czwartek, 10 listopada 2016

Znowu nadszedł ten czas...

Listy do świętego Mikołaja, marzenia dzieci
       W naszym menażeryjnym domu czas pisania listów do Mikołaja nadszedł w tym roku bardzo wcześnie - od połowy października głównym tematem, poruszanym kilkakrotnie w ciągu dnia jest kwestia mikołajowo - prezentowa. Krzyś jakoś po wstępnym szaleństwie, odpuścił i skupił się na oczekiwaniu na urodziny, które wypadają wcześniej niż wizyta świętego. Michałek natomiast szaleje, kombinując coraz bardziej, co chwilami jest, delikatnie rzecz ujmując, irytujące.

     Wiara dziecinna moich chłopaków nie padła jeszcze, choć koledzy podjęli już próby rozświetlenia mroków dziecięcej naiwności. Michaś pewnego dnia, podczas powrotu ze szkoły, zapytał czy to prawda, że Mikołaja nie ma, a prezenty dają dzieciom rodzice. Bo Jasiek tak mówił. Moment zastanowienia, spojrzenie na buzię Krzysia, który tez nadstawił uszy, spojrzenie w oczy Michałka, z których wyzierała prośba: "Powiedz, że to nieprawda, że Jasiek kłamie!" I co zrobiłam? Utwierdziłam chłopaków w przekonaniu, że ten Mikołaj jednak jest, że prezenty przynosi, a Jasiek pewnie narozrabiał i rodzice dali mu upominek, żeby mu nie było przykro... Ile jeszcze ta wiara przetrwa? Rok? Dwa? Czas szybko mija. Dzieci dorośleją, ale dobrze, że mimo całej swej powagi potrafią wierzyć w cuda.
Listy do świętego Mikołaja, marzenia dzieci
     No dobrze, przejdźmy teraz do konkretów. Zaczęło się od zrobienia laurek dla Mikołaja - żeby sobie przypomniał, że tu, w Krakowie, na ósmym piętrze ;) mieszkają jego wielbiciele. Laurki wylądowały na moim kuchennym parapecie, tam, skąd w ubiegłym roku Mikołaj zabrał listy. Na rano parapet był pusty - Mikołaj złapał przynętę.

    Wkrótce w tym samym miejscu pojawiać zaczęły się kolejne prezenty dla Mikołaja - rysunki, samolociki, wycinanki. Straciłam w pewnym momencie orientację, które upominki mają być dla Mikołaja, a które dla mnie - nie ukrywam, że często dostaję od chłopaków prezenty, szczególnie wtedy, kiedy sprzątają półki i muszą się pozbyć nadmiaru swojej "twórczości". 

     Mając już dość tych wszystkich karteczek dla Mikołaja, fruwających po kuchni, zaproponowałam chłopakom, żeby przemyśleli sprawę i zaczęli pisać listy do Mikołaja - będą mieć dużo czasu na poprawki, zmiany, ozdoby... 

     Na pomysł zareagowali entuzjastycznie. Padła też propozycja - chłopcy napiszą list również za mnie, bo jak znowu mama listu nie wyśle, to znowu nic nie dostanie. Ale co tu napisać w liście od mamy, która nie wie co by chciała dostać... Michaś z Krzychem przerzucali się pomysłami, o czym ta mama marzy. Rechotałam wewnętrznie słuchając kolejnych propozycji. W efekcie moi chłopcy doszli do wniosku, że mama to właściwie już wszystko ma i do szczęścia przydałby jej się co najwyżej duży garnek, w którym można ugotować dużo zupy pomidorowej.;) Powstrzymując się od parsknięcia śmiechem, przyznałam chłopakom rację - taki garnek to byłoby naprawdę coś na miarę mikołajowego prezentu.:) Mieli zatem napisać w moim imieniu list z prośbą o dostarczenie mikołajowymi saniami garnka, ale tak ich wciągnęło pisanie własnych próśb, że o moim wielkim garze zapomnieli... I znowu mi Mikołaj nic nie przyniesie.;)No chyba, że po kolejnych zmianach własnych życzeń zostanie jeszcze trochę czasu.

    Krzyś, który ma ogromne problemy ze zmierzeniem się z ogromem możliwości prezentowych (przegląd gazetek reklamowych lego, wizyta w sklepie, przeszukanie Allegro), popłakał się i stwierdził, że wystarczą mu trzy minifigurki lego (dla niewtajemniczonych - trzy ludziki). Wybrał jakie, napisał, ozdobił kartkę i zostawił na półce nie zajmując się nią więcej. Michaś natomiast wpadł w szaleństwo dokładnego analizowania zestawu lego, który wybrał jako główny oraz zestawów alternatywnych, jakie Mikołaj mógłby przynieść, gdyby tego "najlepszego" nie było. Michałek wie jak się zabezpieczyć.:)

     Jednak z tej dogłębnej analizy wynikły kolejne problemy - zestaw "dominujący" ulegał kilkakrotnej zmianie, co wiązało się z kolejnym przepisywaniem listów.
Listy do świętego Mikołaja, marzenia dzieci
    Po dwóch tygodniach takich roszad na liście liderów prezentowych wydawało się, że Michałek osiągnął wewnętrzny spokój i naprawdę wie czego chce. Przyozdobił pięknie kopertę, umieścił w niej list (jak zapewniał w wersji ostatecznej).
Listy do świętego Mikołaja, marzenia dzieci
     Dołożył do niej prezent dla Mikołaja - model samolotu zrobiony według "własnego pomysłu). Później chciał jeszcze coś dopchać do i tak dobrze wypełnionej koperty, która już tego nie wytrzymała i się rozpękła. Efektem był oczywiście płacz i czarna rozpacz.
Listy do świętego Mikołaja, marzenia dzieci
Listy do świętego Mikołaja, marzenia dzieci
     Żeby utulić żal, obiecałam Michałkowi, że następnego dnia będzie mógł przepisać cały list na komputerze (pisanie na komputerze jest obecnie jedną z większych atrakcji), a następnie przygotować nową kopertę.

    Do następnego popołudnia opcja prezentowa uległa kolejnej zmianie (podobno już ostatecznej i nieodwracalnej). Michaś napisał nowy list. Przed chwilą go wydrukowałam. Kontaktowałam się też z Mikołajem, który tą opcją nie jest zachwycony ze względów finansowych... 

     Do 6 grudnia jeszcze sporo czasu zostało, a ja mam już dość przebojów prezentowo - mikołajowych i codziennych rozmów na temat Mikołaja, Gwiazdki, prezentów, podarunków, upominków, klocków lego. Jeszcze ze dwie zmiany wizji podarunkowych, a w tym roku Mikołaj przyniesie rózgi, a ja sobie kupię wielki kocioł i nagotuję tyle pomidorówki, że wystarczy na tydzień.;)

2 komentarze:

  1. No sprawa nie jest łatwa,Mikołaj będzie miał niezła zagwozdkę,powodzenia Mikołaju

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mikołaj, wystawiany co rok na ciężką próbę, w końcu się zbuntuje i przyniesie rózgi.;)

      Usuń