Czasem z grzybkami bywa tak, że jeździ się i szuka ich daleko od domu, a one rosną tuż za progiem. Tylko trzeba je znaleźć... A to nie zawsze jest takie proste. Nam się udało, przy wydajnej pomocy cioci i jej dziewczynek, odkryć w pobliżu osiedla kolejne już stanowisko piestrzenicy olbrzymiej. Zobaczcie jak do tego odkrycia doszło.:)
Korzystając z wolnego w szkołach, poświątecznego wtorku (dzięki konieczności zajęcia się dziećmi, można sobie było zafundować dodatkowy dzień "spacerowy"), umówiliśmy się z ciocią i jej córkami na wspólny spacer. Umówiliśmy się na skraju osiedla, przy starym domu z nowym płotem. Do spotkania w tym miejscu jednak nie doszło, bo dziewczyny zaspały i zgarnęliśmy je z domu.
Dzieci oddały się dzikim harcom po leśnych ścieżkach i co chwilę dopytywały, kiedy będziemy ukrywać jajka czekoladowe, które pozostały po świętach. I w końcu nadeszła ta chwila. Najpierw ja pochowałam swoje zasoby. Dzieci szybko odnalazły słodycze, część z nich zjadły, resztę pochowały po kieszeniach i natychmiast zaczęły pytać kiedy będzie szukanie jajek "ciociowych".
Przeszliśmy kilkadziesiąt metrów i chcąc uniknąć dalszego marudzenia, ciocia poukrywała słodkości w czasie, kiedy ja pilnowałam dzieciarnię, żeby nie podglądała. Nie udało się znaleźć wszystkich schowanych jajek, więc wkroczyłyśmy z ciocią do akcji, aby pomóc w odszukaniu zaginionych słodyczy.
Po chwili ciocia oznajmiła, że znalazła jakieś śmieszne, dziwne grzyby. Byłam kawałek od niej i pomyślałam, że trafiła pewnie na żagwie, które już wcześniej widzieliśmy. Poszłam jednak sprawdzić znalezisko. Zdziwiłam się niezmiernie widząc pod drzewem dwa owocniki piestrzenicy olbrzymiej - wyrośnięte już i świetnie rozwinięte.
Przez ten lasek przechodzę zazwyczaj raz w tygodniu (to 10 minut od domu, więc zawsze można tam wpaść "po drodze") i wielokrotnie szukałam tam grzybów wiosennych, a na piestrzenice nigdy nie trafiłam. A teraz, dzięki zabawie w lesie, udało się zlokalizować miejscówkę, którą oczywiście "zapisałam" w pamięci. Mimo dokładnego przeszukania pobliskiego terenu, wiecej piestrzenic nie udało się znaleźć.
Cała czwórka dzieci dokładnie obejrzała grzybki i mam nadzieję, że przy następnym spotkaniu, będą umieli samodzielnie nazwać ten gatunek.:)
W lasku rosło mnóstwo żagwi, najprawdopodobniej wiosennych. Również te grzybki zostały dokładnie obejrzane i poddane próbie węchowej oraz mechanicznemu działaniu rączek.
Dziewczyny zawróciły do domu, a ja z chłopcami poszliśmy dalej przez lasek, później przez park i wzdłuż Wilgi z powrotem na osiedle. Ciekawych grzybów nie udało nam się więcej wytropić, ale za to wiosnę w coraz pełniejszym rozkwicie znajdowaliśmy na każdym kroku.
Rozkwitły pięknie ziarnopłony wiosenne - miejscami jest już żółciutko od kwiatów.
Pobudziły się też kowale bezskrzydłe, zwane potocznie tramwajami. Chłopcy uwielbiają obserwować te owady, kiedy maszerują jeden za drugim, niczym tramwajowe wagoniki. Tym razem nie chciały chodzić - wygrzewały się w promieniach słońca stacjonarnie, ale i tak oglądaliśmy je przez dłuższą chwilę.
Na osiedlu kwitną już wszystkie śliwy mirabelki. Nie zauważyliśmy jednak na nich pszczół, a zawsze już fruwały podczas kwitnienia tych drzew.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz