Kiedy stacjonowaliśmy na Bełdanach, zostawiłam mojąmenażerię na plaży, a sama ruszyłam w las, aby zrealizować plan z roku
poprzedniego – spotkać stado dziko żyjących na tym terenie koników polskich i
oczywiście poszukać jakichś grzybów. Znałam tam już kilka miejscówek i musiałam
je sprawdzić. Plan zrealizowałam w stu procentach.
Pierwszym miejscem, w którym rozglądałam się za grzybkami,
był punkt, w którym przez zimę pracownicy PAN z Popielna wykładają siano dla
koników. W ubiegłym roku wyrosły tam setki albo nawet tysiące pochwiaków
okazałych. Tym razem nie było ani jednego.
Za to przy ścieżce wypatrzyłam pięknie obrośnięty pieniek –
po dokładnym obejrzeniu stwierdziłam, że to pyszne grzybki – łuszczaki zmienne,
odrobinkę podsuszone, ale czegóż się można spodziewać w takich warunkach
pogodowych. Zostawiłam je na pieńku, zapamiętując dokładnie, w którym są
miejscu.
Na resztkach siana, gdzie było sporo zmagazynowanej wilgoci,
wyrosły piękne gnojaki żółtawe. Nie nadają się co prawda do konsumpcji, ale są
bardzo fotogeniczne, więc wykorzystałam okazję, aby do mojej kolekcji foto –
gnojankowej dołożyć kolejne zdjątka.
Tuż obok nich rosły co najmniej dwa gatunki kołpaczków – te
mniejsze to najprawdopodobniej kołpaczki dzwonkowate.
Chodząc dalej po lesie znalazłam jeszcze inne siedliska
łuszczaków. Wyzbierałam wszystkie, które były w na tyle dobrym stanie, żeby
wykorzystać je do celów konsumpcyjnych. Zebrało się ich całkiem dużo –
posłużyły za wsad do zupy, w której oprócz nich pływało trochę leśnego zielska
dorzuconego w zastępstwie swojskiej pietruszki, która w lesie jakoś wyrosnąć
nie chciała. Do zagęszczenia dania posłużył makaron śrubowy, wybrany przez
Krzycha. Mieliśmy przepyszny obiad. Większość łuszczaków została odłowiona przez
Michałka, który jest wielkim amatorem zup grzybowych.
Nie udało mi się niestety znaleźć moich ulubionych grzybków
– kurek. W dwu poprzednich latach odkryłam trzy miejsca, w których rosły już na
początku czerwca. Tym razem nie obrodziły w żadnym z nich. Na pożegnanie las
postawił przed moimi oczami dwie młodziutkie olszówki – krowiaki podwinięte.
W czasie tego spaceru spotkałam też różne zwierzaki –
sarenki, wiewiórkę, zająca i mój wymarzony dziki tabun koników, którym poświęcę
osobny wpis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz