W drugiej połowie kwietnia, w Michałkowej szkole ogłoszony został konkurs angielsko - plastyczny. Dzieci miały dowolną techniką wykonać napis - słowo w języku angielskim. Materiał, z którego miał być wykonany napis, musiał nawiązywać do znaczenia słowa zaprezentowanego w pracy.
Pomogłam Michasiowi "wpaść na pomysł", a mnie pomogły w tym leżące w szafce serwetki z konikami. Plan był taki - koniki trzeba wyciąć, później wykleić z nich literki, następnie pokolorować "trawkę" i "niebo", a na koniec wszystko nabłyszczyć i usztywnić lakierem bezbarwnym. Michałowi taki pomysł bardzo się spodobał i gotów był przystąpić do realizacji. Ostrzegłam go jeszcze, że to nie pójdzie tak hop - siup, tylko będzie musiał się sporo napracować, żeby takie dzieło stworzyć. Zupełnie go ta wizja żmudnej pracy nie przeraziła i zaraz zabrał się za wycinanie obrazków z serwetek.
Okazało się, że wcale nie jest to takie proste, bo serwetki się rozwarstwiały i co drugi obrazek, częściowo wycięty, lądował w koszu na śmieci, bo się rozdarł. Zabraliśmy zestaw "wycinankowy" na majówkę i tam, w Lipnicy, Michaś codziennie poświęcał trochę czasu na wycinanie kolejnych koników.
Już po powrocie do Krakowa przystąpiliśmy do układania napisu i klejenia. Pojawiła się nowa trudność - cieniutkie bibułki szybko wchłaniały klej w płynie i powodowały przedzieranie się obrazków. Wtedy zaczęłam żałować, że nie wymyśliliśmy czegoś prostszego... Na tym etapie musiałam Michałkowi pomóc - ja smarowałam klejem, od dociskał koniki do kartki. Musiał też wyciąć kilka nowych obrazków w miejsce tych zniszczonych.
W końcu dało nam się wspólnymi siłami wykleić cały napis i po wyschnięciu kleju, chłopcy przystąpili do kolorowania. Do pracy włączył się Krzyś, który nie mógł się doczekać, kiedy będzie taki etap, z którym doskonale sobie poradzi.
Po zakończeniu kolorowania, psiknęłam na pracę lakierem do włosów, bo stwierdziłam, że nie będziemy smrodzić w domu "prawdziwym" lakierem bezbarwnym. Praca była gotowa. A ja jeszcze niedawno byłam przekonana, że ją uwieczniłam... Okazało sie jednak, że nie mam zdjęcia efektu ostatecznego.
Ale to dopiero początek konkursowej historii. Michałkowi bardzo podobała się praca, którą, w większej części, wykonał samodzielnie. I chyba był przekonany, że wygra konkurs...
W dniu rozstrzygnięcia konkursu, jak zwykle przyszłam po Michałka do szkoły. Był wraz z innymi dziećmi na szkolnym podwórku. Widziałam, ze na końcu nosa wiszą mu łzy. Zapytałam, co się stało. Odpowiedział, ze przewrócił go starszy kolega i pobrudziły mu się kolana. Znam moje dziecko od urodzenia i wiem, że takimi rzeczami się nigdy nie przejmowało, więc od razu stwierdziłam, ze to musi być "powód zastępczy". Obejrzałam brudne odnóża, podmuchałam, pochuchałam i poszliśmy do szatni, żeby pozbierać Michałkowe rzeczy, jak zwykle rozrzucone w nieładzie. I wtedy się Michałek rozkleił - z oczu popłynęły łzy i moje dziecko, wielce rozżalone, oświadczyło, że nie wygrało konkursu z pracą plastyczną i w ogóle żadnego konkursu nie wygrało...
Zdziwiłam się trochę Michasiową żałością, bo nigdy się nie przejmował tak przyziemnymi sprawami jak jakaś wygrana, czy przegrana. Żal mi się go okrutnie zrobiło, ale cóż... Tak to już jest - zwycięzca może być tylko jeden... Na szczęście szybko dał się pocieszyć perspektywą zwycięstw w kolejnych konkursach, które dopiero przed nim.:) Kiedyś Michaś na pewno zostanie zwycięzcą.:)
Zdziwiłam się trochę Michasiową żałością, bo nigdy się nie przejmował tak przyziemnymi sprawami jak jakaś wygrana, czy przegrana. Żal mi się go okrutnie zrobiło, ale cóż... Tak to już jest - zwycięzca może być tylko jeden... Na szczęście szybko dał się pocieszyć perspektywą zwycięstw w kolejnych konkursach, które dopiero przed nim.:) Kiedyś Michaś na pewno zostanie zwycięzcą.:)
To dziwna ta wasza szkoła - mógłby chociaż dostać dyplom "za udział"... może i nie wygrał, ale docenić trzeba!
OdpowiedzUsuńWszystkie dzieci brały udział w konkursie. I dzieci wybierały zwycięzcę. To miała być tylko zabawa... Dzisiaj był znacznie poważniejszy konkurs matematyczny; Michaś twierdzi, że banalny... Zobaczymy jakie będą efekty.:)
UsuńJak dzieci wybierały najlepszą pracę - to był plebiscyt popularności.
OdpowiedzUsuńRaczej nie... Akurat w plebiscycie popularności Michaś miałby pewne pierwsze miejsce.:)
Usuń