Wczoraj dojechaliśmy do Nidy i po zalogowaniu się na łódce poszliśmy z Michałkiem i Krzychem na poziomki, a przy okazji rozejrzeć się za czymś, co ma trzon i kapelutek. Nie bardzo liczyłam na jakieś szczególne znaleziska, bo w lesie jest sucho, a poza tym w mazurskich lasach wiosną raczej powalających ilości grzybów nie ma.
O występowaniu i moich spotkaniach z grzybami na Mazurach wspominałam w poście dotyczącym minionych wyjazdów na żagle.
Tym razem las mnie zaskoczył swoimi darami, które co prawda były już zasiedlone i do gara się nie nadawały, ale samo ich spotkanie tej wiosny było miłym zaskoczeniem.
Pierwszymi grzybkami, jakie znalazłam (zobaczyłam pierwszy owocnik wcześniej niż Michał i Krzyś; rzadko, bo rzadko, ale się zdarza:)) były piestrzyce zatokoate. Bardzo ładne i niezwykle fotogeniczne grzybki. Michałek wypatrzył kawałek dalej kolejne owocniki, które niestety zdążył pozyskać zanim je obfociłam. Coś się Michałkowi pomyliło i był przekonany, że piestrzyce mają wartość konsumpcyjną.
Obok krzaczków PRAWIE DOJRZAŁYCH POZIOMEK rosły sobie dwa, mocno już nadwyrężone wiekiem podgrzybki złotawe. Spieszyłam się w ich przypadku z robieniem zdjęć, bo były tak porządnie zasiedlone, że obawiałam się, ze uciekną sprzed obiektywu. Mimo, że były w takim mało zachęcającym stanie, ucieszyły mnie, bo tego gatunku jeszcze w 2015 roku nie znalazłam.
Obok kolejnej polanki poziomkowej Krzyś znalazł następny pierwszy tegoroczny gatunek - muchomorki czerwonawe. Były, o dziwo, zupełnie zdrowiutkie i trafiły do zupy.
Mój samotny, przedwieczorny spacer też okazał się grzybowy, chociaż myślałam, że w zapadającym powoli zmroku już mi się nie uda nic wypatrzeć. Tymczasem trafiłam na maślaki ziarniste (też pierwsze tegoroczne). Oczywiście miały tysiące lokatorów, jak to zazwyczaj bywa w przypadku tego gatunku, ale do zdjęcia się nadawały.
Wypatrywałam też żółciaków, które w ubiegłych latach zasiedlały nadbrzeżne wierzby - blisko portu nie było ani jednego, ale nieco dalej odkryłam kilka bogatych stanowisk. Większość żółciaków było już starych i zdrewniałych, ale prezentowały się pięknie na tle Jeziora Nidzkiego.
Rosły również młodzieniaszki - świeżutkie i mięciutkie, posiadające wartość konsumpcyjną.Pierwszy dzień mazurowania okazał się obfity grzybowo - cztery gatunki znalezione po raz pierwszy w tym roku to całkiem niezły wynik i nowy mazurski rekord. Ciekawe co przyniosą następne dni?
No, no ))))))))))))))))) gratulacje Dorotko )))
OdpowiedzUsuńU mnie lana niedziela się zapowiada, to i las ruszy w końcu ))
Pozdrawiam )
Życzę udanych zbiorów po deszczowej niedzieli.:)
Usuńciekawe znaleziska :)
OdpowiedzUsuń