Pierwszy marca - początek meteorologicznej wiosny,nowy miesiąc i urodziny Latony. Staram się co roku uczcić ten szczególny dzień, który szczególnym jest dla mnie, a dla jubilatki byłoby zupełnie obojętne, gdyby bonusową ilość smakołyków dostała dzień wcześniej czy dzień później. Chociaż zdecydowanie najkorzystniej byłoby, gdyby można było świętować własne, końskie urodziny każdego dnia.
Latonka przygotowała się starannie do imprezy urodzinowej i dzień wcześniej nałożyła na siebie szereg maseczek oczyszczających, upiększających i odmładzających. Oczywiście trzymała je na sobie całą noc, a mnie przypadło w udziale zeskrobanie zaschniętych specyfików, które szczególnie obficie obkleiły tym razem powieki. O twarz szczególnie laska zadbała.:)
Podczas czyszczenia nie chciałam Latonie dawać żadnych smakołyków, bo miała ich sporo przygotowanych na później, więc byłam nieustannie molestowana buziakami i podawaniem łapy, co zazwyczaj jest nagradzane jakimś końskim łakociem. Po blisko godzinie skrobania, Latona była gotowa, aby wkroczyć na imprezkę.
Zanim dostała tort, musiała pozować do pamiątkowych fotek.
W końcu nadszedł ten najmilszy moment urodzin i można było zabrać się za konsumpcję świeżutkiego torcika jabłkowo-marchewkowego.
Cukierkowych świeczek jest dwanaście. To już wiecie, jak mi się moja jedyna dziewczynka postarzała.
Utylizacja smakołyków przebiegała bez zakłóceń.
Przy jedzeniu soczystych owoców i warzyw konie zawsze robią śmieszne miny. Myślę, że Latona się nie dowie, ze upubliczniam jej wizerunek w takich okolicznościach.;)
W dodatku słońce raziło i trzeba było chwilami mrużyć oczęta. Chociaż to może bardziej z rozkoszy chrupania niż od słonecznego blasku.
Tort znikał w szybkim tempie aż do ostatniego kawałeczka.
Oczywiście innym mieszkańcom stajni też się dostał poczęstunek. Największe porcje przypadły w udziale najbliższej "rodzinie" - Feliksowi, Żółtemu i Ramziatkowi. Pozostali koledzy i koleżanki Latony dostali po jednej marchewce.
Latona miała dzień urodzin dla siebie. Po zjedzeniu smakołyków poszła sobie wolno do koleżanek, a ja miałam jeszcze chwilę czasu, więc pospacerowałam z kucuniami. Feliksowi udało się znaleźć oznaki wiosny i wcale nie miał ochoty dalej spacerować. Najchętniej zostałby w miejscu znaleziska.:)
Ogólnie to powolutku przyroda się budzi. Bazie to były nawet w styczniu, ale kwitnące chwasty pokazały się w ostatnich dniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz