piątek, 2 października 2015

Skazana na szmaciaki i anyżową woń

pieprznik trąbkowy, Cantharellus tubeaformis
      Nocny przymrozek pobielił dach pobliskiego przedszkola (widziany przez okno) i oszronił zielone jeszcze trawniki. Słoneczko jednak wstało uśmiechnięte i wypoczęte przez kilka ostatnich dni, kiedy to skrywało swoje oblicze w szarych chmurach. Dzisiaj postanowiło świecić. I ja tu w taki piękny pierwszopaździernikowy dzień wytrwać w czterech ścianach? No jak??? Się mi nie udało. Zwolniłam się z obowiązków i rozpoczęłam przebijanie się przez Kraków opanowany przez protestujących taksówkarzy i "naszych kochanych studentów" (tekst z radia), którym się zdawało, że zajadą przed swoje uczelnie tak samo szybko jak przed remizy "na wioskach", z których dojechali do miasta "po naukę". Abstrahując od  grzybków, po które się wybrałam przez miasto, wojna o krakowski smog rozbija się o tysiące samochodów stojących każdego dnia w korkach. Ale udało się - po godzinie zaparkowałam na leśnym parkingu.
siedzuń sosnowy, szmaciak gałęzisty, Sparassis crispa
      Jadąc do mojego miejsca parkingowego w tym lesie, widziałam około 20 samochodów zaparkowanych na skraju lasu, przed zamkniętymi szlabanami. W kierunku kilku z nich wracali ludzie z koszykami. Zwolniłam, żeby zerknąć, co tam z tego lasu wynoszą - mieli niewiele - po parę grzybków na dnach koszyków. Pomyślałam sobie, że dla mnie już pewnie nic prawie nie zostało, zwłaszcza, że czasu na leśny spacer miałam już niewiele - ze wszystkich obowiązków zwolnić się nie mogę.:)
siedzuń sosnowy, szmaciak gałęzisty, Sparassis crispa
     Tuż po wejściu między przydrożne drzewa natknęłam się na pierwsze ślady po tych, którzy byli tutaj wcześniej - kopnięte gołąbki wszelkiej maści, rozdeptane mleczaje chrząstki i wreszcie zmiażdżonego szmaciaka. Nóż się w kieszeni otwiera, kiedy takie widoki przed oczami las "roztwiera". Nigdy nie rozumiałam i nigdy chyba nie pojmę jak można niszczyć to, co sprawia, że nasze otoczenie jest piękniejsze. Widokowi zniszczonych grzybów równać się może chyba tylko widok śmieci porzuconych na leśnej ściółce, bo tak jest wygodniej, łatwiej, taniej... Ech... Przejdźmy do ciekawszych i przyjemniejszych widoków.

   A było nimi kilka szmaciaków wypatrzonych na zboczu opanowanym głównie przez sosny. Wszystkie były młodziutkie i niewielkie osiągnęły rozmiary. Stwierdziłam, że chyba już przestają wyrastać w większych ilościach, a znalezione owocniki nie są już tak dorodne jak te pierwsze - ich czas dobiega końca. W tym roku i tak spisały się na moich terenach łowieckich zdecydowanie lepiej niż wiele innych gatunków.
opieńka miodowa, Armillaria melea
      Przemieszczając się dalej od szmaciakowego królestwa natknęłam się na opieniasy - stare, wyrośnięte, przebrane na pniakach przez moich poprzedników. Pożegnałam się już ze zbiorem tego gatunku, kiedy natrafiłam na przecudną kępkę młodziutkich owocników. Nie darowałam im życia.
opieńka miodowa, Armillaria melea
     Liczyłam na to, że pojawiły się jedne z moich ulubionych pierogowych grzybków - lejkowce dęte. Poszłam więc szybkim krokiem (gonił mnie czas) na ich stanowisko. A tam, zamiast lejkowców (może zastrajkowały jak krakowscy taksówkarze i zostały pod ziemią?) spotkałam pare innych ciekawych grzybków. Prezentuję tylko wybrane z nich.

     Poniżej purchawka chropowata - gatunek jadalny, dopóki miąższ jest biały. Przed obróbką termiczną z owocnika zdejmuje się skórkę, a później można dokazywać - smażyć, gotować, marynować. Mnie jednak smak purchawek nie pasi i znalezione okazy mają okazję jedynie do pozowania do zdjęć i dokonania żywota w lesie. No chyba, że trafi na nie ktoś, kto je zje albo kopnie.
Purchawka chropowata - Lycoperdon
      Drugim licznie rosnącym gatunkiem była twardówka anyżkowa. Zapach rozsiewa w promieniu kilku metrów (no chyba, że ja jetem taka wyczulona na zapach anyżu). Rośnie przy pniach i wabi swoim kształtem i zapachem, który nie dla wszystkich jest przyjemny. Można sobie zabrać takiego grzybka i położyć w kuchni, żeby pachniał (albo śmierdział - w zależności od upodobań).
Twardówka anyżkowa, twardówka muszlowata, Lentinellus cochleatus
Twardówka anyżkowa, twardówka muszlowata, Lentinellus cochleatus
      Ale to nie koniec anyżowania. Wyrosły również lejkówki wonne, zwane obecnie zielonawymi. One też pachną anyżem i według wielu źródeł są grzybami jadalnymi. Ja osobiście nie przepadam za anyżkiem, więc nigdy nie skusiłam się na próby kulinarne z grzybkiem o tym zapachu. A do anyżku zniechęciły mnie skutecznie białe cukierki umieszczane w paczkach z landrynkami. Dziecięciem będąc jeszcze, lubiłam bardzo landrynki, ale te białe, anyżkowe nie smakowały mi nic, ale to nic. I tak mi już zostało.:)
Lejkówka wonna (zielonawa) - Clitocybe odora
Lejkówka wonna (zielonawa) - Clitocybe odora
     Zostawiłam zatem anyżkową woń za sobą i wpadłam szybko do jeszcze jednej części lasu, gdzie najwięcej grzybiarzy spotkać można. Nikogo nie było. Najwyraźniej nie ta pora, nie ten czas... Natrafiłam na muchomorka czerwieniejącego w wieku podeszłym i ucieszyłam się niezmiernie na jego widok, bo niewiele grzybków tego gatunku było mi dane oglądać w tym roku. Po przepatrzeniu okolicy stwierdziłam, że niebywałe miał szczęście, gdyż ocalał z pogromu, który pochłonął jego młodszych pobratymców - zostali zmiażdżeni butem jakiegoś, zapewne znawcy, leśnego runa. Widząc, że stary jest i robaków siedliskiem zapewne został, darowałam mu sprawdzanie i na miejscu go zostawiłam.
muchomor czerwieniejący, Amanita rubescens
      Mój dobry uczynek względem muchomorka nagrodzony został niemal natychmiastowo - zobaczyłam pierwsze tegoroczne pieprzniki trąbkowe! To jedne z moich ulubionych grzybków konsumpcyjnych. Rok temu były ich miliardy, z których pozyskałam setną ułamka, a teraz pierwsze - malutkie, świeżutkie i nikt ich nie zbiera. Przyjadę ja sobie po nie, jak wygospodaruję więcej czasu, a one podrosną.:)
pieprznik trąbkowy, Cantharellus tubeaformis
      I jest też borowik - co prawda nie szlachetniak, a ceglastopory, ale sztuka jest sztuka. A że jedna... No cóż - taka karma. Wytłumaczenie zawsze się znajdzie.
borowik ceglastopory, Boletus luridoformis
     Trafiły mi się też dwa podgrzybki brunatne - rachityczne i słabowite, a po dogłębnym zbadaniu robaczywe. Ale były i chwała im za to!
podgrzybek brunatny, Xerocomus badius
      Mój pierwszy tegoroczny muchomor czerwony. Może Was to śmieszy, ale nie widziałam go wcześniej - nie wyrósł w moich lasach. A dzisiaj był. Samotny, bo jego brata ktoś rozdeptał, wprasował w ściółkę... A mogłam widzieć dwa. I mieć dwie fotki. Ale ktoś to zepsuł. I po co zrobił to ten ktoś??? Wokół tego gatunku narosło wiele mitów. Napiszę tylko tyle - z relacji mojej nieżyjącej już cioci zapamiętałam z dzieciństwa tyle: "Ruskie gotowały zupę z muchomorów, a później szły na czołgi jak burza. Nic ich nie mogło zatrzymać. To były ich ulubione grzyby." Moje ulubione też, ale do fotek przede wszystkim.:)
muchomor czerwony, Amanita muscaria
      I na koniec całościowy, pierwszy w październiku pozysk:
grzyby w październiku, grzybobranie w październiku, grzyby w okolicach Krakowa, siedzuń sosnowy, szmaciak gałęzisty, Sparassis crispa, pieprznik trąbkowy, Cantharellus tubeaformis, muchomor czerwieniejący, Amanita rubescens, opieńka miodowa, Armillaria melea, Twardówka anyżkowa, twardówka muszlowata, Lentinellus cochleatus, Lejkówka wonna (zielonawa) - Clitocybe odora, Purchawka chropowata - Lycoperdon, podgrzybek brunatny, Xerocomus badius, borowik ceglastopory, Boletus luridoformis, muchomor czerwony, Amanita muscaria

2 komentarze:

  1. cudny spacer i całkiem przyzwoity pozysk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, że czasu ciut więcej nie miałam. Ale i tak byłam zadowolona.:)

      Usuń