Poranek dobijał się do okien słonecznymi promieniami, zachęcając do szybkiego opuszczenia łóżkowych pieleszy. Pogoniłam zatem menażerię do ekspresowego mycia, jedzenia i wychodzenia. Celem był Las Bronaczowa, od strony Radziszowa.
Opuszczaliśmy nasze osiedle w promieniach słońca, ale już po kilku kilometrach wpadliśmy w gęsty tuman mgły spowijającej łąki i przydrożne zagajniki. Od razu pomyślałam sobie, że będziemy mieć w lesie cudne widoki, kiedy słońce rozproszy mgliste zasłony. I nie pomyliłam się, o czym możecie się przekonać podążając teraz naszym słoneczno - grzybowym szlakiem.
Przeciskające się przez korony drzew pasma słonecznego światła rozpraszającego mgłę to jeden ze spektakli, jakie oferuje natura. Szliśmy korytarzami utworzonymi przez wysokie drzewa, wkraczając na przemian w smugi światła i cienia.
Patrzyliśmy jak słońce coraz bardziej zdecydowane objąć ten dzień we władanie, rozgania mgłę wyciskając z niej kropelki, które od czasu do czasu trafiały nas w nosy. Aż uczyniło się świetliście i bardziej słonecznie niż mgliście, a niektóre widoki bardziej podobne były wiosennym niż jesiennym pejzażom.
Podziwiając jesienny as, nie zapominaliśmy oczywiście o patrzeniu pod nogi i szperaniu wzrokiem w leśnej ściółce. Krzychu, zniechęcony brakiem znalezisk, stwierdził, że będzie szukał w towarzystwie taty, żeby mieć więcej szczęścia. Kiedy tylko zostawił mnie i Michałka, zaraz trafiliśmy na stadko podgrzybków złotawych. Nie są to grzyby z najwyższej półki i często zostawiamy je w lesie, nawet bez sprawdzania czy są zdrowe (a najczęściej nie są), ale tym razem mieliśmy całkiem pusty koszyk, a podgrzybki były wyjątkowo jędrne i zdrowe.
Chwilę później pozyskaliśmy kępkę łuszczaków zmiennych. Wiele w koszyku nie przybyło, bo z tych grzybków zabieramy tylko same kapelutki. Trzony są twarde i łykowate - nie nadają się do konsumpcji. Zbiór łuszczakowy powiększył się w trakcie spaceru o kolejne trzy kępki. Krzyś, okrutnie zawiedziony faktem, że z tatą też nic nie może znaleźć, zaczął biegać między nami i marudzić.
Zgoniłam więc towarzystwo w jedną bandę i zaczęliśmy spacerować razem. Wkrótce wypatrzyłam pierwsze czubajki czerwieniejące - młode jeszcze, pozwijane w kulki. Michał z Krzysiem rzucili się do pozysku i narwali całe garście grzybków. Krzyś, żeby było szybciej i żeby mieć więcej od brata, wraz z czubajkami pozyskał z kilo ściółki leśnej. Ale zamierzony efekt osiągnął - był pierwszy, szybszy i miał więcej.:)
Kiedy chłopcy pozyskiwali kolejne owocniki, a ja oczyszczałam to, co już zebrali, Pawełek przycupnął cichutko pod drzewem i coś tam dłubał między opadłymi liśćmi. Byłam przekonana, że szuka tak skrupulatnie kolejnych miniaturowych czubajek, a tymczasem okazało się, że znalazł całą gromadkę podgrzybków brunatnych, doskonale ukrytych przed ludzkim wzrokiem pod warstwą listowia. I nawet nie zawołał mnie, żebym mogła zrobić fotkę zanim grzybki straciły kontakt z podłożem.
To było niestety jedyne czubajkowe miejsce w lesie, na jakie trafiliśmy, ale na kotlety do posmakowania wystarczyło.
Grzybowe życie ślicznie rozwinęło się na wszystkich niemal pniakach, doskonale nawilżonych po ostatnich deszczach i śniegu. Oprócz łuszczaków, wyrosły dość licznie drobnołuszczaki (dawniej łuskowce) jelenie oraz opieńki. Te ostatnie były jednak już duże i stare, więc zabraliśmy tylko kilka najładniejszych, aby zasilić nimi zestaw czubajkowy przeznaczony do panierowania. Jak będziecie mieli okazję, spróbujcie sobie zrobić panierowane opieńki. Są świetne.
A z "twardych" nadrzewniaków, najładniej i najliczniej rozrosły się rozmaite wrośniaki. Oczywiście wzrok najbardziej przyciągały te najfotogeniczniejsze - wrośniaki różnobarwne, które świetnie nadają się do wyrobu domowych stroików czy różnych kompozycji leśno - jesiennych.
Z ciekawych kolorystycznie grzybków trafiły mi się wczoraj dwa gatunki. Pierwszy z nich to pierścieniak grynszpanowy, zwany według nowego nazewnictwa łysiczką niebieskozieloną. Jest to grzybek jadalny, ale ja spotykam go niezbyt często i jest tak ładny, że zazwyczaj zostawiam go w lesie. Tak było i tym razem - kilka owocników ociekających kropelkami opadającej mgły, rosną sobie nadal i upiększają las.
Drugim nasyconym barwami grzybkiem był łycznik późny.Zdziwiła mnie nieco jego obecność, bo zazwyczaj pojawiały się nieco później, a tymczasem obok kilku dobrze już rozwiniętych owocników, rosło mnóstwo egzemplarzy żłobkowych. Łyczniki też są jadalne - rosną podobnie jak boczniaki, na pniach drzew liściastych, ale w smaku im nie dorównują.
Mgiełka zginęła praktycznie zupełnie, las rozświetlony słonecznymi promieniami zachęcał do zabawy i biegania. Michaś i Krzyś dokazywali jak rozbrykane koziołki, które przypadkiem wydostały się z zagródki na wolność. Las rozbrzmiewał radosnym śmiechem i bojowymi okrzykami, które osłabły dopiero w porze obiadowej, która nieuchronnie wyznaczała kres spaceru.
Idąc już w kierunku leśnego parkingu, napotykaliśmy jeszcze mnóstwo grzybowych rozmaitości, które zasiedlały pobocza drogi wiodącej przez las. A były wśród nich dzieżki pomarańczowe,
maślanki ceglaste
i piękne muchomory czerwone.
To już ostatnia prosta przed pakowaniem się do auta:
A to już nasz skromny pozysk wyłożony z koszyków na opromieniony słonkiem kuchenny blat. I wiecie co? Po raz pierwszy chyba stwierdziłam, że to dobrze, że mam tylko tyle grzybów do przerobu, bo zamiast spędzić popołudnie w kuchni, będę mogła po obiedzie zabrać chłopców na kolejny spacer.:)
Czytam, czytam i zazdroszczę grzybów, kondycji i dzielenia pasji z chłopakami swoimi :) Ja najczęściej wsiadam sama w auto i jadę do lasu, dalej niż ten mój za płotem, przechodzony i oczyszczony z grzybów zupełnie ;) K.
OdpowiedzUsuńKiedy ja byłam dzieckiem, też mnie ciągano po lasach. Nie zawsze mi się to podobało - czasem było za długo, czasem za trudno... Ale pasja wpojona od kołyski została. I chciałabym, żeby moje dzieci też ją posiadły.
UsuńJa bardzo lubię samotne wyprawy, kiedy nie muszę nosić dodatkowego "utorbienia" w postaci jedzenia, picia i paru jeszcze niezbędników dla mojej menażerii. Ale nie oddałabym za żadne skarby świata tego czasu, który możemy spędzić razem w miejscach bliskich mojemu sercu.:) Pozdrawiam serdecznie!