O sarence Sarze pisałam w lipcu, kiedy miałam przyjemność po raz pierwszy się z nią spotkać. Po tej pierwszej sarenkowej wizycie, Sara jeszcze kilkakrotnie odwiedziła nasze lipnickie podwórko w lipcu - przychodziła po południu lub pod wieczór, oglądała podwórkowe okoliczności, a my podglądaliśmy ją. W sierpniu zmieniła swoje zwyczaje.
Przychodziła codziennie o poranku. Widywałam ją, kiedy między piątą, a szóstą wypuszczałam konie na padoki. Sara piła wodę z wanny stojącej na pastwisku dla koni, skubała natkę z marchewki na grządkach i przyglądała się co robię. Czasem chodziła za mną, kiedy jeździłam taczkami podczas sprzątania stajni, czasem złakomiła się na garstkę owsa.
Miło tak było co rano wychodzić do koni, wiedząc, że oprócz nich spotkam też sarenkę.:)
Zrobiłam jej sporo fotek, którymi dzielę się dzisiaj z Wami.
Sara chętnie podchodziła do ludzi, aby ich obwąchać, jednak, kiedy ktoś chciał ją pogłaskać albo przytrzymać za obróżkę, odskakiwała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz