Pierwszy i ostatni przedstawiciel danego gatunku grzybowego znaleziony w roku, ma znaczenie szczególne - wyznacza jakieś granice, wewnątrz których raz jest tych grzybów dużo, innym razem nieco mniej. Co roku odbywa się rywalizacja menażeryjna w konkurencji tego pierwszego. Czasem jej rozstrzygnięcie jest sprawiedliwe i znalazcą zostaje ten, kto najbardziej i najdłużej angażował się w poszukiwania, a innym razem jest bardzo niesprawiedliwie... Tak było w tym roku w przypadku pierwszego borowika szlachetnego z Orawy.
Pogoda grzybowa trwa - leje nieustannie i jest ciepło. Właściwie to tego deszczu jest już za dużo, bo łąki pozamieniały się w pola ryżowe, a lasy zostały podzielone na kwatery spływającymi z góry strumieniami. W tych miejscach normalnie jest suche podłoże, żadne bagienko czy rów; po prostu leśna ścieżka.
Jedynym obuwiem nadającym się do chodzenia po lesie są gumowce i to im wyższe, tym lepsze, bo miejscami woda w maleńkich zazwyczaj strumykach, sięga obecnie do kolan lub wyżej.
Lasy nieustannie parują, co ogranicza widoczność i utrudnia robienie zdjęć, bo obiektyw w aparacie natychmiast jest zaparowany i nieraz trudno zdążyć ze zrobieniem zdjęcia po wyczyszczeniu szkiełek. Dlatego i zdjęć wiele nie ma.
Grzyby w tych warunkach powoli przestają rosnąć, bo jest im za mokro - zanim osiągną dojrzałość, zaczynają pleśnieć lub gnić. Plagą są również ślimaki, które żrą grzyby na potęgę. Tylko leśnikom deszcz w niczym nie wadzi i tną wszystko jak leci. Te potężne jodły leżące w błocie i czekające na ostatnią podróż do tartaku, to dla mnie obraz profanacji lasu.
Momenty, w których można zobaczyć coś dalej niż grzyby w ściółce, trafiały się w ciągu tygodnia niezwykle rzadko. Dlatego sobota była zaskoczeniem - mimo zapowiadanego na cały dzień deszczu, trochę się przejaśniło i całkiem miło się spacerowało. To właśnie ten dzień - 20 czerwca 2020 stał się DNIEM PIERWSZEGO ORAWSKIEGO SZLACHETNIAKA.
Do Menażerii dołączyła ciocia Ania, która buszowała z nami po lasach przez cały tydzień. Włączyła się w rywalizację o pierwszego borowika szlachetnego, bo też bardzo chciała go znaleźć. A wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że ten pierwszy lada moment powinien być. W sobotę podjęliśmy kolejną próbę upolowania szlachetniaka. Ania, Michałek, Krzyś i ja poszliśmy do bacówki trasą prowadzącą przez najcieplejsze, najlepsze miejsca borowikowe. Pawełek tymczasem pojechał do bacówki samochodem, bo miał ciężkie narzędzia do poprawek w systemie solarnym zamontowanym, żeby bacom żyło się wygodniej.:)
Przeszliśmy w czwórkę ponad 10 kilometrów, nazbieraliśmy dwa kosze borowików ceglastoporych, a ciocia Ania wypatrzyła pierwsze tegoroczne kurki wielkości łebków od szpilek. Mieliśmy zatem cudowny spacer (jakimś cudem nie padało przez ponad dwie godziny, napełniliśmy koszyki i tylko tego borowika szlachetnego na koncie nam brakowało. Dochodząc już do bacówki, stwierdziliśmy zgodnie, że jeszcze za wcześnie na prawdziwka i musimy ciutkę na niego poczekać.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, Pawełek z chytrym uśmieszkiem zapytał jak nam poszły poszukiwania pierwszego borowika szlachetnego. Kiedy usłyszał, że go nie trafiliśmy, powiedział: "A ja mam!" Nie bardzo wiedzieliśmy, co ma na myśli, bo przecież miał działać technicznie, a nie szukać grzybów. Okazało się, że robota poszła Pawełkowi sprawnie i wyskoczył do lasu za bacówkę, gdzie nazbierał ceglasi i znalazł tego, którego nam się znaleźć nie udało. To bardzo niesprawiedliwe! Bo przecież nam się ten prawdziwek pierwszy należał! Ania rzuciła lekkim foszkiem, a Krzyś obraził się na cały świat na całe popołudnie. Mnie się też to za specjalnie nie podobało, ale pogratulowałam.
Nic już jednak realiów nie zmieni - pierwszego borowika szlachetnego 2020 roku znalazł Pawełek, który do lasu poszedł "przez przypadek".
Szukając borowika szlachetnego trafiliśmy na parę ciekawych gatunków. Ania wypatrzyła w trawie całą gromadkę wilgotnic czerniejących. Zabrałam się do uwieczniania ich i za nic nie chciało mi nic z tego wyjść, bo wilgoć z powietrza momentalnie osadzała się na szkiełku zakrywającym obiektyw. Kilka razy wycierałam szkło i zanim pstryknęłam zdjęcie, ono ponownie pokrywało się parą. Po dziesięciu minutach walki z zaparowanym aparatem i takimi samymi okularami, zrezygnowałam. Jedynymi, w miarę wyraźnymi fotkami są te, które widzicie poniżej.
W lesie nie próbowałam nawet robić fotek podziemnego grzybka, którego spływająca woda wypłukała na powierzchnię. Nie wiem, jaki to gatunek, ale miał ok. 5 cm w najdłuższym punkcie i wewnętrzną strukturę,jak na zdjęciu. Pachniał bardzo przyjemnie, jak stwierdził Michał - pieczarkami.
A to całe zbiory sobotnie:
W niedzielę trochę mniej:
A to Pawełkowy borowik szlachetny:
AKTUALIZACJA
Krzyś, który nie mógł przeżyć, że tata znalazł pierwszego borowika szlachetnego i tak się zawziął, że dzisiaj, mimo całodniowego deszczu, poszedł dwa razy do lasu i podczas popołudniowego wyjścia znalazł dwa szlachetniaki. Udowodnił, ze jest lepszym grzybiarzem niż tata Pawełek.:)
Brawo Pawełku, brawo krzyś.
OdpowiedzUsuńTo ta Ania jest taka chuda.???
OdpowiedzUsuńNo pewnie! Przecież od zawsze laska była.:)
UsuńTak straszyli tą suszą ze teraz człowiek przeciera oczy że zdumienia bo codziennie pada. Nawet, jak mówisz, grzybom jest za mokro. U nas dziś taka ulewa była że masakra. Dobrze że chociaż macie ceglasie to coś jest w koszyczkach. Gratujace Pawełku, abyś więcej tych szlachetnych zbierał hii, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńObecna aura przeczy sensowności długoterminowych prognoz i straszenia ludzi czymkolwiek. Jak dla mnie to lato może być deszczowe, byle nie aż tak jak teraz.:) Buźka i trochę słońca dla Was!
UsuńGratuluję pierwszych szlachetniaków :)
OdpowiedzUsuńA ten "podziemniak" podobny do tego grzybka https://www.nahuby.sk/obrazok_detail.php?obrazok_id=752142&poradie=39&form_hash=b457ea870cb3bc3c3f2ac694cbf671ff
pozdrawiam
To na pewno nie jest piestrak jadalny. Piestraka znam, znalazłam parę razy i rozpoznam nawet po samym zapachu.:) Ten miał zupełnie inną konsystencję - bardziej gąbczastą niż kamienną jaku piestraka i inny zapach. Chyba pozostanie jako nieoznaczony. Pozdrawiam grzybowo!
UsuńTen podziemny to Leucogaster. Zbierałem tam kilka razy.
OdpowiedzUsuńDzięki Waldku za oznaczenie! :)
Usuń