Siedząc wieczorem w łódce przycumowanej w Nawigatorze,
patrzyliśmy na mapę, żeby sprawdzić, w jakiej miejscowości jest nasz port i co ciekawego można w
okolicy zobaczyć. Nie znaleźliśmy nazwy wsi, ale za to
odkryliśmy, że w pobliżu znajduje się małe, leśne jeziorko. Na dżipsie Pawełek
znalazł jego nazwę – Kuchenka. Ponieważ nas ta nazwa zaintrygowała,
postanowiliśmy zbadać rano, co to za jedna Kuchenka.
Rano wyruszyliśmy na zwiad. Tuż za bramą Michaś z Krzychem rzucili się na skarpę przed ogrodzeniem domostwa po drugiej stronie piaszczystej drogi, zalegli na wysuszonej trawie i darli się: "To ja pierwszy widziałem pociusia; nie to ja pierwszy!" Pognałam do nich i co widzę? Rośnie sobie na suchej ziemi malutki, śliczniutki borowik ponury.Trzeba było menażerii wytłumaczyć czym się różni borowik ponury od ceglastoporego (ponure znajdujemy rzadko i dzieci nie są opatrzone z tym gatunkiem) i szukać na skarpie dalej. Ludzie, którzy robili coś w obejściu za płotem, gapili się na nas wybałuszonymi ślipiami jak na jakieś kosmiczne zjawisko. Mimo, że przeczesaliśmy skarpę bardzo dokładnie, to oprócz pięknego kamienia (pozysk Michałka) i nabieracza - starego ziemniaka (wyglądał całkiem jak kapelusik borowika), nie znaleźliśmy więcej grzybów w tym miejscu. Ruszyliśmy dalej.
Droga do Kuchenki wiodła przez las mieszany. Przy dukcie rosły sobie brzózki, pod którymi wypatrzyłam gołąbki kruche. Tuż obok rosły kolejne, znacznie bardziej interesujące grzybki - koźlarze babki. I znów rozległy się okrzyki radości. I rozpoczęła się rywalizacja, kto znajdzie więcej. Oczywiście, zgodnie z zasadami Krzychowymi, to on MUSIAŁ mieć najwięcej znalezisk.:)
Michałkowi szukanie utrudniał kamień sporej wagi, znaleziony na początku spaceru, ale nawet mimo tego obciążenia trafiło mu się parę babeczek.Jak widzicie na zdjęciach, niektóre grzybki były mocno sfatygowane i wypełnione farszem mięsnym, ale kilka babek było świeżutkich i w całości mogły trafić do gara.
Znalezione grzybki zostawiliśmy w jednym miejscu (nie przewidywaliśmy zbioru, więc nie mieliśmy koszyka) i poszliśmy w kierunku Kuchenki. Samo jeziorko jest tak zarośnięte trzcinami, że nie sposób przedrzeć się przez nie, by stanąć nad wodą, ale wycieczka do niego i tak była bardzo owocna. Jedynym minusem był zmasowany atak wojsk komarzych, które wyjątkowo upodobały sobie Krzysia i chciały wyssać z niego całą krew. Dlatego nie poszliśmy dalej na poszukiwania grzybków (chociaż miałam na to wielką ochotę), tylko wróciliśmy do portu (tam czekała tyrolka), zabierając oczywiście po drodze nasze łupy.
Oprócz koźlarzy babek można było nazbierać w lesie mnóstwo polówek, ale ich nie pozyskaliśmy, bo jakoś nie przepadam za ich smakiem.
A to już resztki naszego zbioru, które nadawały się do zjedzenia; zostało tak ze 25% zbioru. Na rzadziutki sosik do kolacji wystarczyło.:)
Nazwę miejscowości, w której jest marina Nawigator odczytaliśmy z tabliczki adresowej na jednym z domów - są to Stare Jory. Mam nadzieję, że w kolejnych naszych portach też trafimy na jakieś zagrzybione Kuchenki.
Ludzie, którzy robili coś w obejściu za płotem, gapili się na nas wybałuszonymi ślipiami jak na jakieś kosmiczne zjawisko :( :( :( A ja myślałam ,że ludzie to mają oczy a ślepia mają konie , czy nie mam racji droga Doroto???
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to ludzie tez mają ślpia zwane inaczej patrzałkami - jak widza, czyli inaczej ślipią, znaczy się mają ślipia. A konie nie różnią się aż tak bardzo od ludzi, z tym wyjątkiem, że koni nie muszę się bać, a ZŁYCH ludzi owszem. Poza tym nie jestem droga.Zaliczam się do tańszych w utrzymaniu.:) Więcej uśmiechu na co dzień życzę.:)
UsuńMiło popatrzeć jak dzieci interesują się lasem i jego dobrami :) Coraz rzadziej spotyka się młodych ludzi w lesie :(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Beata Bilska-Zaleska
Moje dzieci są z lasu i tak niechaj pozostanie.:)
UsuńBardzo dobrze, że dzieci od małego uczą się odrózniania gatunków grzybów (I nie tylko grzybów). Bo czym skorupka za młodu.... GRATULKI :)
OdpowiedzUsuńBuziole - Brzęczymucha
Michaś i Krzyś już teraz potrafią wiedzą przyrodniczą "zagiąć" niejednego dorosłego.:)
OdpowiedzUsuń