Droga na Mazury do krótkich nie należy, więc wyruszyliśmy, kiedy na niebie budziły się pierwsze promienie słońca. Miałam nadzieję, że chłopcy połowę drogi prześpią, ale byli tak podekscytowani wyjazdem, że Michałek w ogóle nie zasnął, a Krzychu podrzemał tylko przez chwilę.
Jazdę co rusz stopowały nam roboty drogowe, wahadełka i wszelkiego rodzaju remonty. Pogoda była dobra - droga sucha, upał uciekał przez otwarte okna naturalnej klimy... Dojechaliśmy po prawie dziewięciu godzinach. Na ostatnich kilkuset metrach przed portem dopadł nas deszcz. Jak nam powiedzieli chwilę później miejscowi - pierwszy od kilku tygodni.
Po kilku minutach deszcz ustał, zaczęło wiać i grzmieć. Burza ominęła nas tym razem, dzięki czemu mogliśmy się sprawnie rozpakować. Michaś i Krzyś rzucili się do zabawy na nowym placu zabaw - zjeżdżaniu, pirackim walkom i tarzaniu się w piasku nie byłoby końca, gdyby nie jezioro.
Na pomoście wokół kąpieliska czekały jak zwykle kaczki, które rzuciły się do wody natychmiast jak tylko podeszliśmy bliżej i czekały na karmienie.
Skoro kaczki mogą pływać w jeziorze i nie jest im zimno, to czemu dzieci nie mogłyby pływać? Chłopcy sprawdzili wodę i zgodnie stwierdzili, że jest gorąca. A skoro taka właśnie jest, trzeba założyć kąpielówki.
Wygrzebałam z bagaży niezbędne rzeczy i chwilę później Krzychu i Michaś poszli na całość - zaczęło się wodne szaleństwo. Trwało raptem z dziesięć minut, po upływie których musiałam ratować szczękających zębami chłopców przed zamarznięciem.
Wody jeziora śpią teraz spokojnie, ptaki śpiewają, na brzegu kąpieliska spaceruje łabędź, Pawełek siedzi na ławce i patrzy jak Michaś z Krzychem dokazują na piasku. Zostaną dzisiaj na placu zabaw aż "do zdechu", żeby zasnęli w ciągu sekundy. Jutro wypływamy do następnego portu na naszym mazurskim szlaku.:)
głupota ale zajebiszczo
OdpowiedzUsuńNajgłupsze zabawy są najfajniejsze i najdłużej się je pamięta.:)
Usuńto racja ale?
UsuńJakby to dzieci odpowiedziały: "Zabawa jest najważniejsza":)
Usuń