wtorek, 22 września 2015

Kiedy znudzi się szukanie grzybów

spacer w lesie, dziecko w lesie, zabawy w lesie
     Ileż można szukać grzybów??? No tak... Ja mogę cały dzień, zwłaszcza, jeśli od czasu do czasu na jakiegoś grzybasa trafiam i mogę nim zapełnić koszykową pustkę. Ale co mają zrobić dzieci, które wkraczają do lasu pełne zapału do poszukiwań, ale nie znajdując zbyt wiele, po pół godzinie są już nieco zniechęcone i gdyby im tylko pozwolić, najchętniej wróciłyby do swoich klocków i innych dziecięcych atrakcji.

   Jest jednak wiele sposobów na zajęcie ich innymi niż poszukiwanie grzybów czynnościami w leśnym terenie. Czasem same potrafią sobie wymyślić doskonałą zabawę z wykorzystaniem elementów laso-przestrzeni, innym razem trzeba im podsunąć jakieś pomysły. Zobaczcie jak chłopcy bawili się podczas niedzielnego spaceru.
spacer w lesie, dziecko w lesie, zabawy w lesie
     Na podziwianie uroków lasu są jeszcze za młodzi, ale już konkurs na znalezienie najgrubszego drzewa czy wskazanie jak największej ilości gatunków drzew (wraz z właściwym rozpoznaniem) potrafi zająć młode umysły na dłuższą chwilę. Rywalizacja to jest to, co tygryski lubią bardzo, bardzo...  Sprawdza się też poszukiwanie drzew o dziwnych kształtach i wyobrażanie sobie, co one przypominają.
spacer w lesie, dziecko w lesie, zabawy w lesie
      Nie lada wydarzeniem w czasie leśnego spaceru jest również odnalezienie zagubionego wśród drzew jeziorka. Woda sama w sobie ma magiczną moc przyciągania dziecięcych oczu, nóżek, rączek, a czasem nawet całych ciałek.

    Nad wodą można też poszukać śladów zwierząt przychodzących do wodopoju lub zamieszkujących pobliski teren.
spacer w lesie, dziecko w lesie, zabawy w lesie
     Tym razem znaleźliśmy ślady działalności bobrów, które popodgryzały kilkanaście nadbrzeżnych drzew. Chłopcom jawiło się, ze gryzonie wyjdą za chwilę z wody i przyjdą się z nami przywitać. Tak się nie stało, ale powróciły za to wspomnienia ze spotkania z mazurskimi boberkami.

     Pamiętacie nasze spotkanie z bobrami?

spacer w lesie, dziecko w lesie, zabawy w lesie
      I już mamy kolejną, atrakcyjną zabawę! Krzyś zabrał na spacer jeden ze swoich mieczów, Robuś miał ciupagę, więc można było ruszyć na wojnę. Wrogów w przydrożnych rowach nie brakowało - parzące pokrzywy, kłujące osty i inne wyrośnięte chwasty stawały zwartymi szeregami naprzeciw dzielnych rycerzy, którzy bez chwili wahania rzucali się do walki, z której każdorazowo wychodzili zwycięsko.

   Krzyś, z okrzykami: "Za mną! Naprzód! Do boju!" prowadził dwuosobową armię naprzeciw tysiącom wrogów, którzy zaraz po pierwszym starciu leżeli powaleni, a chłopcy już wypatrywali kolejnych przeciwników. Pacyfista Michałek nie chciał dołączyć do walki i z politowaniem patrzył na zmagania młodszego brata i kolegi. Zadowolił się dorwaniem wiernego słuchacza w osobie cioci Agaty, dzięki której udało mu się znaleźć czubajkę.
spacer w lesie, dziecko w lesie, zabawy w lesie
       Wreszcie ręce omdlałe od wymachiwania bronią zażądały odpoczynku. I byłyby te rączki odpoczęły, gdyby na drodze nie wyrosła piękna kałuża zapraszająca do zabawy. Wszak żadne zdrowe dziecko nie ominie tak wspaniałej okazji do potaplania się w błocie.

     Michałek wytyczył kierunek przekopywania kanału, wykonał pierwszy płytki wykop i zlecił dalsze prace Krzysiowi i Robertowi, którzy z zawziętymi minami ryli w błotnisto - kamienistym brzegu.
      Chłopcy oddali się temu zajęciu całym sercem, a Michałek, stojąc z boku, wykonywał w swoim inżynierskim mózgu obliczenia dotyczące głębokości kanału i szybkości, z jaką powinna nim spływać woda z wielkiej kałuży. Robuś i Krzyś niewiele przejmowali się zarządzeniami Michałka i cały czas, z pełnym zaangażowaniem pogłębiali kanał. Jednym słowem - zabawa na sto dwa!
spacer w lesie, dziecko w lesie, zabawy w lesie
      Kiedy odpływ był gotowy, trzeba było nieco ponaglić wodę do ucieczki. W ruch poszły nie tylko narzędzia, ale i nogi, które popędzając zawartość kałuży, rozchlapywały wodę na kilka metrów wokół zalanego terenu.
spacer w lesie, dziecko w lesie, zabawy w lesie
       Kiedy kałuża była już prawie pusta, udało się wyciągnąć dzieciarnię na nieco suchszy ląd i pójść dalej. Kiedy dorośli zajęci byli fotografowaniem i zbieraniem znalezionych grzybków, Michał z Robertem zajęli się rozmową, nie zauważając nawet tych grzybów, które same wchodziły im pod nogi. Obgadanie "chłopackich" spraw było wszak ważniejsze.

    Dobrze, że chociaż w Krzychu płynie moja pazerniacza krew - widok grzybów wzbudza go natychmiastowo i zmusza do węszenia po ściółce. Wtedy nie ma nic ważniejszego.
spacer w lesie, dziecko w lesie, zabawy w lesie
      Po zabawowych wysiłkach i zjedzeniu drugośniadaniowych kanapek i owoców, należał się dzieciarni deser. Jakież było moje zdziwienie, kiedy rozpakowałam czekoladę - wyglądała tak:
spacer w lesie, dziecko w lesie, zabawy w lesie
      Dopiero dzięki spostrzegawczości Agaty, doczytaliśmy na opakowaniu, że to taka promocja. I prosta stąd nauka dla chłopaków popłynęła - każda promocja, to jedna wielka ściema i oszustwo. Przerzucamy się na inne czekolady.:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz