Już dawno Michałek miał obiecane wyjście na duży basen Korony (to najgłębszy i chyba najdłuższy basen w Krakowie). Realizacja tej obietnicy miała nastąpić w czasie ferii. Pawełek proponował, że pójdą sami z Michałkiem, ale ja obawiałam się po pierwsze, że tata nie upilnuje dziecka, które niechybnie utonie w czterometrowej głębi, po drugie pogubią połowę rzeczy, a po trzecie, nie wysuszą się porządnie i takie tam... A poza tym sama też chciałam się popluskać w basenie. W związku z tym zostało ustalone, że pójdziemy w trójkę. Kiedy Krzychu się pochorował i basenowanie miało zostać odsunięte w czasie, Michaś wpadł w "otchłań rozpaczy". Trzeba było coś wymyślić.
Spakowałam obydwu chłopców do samochodu, Krzycha podrzuciłam cioci Benie i pojechaliśmy na Michałkowy wymarzony basen.
Myśleliśmy z Pawełkiem, że głęboka woda zrobi na Michałku wrażenie, a on tymczasem spojrzał na głębię, niczym jakiś celebryta pozdrowił ratowników i pływaków, a następnie wskoczył do wody, jakby w życiu nic innego nie robił.
Wyposażyłam Michałka w dawno już nieużywane skrzydełka i pożyczone płetewki, żeby było bezpieczniej, ale bardzo szybko okazało się, że skrzydełka tylko przeszkadzają i porzuciliśmy je na brzegu basenu. Teraz Michaś mógł trenować pływanie podwodne i nurkowanie.
Michałek i Krzyś chodzą na basen niemal od urodzenia. I po zachowaniu Michasia w wodzie, widać, że nie ma ona przed nim żadnych tajemnic. Widząc, że świetnie sobie radzi, skupiłam się na robieniu podwodnych zdjęć. Ze sprzętem, którym obecnie się bawię nie miałam jeszcze okazji poćwiczyć takich ujęć. Jak na pierwszy raz, wyszły całkiem nieźle.:)
Ja też się trochę z Michałkiem pobawiłam - najlepiej szło nam robienie podwodnych torped. Celem był oczywiście brzuch Pawełka.:)
Później Michaś został wyposażony w dodatkowy osprzęt w postaci łapek, co zdecydowanie zwiększyło jego nawodną i podwodną prędkość. Pawełek stwierdził, że jeszcze ze dwa lata i nie będzie miał szans w pływackim starciu z synem. Ale strasznie był dumny ze swojego dziecka.:)
Po wyczerpującym treningu jeszcze trochę podwodnych wygłupów i trzeba było opuścić basen. Następnym razem chyba puszczę chłopaków samych - Michałek nie utopi się tak łatwo, nawet w bardzo głębokiej wodzie.
A "torpedy" to nie celowały w "brzuch Pawełka". Co najwyżej w brzuszek... :)
OdpowiedzUsuńPaweł zwany Pawełkiem