Luty, a zwłaszcza ostatnie jego dni upłynęły w mojej okolicy pod hasłem "wyciąć wszystko, co jeszcze rośnie". Warkot pił zagłuszył samochody, tramwaje i wiosenne śpiewy ptaków. Pośpiech w wycinaniu ostatnich drzew rosnących "dziko" na terenie osiedla rzucał się w oczy każdego dnia. Najwyraźniej właściciele działek, którzy wcześniej nie zdecydowali się na "oczyszczenie" terenu, teraz na gwałt starali się zrobić to jak najszybciej, żeby tylko zdążyć przed zapowiadanymi zmianami w przepisach. Drzewa wycinano szybko i mało fachowo - w ziemi zastały wysokie pniaki, które już bezkarnie będzie można usunąć w późniejszym terminie. Ten pęd do pozbycia się resztek zieleni dotknął również spory kawałek położonego najbliżej osiedla Lasku Borkowskiego. Już wcześniej, mimo petycji i zebranych podpisów, władze miasta zgodziły się na wycięcie jego części i pobudowanie na tym miejscu kolejnych bloków, teraz padł kolejny kawał lasu.
W przedostatnim chyba dniu lutego poszłam sobie na spacer "w poszukiwaniu wiosny" do tegoż właśnie lasku. Nie miałam nadmiaru czasu, więc maszerowałam dość szybkim tempem. Wiosny wtedy nie znalazłam, ale za to trafiłam w sam środek rzezi - kilkunastu chłopa z piłami w rekach grasowało po ogrodzonym taśmą budowlaną terenie. Złość i bezsilność nie pozwoliły mi uwiecznić tej masakry, jaka się tam odbywała. Ja wiem, że to nie Puszcza Białowieska, że są cenniejsze i wartościowsze drzewostany, ale to był kawał "mojego" lasu, w którym znałam z widzenia każde drzewo. Dopiero dzisiaj zmobilizowałam się, żeby zobaczyć jak to miejsce wygląda "po" tym, co się tam stało.
Drzewa leżą pokotem, tak jak zostały spilone. Najwyraźniej ich właścicielowi zabrakło funduszy na uprzątnięcie terenu. A deweloper i tak zapłaci za działkę, wybuduje i wybetonuje wszystko.
Całość robi przygnębiające wrażenie.
Te leżące drzewa nadal chcą żyć - większość z nich wypuściła pączki, na niektórych rozwijają się wiosenne bazie. Nie wiedzą, że to już ostanie chwile, że nie dopłynie do nich życiodajna woda i umrą zanim rozkwitną na dobre.
To wszystko były zdrowe drzewa. Na pniach nie widać ani próchna, ani działalności szkodników. Mogły żyć jeszcze przez wiele, wiele lat i oczyszczać krakowskie powietrze ze smogu.
Wraz z drzewami umarły grzyby. Wycięte zostały również dzikie bzy, na których przez kilka ostatnich lat pozyskiwałam uszaki, ale takim dobitnym obrazkiem świadczącym o bezmyślności i bezsensownym działaniu człowieka było kilkadziesiąt białoporków brzozowych, oberwanych z powalonego już drzewa i porzuconych na ściółce. Jak się komuś chciało tak do końca zniszczyć wszystko, na co pozwoliła natura??? A może to ze mną jest coś nie tak, że przeżywam wycięcie kilkuset drzew, zniszczenie kawałka PRZYRODY, dewastację grzybowych siedlisk, miejsc gniazdowania ptaków... Sama już nie wiem.
Ponieważ mimo wszystko jestem optymistką, to na koniec akcent o takim zabarwieniu - wiosna nieśmiało wypycha pączki na drzewach i krzewach.
Zimówki, jeszcze malutkie, nie za bardzo chcą rosnąć - zamierają nie uzyskawszy dorosłości. Najwyraźniej już czas na wiosenne grzyby, a te zimowe powolutku ustępują im miejsca. Tak po prostu, naturalnie, bez brutalnej ingerencji ze strony nas - ludzi.
To jedyne jadalne grzyby, jakie widziałam na spacerze. Innych nie namierzyłam.
Dorotka - dwa miejsca grzybowe w mojej najbliższej okolicy przestało istnieć - jedno gdzie na wiosnę można było spotkać smardzówki a drugie .... BOROWIKOWE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :(
OdpowiedzUsuńBrzęczy_Mu......
Przykro mi, że to się dzieje w każdym leśnym zakątku.:(
UsuńPrzykro mi. Taka zmiana...
OdpowiedzUsuń:(
UsuńMoże w tym okropnym dla nas i przyrody czasie powinnam się cieszyć że nie mogę wychodzić z domu.Bo gdybym zobaczyła takie zdrowe drzewa leżące pokotem to by mi serce wyskoczyło.Dorotka a w szczególności u was,przecież Kraków to najbardziej zanieczyszczone ma powietrze a oni wycinają kuźwa drzewa,paranoja,jaki to minister ochrony środowiska,taką rzeż zafundował dla kraju i nic nie możemy zrobić
OdpowiedzUsuńNajtrudniejsza jest chyba bezsilność, bo przecież to wszystko dzieje się w majestacie prawa. Miliony idą na konferencje i debaty jak walczyć ze smogiem, a każde zielone miejsce zalewa się betonem.:(
Usuń