Nadszedł dzień, w którym Krzyś stał się najprawdziwszym uczniem swojej szkoły - dzień ślubowania i pasowania na ucznia. Pierwszaki przygotowywały się do tej uroczystości od dłuższego czasu - uczyli się wierszyków, piosenek, tańców. Miał to być dla nich dzień wyjątkowy - rano uroczyste pasowanie na uczniów, później wyjazd do teatru, wraz z uczniami innych klas. Dzieci w tym wieku uwielbiają teatr; z czasem jakoś im to przechodzi.:)
Dzień wstał ponury, szary, deszczowy i wietrzny, a nas czekała konieczność założenia "strojów szkolnych". Krzyś, zachwycony tą perspektywą, odtańczył przed lustrem taniec radości w majtusiach i krawacie, Michał marudził, że musi ubrać koszulę, w której jest mu niewygodnie i w dodatku włożyć ja do spodni, co jest jeszcze bardziej niewygodne... Krzysia trzeba było powstrzymywać, żeby nie pobiegł do szkoły bez wszystkich niezbędnych części garderoby (tak mu się spieszyło), Michałka musiałam poganiać, żeby mimo niechęci założył ten niewygodny strój galowy. Wszystko to odbywało się przy rozdzierających poziewywaniach Pawełka.
Odstawiłam chłopaków na godzinę ósmą, na lekcję informatyki, wróciłam szybko do domu, aby sprzątnąć po śniadaniu i zgarnąć Pawełka. Przed dziewiątą zameldowaliśmy się w szkole na Krzysiowe ślubowanie. Wkrótce sala zapełniła się pozostałymi rodzicami pierwszaków, babciami, ciociami... Wszyscy czekali na występ swoich pociech.
Ja tez czekałam patrząc na nietęgą minę Krzycha i zastanawiałam się czy uda mu się przezwyciężyć tremę i wyrecytować swoją kwestię, czy tez ucieknie ze sceny, jak to zrobił na przedstawieniu kończącym rok szkolny w zerówce...
Zaczęło się! Dzieciaczki wkroczyły na scenę tanecznym krokiem - polonez w ich wydaniu wyglądał uroczo. Krzychu tańczył z kolegą w ostatniej parze - ma zdecydowanie męską klasę.
Na buziach malowało się wielkie skupienie.
Później zła wróżka, której pierwszaki nie zaprosiły na swoją uroczystość, zemściła się i przyprawiła wszystkim żółte dzioby.
I teraz żółtodzioby musiały wykonać szereg trudnych zadań, aby dostąpić zaszczytu pasowania i zostania uczniem.
Udało się! Teraz trzeba było jeszcze tylko zażyć słodką tabletkę mądrości i wypić eliksir grzeczności, aby stanąć przed panią i zostać wreszcie pasowanym. Miny po spożyciu świadczyły o tym, że szczególnie eliksir miał wyjątkowo dobry smak.:)
Później było już tylko ślubowanie i pasowanie. Niestety, nie udało mi się obfocić Krzysia w czasie pasowania, bo dzieciaki, po godzinnym prawie skupieniu, nie panowały już zbytnio nad emocjami i żywiołowo ruszyły chmarą do stołu, na którym czekały na nie dyplomy, pamiątki i upominki.
Na koniec każdy pasowany uczeń przypieczętował pakt ze szkoła własną farbka i własnym paluszkiem.
A Michaś obserwował całą uroczystość z pobłażliwym uśmieszkiem ucznia JUŻ drugiej klasy.;)
Dla Krzysia przeżycie ale dla Ciebie mamo jak widzę również hii,jeszcze przed Tobą wiele takich przeżyć,to dopiero początek
OdpowiedzUsuńMiło jest patrzeć jak dzieciak pokonuje kolejne "szczebelki" w życiu, ale równocześnie żal trochę, że już taki duży i samodzielny, a chciałoby się czasem, żeby był przytulnym maluszkiem.;)
Usuń