piątek, 20 marca 2015

Noc w przedszkolu

Przedszkole Fair play
   Z październikowego zebrania w przedszkolu Pawełek przyniósł dobrą nowinę - w czerwcu zerówkowicze będą mieli zorganizowany wyjazd na trzydniowe zielone przedszkole. Pierwsza myśl jaka powstała w mojej głowie: "Rewelacja! trzy noce bez Michałka, który notorycznie sypia w mamowym łóżku, rozpycha się, kopie i konsekwentnie tworzy separator między mamą i tatą." Moja radość prysła w momencie, kiedy mój Michałek dowiedział się, że ma jechać SAM na trzy dni i trzy noce. Te dni to nic strasznego, ale noce wywołały protest.
- Ty chyba oszalałaś mamusiu!!! Przecież wiesz doskonale, że ja się muszę w nocy przytulać do czegoś żywego. A najbardziej przytulaśna na świecie jesteś ty.
Małe łapki oplotły moją szyję i stało się jasne, że moje dziecko z możliwości wyjazdu nie skorzysta. Ale to nie koniec tej historii.

Przedszkole Fair play

    Za jakiś czas okazało się, że do wyjazdowej grupy sześciolatków będą mogły dołączyć starszaki, więc mogłabym wysłać również Krzycha. Zostało też ustalone, że w ramach przygotować do czerwcowego wyjazdu, w przedszkolu będzie nocówka (nie mylić z nosówką), czyli inaczej "piżama party". O dziwo obydwaj podeszli do tego projektu entuzjastycznie.
   Wreszcie nadszedł ten dzień - po powrocie z przedszkola spakowaliśmy niezbędne gadżety - pościel, piżamki i cały zestaw maskotek. O godzinie 18.30 zameldowaliśmy się ponownie w przedszkolu, aby porzucić tam swoje maleństwa na CAŁĄ NOC. Chłopcy nawet nie mieli czasu, żeby się pożegnać, bo od razu włączyli się do zabawy. Ja i Pawełek wróciliśmy do domu. Sami. Bez dzieci. I się zaczęło...
    Przede wszystkim porażająca cisza. Włączyliśmy muzę, żeby trochę tę ciszę zapełnić. Ale to nie było to, co zwykle dzieje się u nas o tej porze. Nikogo nie trzeba było karmić, myć, pocieszać, że będzie żył mimo stłuczonego kolana. I nikt nie oglądał bajek (Krzyś) ani filmów o windach (Michaś). Paweł co prawda proponował, żebyśmy sobie puścili coś z tradycyjnego repertuaru, ale byłam twarda i nie dałam się na to namówić. Za to sto razy sprawdzałam telefon, którego mogłam przecież nie usłyszeć. A tam byłaby wiadomość, że moje dzieci potrzebują natychmiastowej pomocy i ratunku. Telefon milczał jak zaklęty. A oni już sobie słodko spali.
Przedszkole Fair play

     My z Pawełkiem skorzystaliśmy z niezajętej dziećmi szerokości łóżka i też rzuciliśmy się w objęcia Morfeusza. Udało nam się przespać spokojnie noc, ale o poranku ponownie poczuliśmy się delikatnie mówiąc - dziwnie. Nikt po nas nie łaził, nie skakał, nie chciał pić ani poszukiwać zaginionej zabawki. I ta powalająca cisza. Było to doświadczenie tak niesamowite, że trudno nam było sobie z nim poradzić. Normalnie, jeszcze chwila, a kozetka u specjalisty byłaby zajęta przez najbliższy miesiąc.
   Po dzieci stawiliśmy się parę minut przed czasem. Nie my jedni zresztą, kilku innym rodzicom spieszyło się do odzyskania pociech jeszcze bardziej niż nam. Chłopcy wybiegli uśmiechnięci i przeszczęśliwi - Michałek wręczył mi plik projektów, które zdążył narysować wieczorem i rano, a Krzychu pobiegł pakować wszystkie przywiezione wieczorem rzeczy, żeby przypadkiem coś nie zostało w przedszkolu. (Krzyś opanował do perfekcji pilnowanie swoich i brata rzeczy; zawsze o wszystkim pamięta.) Wcale nie wyglądali na stęsknionych za rodzicami i dopytywali, kiedy będzie następna nocówka. Gotowi byli przyjść na imprezę w tym samym dniu wieczorem.
   Kiedy wróciliśmy do domku, wszystko już było normalnie - krzyki, piski, rozłożone zabawki. Uff... Jaki miły powrót do codzienności:) Tak nam minęła pierwsza samotna noc od sześciu lat.
   Na trzydniowy wyjazd z nocowaniem chłopcy nadal nie chcą jechać - tłumaczą, że to daleko, że w obcym miejscu. I w sumie to się cieszę z ich decyzji, bo oni zapewne wróciliby zadowolenie, ale JAK JA BYM TO PRZEŻYŁA???

2 komentarze:

  1. Bardzo kochałam i kocham nadal mojego 39-letniego syna, ale nigdy nie cierpiałam, gdy wyjeżdżał. Wręcz przeciwnie. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nie da się dzieci zatrzymać na zawsze. A czasem by się chciało, żeby zostały takie malunie na zawsze i potrzebowały nas bardziej niż czegokolwiek innego na świecie...

    OdpowiedzUsuń