeniem. Odwiozłam ich więc na warsztat, żeby sobie wbijali gwoździe, wkręcali śrubki, lutowali kabelki i ogólnie zajęli się męskimi sprawami, a ja sobie pojechałam do koni. Zmokłam dogłębnie, ale było mi z tym bardzo dobrze. Byłam przekonana, że po takim leniwym dniu cała trójka ochoczo pobiegnie w poniedziałek do lasu na patriotyczne grzybobranie czy też grzyboszukanie. A tu znowu opór! Pawełek wymyślił sobie bowiem, ze skoro już się poświęcił i nie pojechał na marsz do stolicy, to sobie będzie maszerował po krakowsku. I jeszcze Miśka i Krzyśka przekabacił, żeby też maszerowali. Na takie dictum zrobiłam im solidne śniadanie, wzięłam aparat, dwie baterie, mały koszyczek i ogłosiłam, że do obiadu mam wolne. Niech oni sobie maszerują po krakowskim bruku, a ja wolę leśną ściółkę pod nogami.
żółciak siarkowy
     Pojechałam do Puszczy Niepołomickiej. Na dwóch parkingach odbiłam się od żółtych tabliczek z napisem:"UWAGA! POLOWANIE" i przekreślonym ludzikiem. Wolałam nie ryzykować i pomstując pod nosem na myśliwych, pojechałam w trzecie z moich znanych miejsc. Widocznie tak miało być. Tu na szczęście nikt nie polował albo przynajmniej o tym nie informował. Ruszyłam w las po mokrych liściach przykrywających ziemię. Wreszcie było mokro. Z większości drzew spadły już wszystkie liście, więc ich warstwa na podłożu osiągnęła sporą grubość. Wypatrzenie w tych warunkach grzybów rosnących na ziemi byłoby niezmiernie trudne. Ale ja nie nastawiłam się na pozysk jadalniaków, tylko na spacerek i poszukiwania późnojesiennych gatunków, głównie tych rosnących na substracie drewnianym.
żółciak siarkowy
     Pierwszy znaleziony okaz był niezmiernie dziwaczny. Rósł na korzeniu martwego drzewa leżącego na ziemi. Na pierwszy rzut oka był podobny do niczego - jak jakaś hybryda koralówki, siedzunia i jeszcze jakiegoś nadrzewniaka. Stwierdziłam, że jest super, bo zaraz na początku trafił mi się jakiś niezwykły okaz. Obfociłam go dokładnie, obmacałam, obwąchałam... Pachniał całkiem znajomo jak na nieznajomego.:)
żółciak siarkowy
    Odkroiłam kawałek, niuchnęłam raz jeszcze i miałam pewność - to jakiś zmutowany żółciak siarkowy. Widziałam w życiu tysiące żółciaków i żaden nie wyglądał tak jak ten. Ale zapach go zdemaskował.
     Chyba nie tylko ja poczułam ten charakterystyczny zapaszek. W pobliżu czaił się żarłoczny ślimak, któremu już ślinka ciekła od tego zapachu. Zasuwał w ekspresowym tempie w stronę swojego obiadku.
     Kawałek dalej trafiłam na przeszkodę, której nie udało mi się pokonać. Rowy przecinające puszczę do niedawna były całkiem suche i spokojnie można je było przechodzić nawet w sandałkach. Teraz, mimo gumowców, nie przeszłam przez nie, bo podłoże mnie uziemiło na starcie. Z trudem wyciągnęłam nogę z grząskiego błotka i zdecydowałam się na zmianę trasy.
    Odbiłam nieco w lewo i trafiłam na stada grzybówek dzwoneczkowatych. Warto sobie przypomnieć o tym gatunku, bo można nim cieszyć oko od późnej jesieni aż do wiosny. A teraz, kiedy w lesie coraz mniej pozyskowych grzybów do koszyka, spotkanie z każdym kapelusznikiem jest bardzo przyjemne.
grzybówka dzwoneczkowata
    A grzybówki dzwoneczkowate są naprawdę wdzięcznym obiektem do obserwacji i robienia zdjęć.
grzybówka dzwoneczkowata
grzybówka dzwoneczkowata
grzybówka dzwoneczkowata
grzybówka dzwoneczkowata
Miejscami potrafią rosnąć naprawdę gromadnie, na sporej przestrzeni.
grzybówka dzwoneczkowata
     Rozglądałam się za innymi gatunkami grzybówek, ale nie było mi dane spotkać się z żadnym ciekawie wybarwionym gatunkiem. Za to kolorami zachwyciły łyczniki późne. One za młodu sa niezwykle barwne, a jak do tego dojdzie jeszcze wilgoć, sprawiająca, ze się błyszczą, zamieniając się w porcelanowe cudeńka.
łycznik późny
    Te najpiękniejsze wyrosły na kłodzie zawieszonej nad bagienkiem. Kiedy stanęłam na błotnistym podłożu, stwierdziłam, ze nie jest zbyt grząsko i spokojnie stamtąd po zrobieniu zdjęć wyjdę. Okazało się jednak, ze przez te parę minut focenia zostalam całkiem solidnie zassana do wnętrza ziemi i zamiast "spoko" wyjść, ledwie się wygramoliłam, walcząc z błotem chcącym mnie wchłonąć.
łycznik późny
     Ale grzybki na tyle piękne, że warto było powalczyć z błockiem.:)
łycznik późny
łycznik późny
    Dalej, w zdecydowanie suchszym miejscu znalazłam młodziutkie kruchaweczki namakające. One są jadalne. Ze dwa razy próbowałam ich smaku i po tych próbach doszłam do wniosku, że wolę im robić zdjęcia niż wrzucać do gara.
kruchaweczka namakająca
    W wielu miejscach rosły też czernidłaki bliżej nieokreślonych gatunków.
czernidłak
    Najurokliwsze, choć niekoniecznie urodziwe, były te, na które słońce przyświeciło, robiąc im dokładne rentgenowskie zdjęcia na wskroś kapelusików.
czernidłak
czernidłak
czernidłak
czernidłak
    Niedaleko od nich rósł taki strojniś. Nie wiem co to za jeden. Faktura na wierzchu kapelusza wskazywałaby na jakiegoś łuskwiaka, ale blaszki już zupełnie do łuskwiaków nie pasują. Bardziej podchodziłyby pod grupę grzybówek. Na razie grzybek pozostanie bezimienny.
    W obowiązkowym późnojesienno - zimowym okresie zestawie grzybków oglądanych podczas leśnych spacerów są próchnilce maczugowate i gałęziste. W lecie czy wczesną jesienią zupełnie ich nie zauważamy, ale teraz, z braku borowików, można się nimi zainteresować.
próchnilec maczugowaty
próchnilec gałęzisty
próchnilec gałęzisty
próchnilec gałęzisty
     Bardzo spektakularnie potrafi wyglądać jeden z bardzo powszechnych gatunków - skórnik szorstki Kiedy pokryje cały pień albo i dwa obok siebie będące, nie da się go nie zauważyć. Mnie zawsze przyciąga swoim złoto-pomarańczowym, ciepłym kolorem, który w lesie rzuca się w oczy "z kilometra". I nigdy na zdjęciach nie wychodzi tak dobrze jak wygląda w realu. 
skórnik szorstki
skórnik szorstki
skórnik szorstki
    Na listopadowym spacerze nie mogła zabraknąć rozszczepki. Ilekroć widzę skupisko tych grzybków, muszę się przy nich zatrzymać. Dla mnie mają nieodparty urok.
rozszczepka pospolita
rozszczepka pospolita
    Dzisiaj pokazałam Wam takie większe okazy z poniedziałkowego spaceru, ale mam w zanadrzu jeszcze trochę mniejszych., więc wybierzemy się do puszczy raz jeszcze.:)

2 komentarze:

  1. Bradzo fajny wpis, ale miałbym uwagę co do popisywania zdjęć, chodzi mi dokładnie o nadanie nazwy grzyba jaki jest widoczny na danym zdjęciu, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najedziesz kursorem na fotkę i chwilę przytrzymasz, wyświetla się nazwa gatunkowa.:) Tam, gdzie nie mam pewności co do oznaczenia, nie podpisuję fotek. Pozdrawiam!

      Usuń