W drugim dniu wizyty gości z Jaworzna na teren spacerowy wybraliśmy miejsce, które zapewniało atrakcje zarówno grzybiarzom, jak i pozostałym uczestnikom spotkania. Jedna wycieczka po centrum Krakowa zaspokoiła potrzebę "ukulturalnienia", więc w niedzielę udaliśmy się w dziksze rejony - do Lasku Wolskiego, a później na Kopiec Kościuszki.
Dzieciaki, które szalały wieczorem dłużej niż zwykle, początkowo wstawały z łóżek bardzo opieszale, ale szybko się rozkręciły. W niedzielny poranek stwierdziłam, że w zasadzie bez problemu poradziłabym sobie z czwórką dzieciaków.:) Pod warunkiem oczywiście, że byłyby tak grzeczne jak Maja, Nela, Michałek i Krzychu.
Kiedy przyjechaliśmy, parking był puściutki, ptaki śpiewały wiosennie, a wszystko otulała mgła. Tuż obok parkingu Pawełek wypatrzył pierwsze tego dnia uszakowe przedszkole. Grzybki dopiero co przebiły się przez spękaną korę starego dzikiego bzu i chłonęły wilgoć z powietrza, aby jak najszybciej zwiększyć swoje gabaryty. W tym momencie wiadomo już było, że jest po co iść do lasu.
Szybko okazało się, ze ścieżka prowadząca w krzaki jest bardzo błotnista i nie wszyscy mają ochotę nią maszerować. W efekcie nastąpił podział na dwie grupy - dziewczyny pod opieką Pawełka i Michałka poszły asfaltową alejką, a ja z Krzysiem i Paweł daliśmy nura w lasek.
Błoto skończyło się po kilkunastu metrach i weszliśmy na leśną ścieżkę, bardzo dokładnie pokrytą lodem. Nie bardzo dało się nią iść, bo nogi rozjeżdżały się na wszystkie strony świata, więc szybciutko opuściliśmy utarty szlak i zaczęliśmy buszowanie między drzewami i krzewami.
Oczywiście najbardziej byliśmy zainteresowani grzybami nadającymi się do pozysku, więc szczegółowym oględzinom zostały poddane dzikie bzy, które nas nie zawiodły.
Większość znalezisk, ze względu na mikrusowaty rozmiar, nie nadawała się do zebrania, ale jeśli tylko prognozy przewidujące deszcz i plusowe temperatury, sprawdzą się, wkrótce w odwiedzonych przez nas miejscówkach będzie można zapełnić uszakami koszyczek.
Trafiło się też trochę większych egzemplarzy, idealnych do pozyskania i zjedzenia. Oczywiście najwięcej takich sztuk wpadło w pazerniacze łapki Krzysia.
On również wypatrzył najdorodniejsze uszaki.:)
Nie tylko ucha bzowe zasiedlają las. Grzybowe życie zaczyna tętnić coraz silniej, a ściółka, w miejscach, w których mróz odpuścił, pachnie grzybnią. Wystartowały nowe pokolenia płomiennicy/ zimówki aksamitnotrzonowej. Owocniki, które przetrwały mrozy, już nie podjęły wzrostu - za długo były w stanie uśpienia i teraz obumierają. Za to młodzieży pcha się na świat niemało.
Wypatrując uszaków, zwracaliśmy tez uwagę na inne grzyby, nie mające wartości użytkowej.
W ten sposób namierzone zostało drugie w tej części lasku stanowisko orzechówki mączystej. Podobnie jak w przypadku pierwszego stanowiska, również tym razem owocniki orzechówki rosły tylko na jednym, całkowicie obumarłym konarze, najprawdopodobniej leszczynowym.
Orzechówki powolutku się otwierają, ale do uzyskania kształtu gwiazdek jeszcze potrzebują trochę czasu.
Drugim ciekawym odkryciem były kępki rozszczepek kloszowych.
Spod topniejącego śniegu wyłoniły się ubiegłoroczne owocniki próchnilców maczugowatych.
Nie brakowało też niezawodnych rozszczepek pospolitych,które odżyły po okresie mrozów i cieszą oczy swoimi kosmatymi kapelutkami.
Miłym zaskoczeniem był pojedynczy owocnik trąbki otrębiastej (trąbki zimowej). To pierwsza przedstawicielka tego gatunku,jaką spotkaliśmy tej zimy.:)
Ruszyły też galaretki leśne - kisielnice kędzierzawe i galaretnice mięsiste. Nie spotkaliśmy za to żadnego trzęsaka pomarańczowożółtego, a też powinny już być.
Na leżących gałązkach i patyczkach rozsiadły się całe gromady gruzełków cynobrowych. Przez okres mrozów nie było ich w ogóle widać w lesie, a teraz przyciągają wzrok z kazdej strony.:)
Dalsze poszukiwania przerwał nam telefon od grupy "alejkowej" - doszli już do umówionego punktu i dziewczynom było zimno. Nasza trójka była co najwyżej w jednej czwartej odległości od wyznaczonego miejsca spotkania, ale cóż było robić... Poszliśmy najkrótszą drogą do alejki, na której czekała reszta towarzystwa.
Idąc asfaltem, buszowaliśmy wzrokiem po drzewach i krzewach rosnących po obu stronach alejki. W ten sposób dołożyliśmy do pozysku kilka dorodnych uszaków, a Nela wytropiła dwie trąbki zimowe.
Ze spaceru w Lasku Wolskim poszliśmy od razu na Kopiec Kościuszki. Na jego zboczach również znalazło się coś grzybowego, ale o tym już jutro.:)
Mało napisać, że było super! Było zarąbiście!!
OdpowiedzUsuńOdliczam już czas do przetrzepania Twoich lasów. :)
Paweł zwany Pawełkiem
Gdyby tak jeszcze słoneczko grzało to spacery byłyby sympatyczniejsze no ale nie można mieć wszystkiego na raz.Dorota w weekend ma być u was zdaje się 12 stopni,szykujcie się.Pozdrawiam tym razem Pawełków dwóch
OdpowiedzUsuńSłoneczko nadrobiło w poniedziałek.Teraz już powinno być coraz częściej. Konie zaczęły zrzucać zimowe futra, a to już nieomylny znak, że niedługo będzie wiosna.:) Serdeczne pozdrowienia z Krakowa!
Usuń