Po zakończeniu roku szkolnego, dopieszczeniu koni, które mają wolne od pracy i zajmują się tylko hasaniem po pastwiskach, wreszcie po wyborach, w niedzielne popołudnie razem z dziećmi pojechaliśmy z powrotem na Orawę. W Krakowie i po drodze, aż do Rabki - bezchmurne niebo i żar wlewający się przez otwarte okna do samochodu. Dalej coraz chłodniej i czarne chmury wędrujące znad Tatr. Po dojechaniu na miejsce można było odetchnąć z ulgą po miejskim upale. Wydawało się, ze po takim przyjemnym temperaturowo wieczorze, ranek będzie równie miły. Nic bardziej mylnego! Już o szóstej powietrze było gęste od duchoty, a na telefon przyszło kolejne ostrzeżenie przed niebezpieczną pogodą. Pognaliśmy zatem do lasu najwcześniej jak się dało, żeby przed tymi zagrożeniami zdążyć obczaić co się przez te cztery dni w naszych lasach zmieniło.:)
Zgodnie z przewidywaniami - borowiki ceglastopore są w zdecydowanym odwrocie. Pojedyncze sztuki, jakie można spotkać, w większości są zaczerwione lub zaatakowane punktowo pleśnią. Patrzysz i wydaje ci się, że wyhaczyłeś piękna sztukę, a później okazuje się, ze ma gdzieś pod spodem białą kropkę pleśni i nadaje się już tylko do pozostawienia w lesie. A takie pozostawione, nieznalezione we właściwym czasie, są teraz doskonale widoczne - pokryte białą pleśnią, same rzucają się w oczy. Nawet te, które będąc brązowe, były dobrze ukryte i niewidoczne.
Miejsca ceglasi nie zajął w zadowalających ilościach nie zajął żaden inny gatunek, ale parę do spółki próbuje zasiedlić znane miejscówki. Podczas tego pierwszego wakacyjnego wyjścia udało nam się znaleźć osiem borowików szlachetnych, z czego połowa od razu została w lesie ze względu na ogromną ilość lokatorów.
Wyrosły też borowiki usiatkowane. Niektóre były powygryzane w fantazyjne wzory, ale inne pozostały nienaruszone ślimaczym zębem i aż trudno było uwierzyć, że są dokładnie wypełnione nadzieniem białkowym. Ani jeden siatkuś nie nadawał się do zagospodarowani.
Pojawiły się też znacznie rzadziej spotykane borowiki. Krzyś znalazł pierwszego borowika górskiego. Trafił go podczas biegu po ostatniej prostej przed samochodem, więc zdjęcie zrobiłam dopiero na stole. Tak się bowiem z pogodą porobiło, że najpierw towarzyszyła nam okrutna duchota wyciskająca strugi potu, a pod koniec spaceru przeszła szybka ulewa. To przed nią biegliśmy do auta. Jak widzicie na zdjęciu, kiedy wróciliśmy do domu, znowu świeciło słońce. A później, przed wieczorem, przeszło jeszcze pięć czy sześć burz z gwałtownym deszczem.
Wróćmy do borowików. Kolejny, pierwszy raz w tym roku znaleziony gatunek, to borowik orawski. Wkrótce powinno się w lasach pojawić więcej owocników tego pięknego grzybka.
Rośnie też coraz więcej muchomorów czerwieniejących. Na razie wyrastają w nasłonecznionych, nagrzanych miejscach, na drogach i obrzeżach lasu. Większość z nich ma bardzo bogate życie wewnętrzne i cieka przed ręką chcącego je zebrać grzybiarza.;)
Pojawiły się też pierwsze pięknorogi. Ten pospolity i wszędobylski grzybek będzie upiększał lasy aż do zimy.
Deszcze wypłukały spod ziemi sporo grzybków podziemnych. Na poniedziałkowym spacerze Krzyś znalazł aż trzy owocniki podziemniaka, najprawdopodobniej truflicy kasztanowatej.
Na łąkach można wypatrzeć kolorowe wilgotnice. Wytropiliśmy aż trzy gatunki.
Michałek, który nie widział borowików, bo na nie zupełnie nie zwracał uwagi, wypatrzył innego grzybka, którego kształt i umiejscowienie skojarzyły się jednoznacznie, wywołując wielka radość.:)
I wreszcie można nazbierać garstkę pachnących poziomek.
A ja jeszcze nie mam borowika w tym roku ... Buuu.... ☹️ BrzęczyMucha
OdpowiedzUsuńTo najwyższa pora ruszyć na poszukiwania Brzęczymuszko! Nawet bez Pana Męża Leniuszka.;)
UsuńWitajcie.Fajnie ze pojawiają się różnorodne grzybki.Aby pogoda była jak trzeba.Chociaż u mnie padało cały czerwiec to znajomi którzy łażą po lesie jakoś nie znajdują grzybków.Dziś opady całonocne i ciepło.może będą jakieś efekty wkrótce.trzymajcie się cieplutko
OdpowiedzUsuńJak na ilość opadów i temperaturę, w lesie powinno być więcej niż jest. Grzyby jednak są kapryśne i czasem mimo ekstra warunków nie bardzo się rwą do rośnięcia. Oby się wszystko rozkręciło u Was i u mnie. Pozdrowionka babiogórskie!
UsuńA gdzie pełne kosze.
OdpowiedzUsuńW lesie zostały.;)
UsuńNo i u mnie się coś ruszyło. Wprawdzie to "coś" jest niewielkie, ale jest ! Na penetracji w dzień św. Piotra w siąpiącym deszczu pozyskane 12 kurek i 2 maślaki. Około 50. podgrzybków złotawych (chyba teraz inaczej się nazywają) zostało w lesie, bo miały bogate życie wewnętrzne, jak to złotawe. Dzień siewcy grzybów zaliczony. Pozdrawiam ;)) Inka
OdpowiedzUsuńSuper, że uczciłaś ten ważny dla grzybiarzy dzień.:) Złotawe bez wsadu to byłby cud. Nic nie wiem na temat zmiany w ich nazewnictwie, ale posprawdzam, bo ciągle się coś zmienia. Pozdrawiam słonecznie.:)
Usuń