Po wspaniałych znaleziskach wypatrzonych z samochodu spodziewałam się gigantycznych zbiorów w lesie, do którego zmierzaliśmy. Jeszcze bardziej spodziewał się grzybowego szaleństwa Krzyś, który aż podskakiwał w swoim foteliku nie mogąc się doczekać, kiedy przestaniemy patrzeć przez samochodowe okna i ruszymy w las.
Zaparkowaliśmy w końcu w docelowym lesie, zabraliśmy z bagażnika puste koszyki i zaczęliśmy poszukiwania. Przez dłuższy czas oczom naszym ukazywały się jedynie szeregi, kręgi, ciągi przepięknych mleczajów chrząstek. Podziwialiśmy je, ale to było zdecydowanie za mało jak na nasze grzybowe potrzeby. Tymczasem nic innego nie chciało nam wpaść w oczy. Nawet pieprzników trąbkowych nie było, a przecież wyjeżdżając z Lipnicy niespełna dwa tygodnie temu, zostawiliśmy ich tutaj mnóstwo. Krzychu stwierdził, że będzie chodził z zamkniętymi oczami, bo wtedy widzi całe mnóstwo grzybów.:) Po dwóch wywrotkach na gałęziach i korzeniach zrezygnował z tego planu.
Zeszliśmy w dół lasu, gdzie zawsze było więcej wilgoci i tu wreszcie trafiliśmy na pierwsze jadalniaki. W mchu stało sporo mleczajów jodłowych, zwanych powszechnie rydzami, w różnym wieku - od maleńkich po mocno wyrośnięte. Krzychu, z radosnym okrzykiem, wydobył z koszyka swój scyzoryk i zaczął zbiór. Ucieszone miny szybko nam smutniały - WSZYSTKIE znalezione mleczaje miały już swoich mieszkańców. Po przeglądnięciu kilkudziesięciu najlepiej prezentujących się okazów, zrezygnowaliśmy z dalszego ich zrywania i oczyszczania. Koszyki świeciły pustkami. Robiło się coraz upalniej.
Michaś zupełnie nie przejmował się brakiem grzybów, spacerował sobie, oglądał roślinki, zadawał tysiące pytań związanych lub niezwiązanych z lasem. Krzycha trzeba było podtrzymywać na duchu. Naprowadzałam go na kolejne, pięknie wyglądające grzybki - tym razem były to borowiki szlachetne. Wyglądały cudnie, młodzieńczo i świeżo. Jednak z około dwudziestki znalezionych, do koszyka włożyliśmy tylko kapelusze z dwóch; reszta była robaczywa tak samo, jak rydze...
Wizja pełnych koszy legła w gruzach. Ale równocześnie pożegnałam się z myślą nocnego obrabiania zbiorów, a to już nie było tak przykre, jak puste koszyki. Mój tok przemyśleń przerwał Michałek, oznajmiający, że znalazł poćka. Później trafiło mu się jeszcze kilka młodych owocników borowików ceglastoporych, które o dziwo nie były zasiedlone i znalazły się w koszyku.
Dramatycznie bezgrzybową sytuację poratowały niezawodne lejkowce, które wyrosły na dwóch znajomych miejscówkach i czekały na nas. Ja już byłam zadowolona - jakoś zawsze się cieszę ze znalezienia tego gatunku. A tym razem zapełniliśmy lejkowcami mały koszyczek.
Dalej trafiliśmy na gromadki pieprzników ametystowych. Część z nich była robaczywa, co w przypadku pieprzników zdarza się nad wyraz rzadko.
Pojawiły się też pierwsze opieńki ciemne, ale bardzo wątłe i mimo młodego wieku, podsuszone. Jeżeli utrzymają się upały, z wrześniowego wysypu opieniek nic nie będzie. A zazwyczaj na Orawie były ich miliony - nie do wyzbierania.
Z ciekawostek trafił się boczniak białożółty. To grzybek, którego możemy spotkać dość często, ale na drzewach liściastych, głównie dębach. Na drzewach iglastych rośnie sporadycznie, a nam się trafił właśnie taki wyjątkowy,który zasiedlił pień jodły.
Boczniak białożółty jest w smaku gorzkawy, co sprawia, że nie za bardzo nadaje się do jedzenia. Ponadto jest bardzo twardy i łykowaty.
Jego charakterystyczną cechą są żółtawe przebarwienia u podstawy trzonu, co widać dobrze na przekroju.
Drugim ciekawym gatunkiem był nieczęsto spotykany gąbkowiec północy - jednoroczny grzyb nadrzewny. Żałowałam, ze nie trafiłam na niego wcześniej - młode owocniki wyglądają znacznie bardziej malowniczo od podstarzałych, które są na zdjęciu.
Odwiedziliśmy nasze znajome siedzunie jodłowe - mają już około sześciu tygodni. Udało im się przetrwać, bo wyrosły w miejscu, gdzie mało który grzybiarz się zapuszcza. Te, które rosły przy uczęszczanych szlakach, zostały zniszczone. Te "nasze", które przetrwały, są już w fazie schyłkowej - zaczęły gnić i pleśnieć; skurczyły się też w porównaniu z wielkościa sprzed dwóch tygodni.
Dzieciaki były już zmęczone, a Michałek - przytulałek, ze słodkim uśmiechem prosił, żebyśmy już kończyli spacer.
Spakowaliśmy zatem nasze pół - pełne koszyki i podjechaliśmy na popas do bacówki.
Oscypki były, jak zawsze przepyszne.
A Reksio, jak zawsze, żebrał koło stołu.:)
Tyle nam się udało pozyskać na przedpołudniowym wypadzie. Ale to nie był jeszcze koniec niedzielnych pozysków. Z bacówki pojechaliśmy bowiem do naszych lipnickich gospodarzy, gdzie podrzuciłam dzieci nieocenionej Asi i wydarłam do jeszcze jednego lasu. Relacja z ostatniej części orawskiego grzybobrania zostanie nam na jutro.:)
Proszę mi podpowiedzieć - bo znalazłem kiedyś było tego masę - malutkie mocno brązowe grzyby niby podgrzybki
OdpowiedzUsuń- sprowokowany wykręciłem jednego -pod kapeluszem miały coś jakby mocno czerwone czy brązowe (gąbka) -- nie znam takich grzybów - rosły masowo we mchu czy to mogły być borowiki ceglastopore ?=-Pozdrawiam Serdecznie
tak na opis to się nie rozpoznaje grzyba
UsuńTo prawda, z opisu trudno jest oznaczyć gatunek i jeszcze wziąć odpowiedzialność za to oznaczenie. Ale spróbujmy.:) Jeżeli rosły masowo, a hymenofor czyli gąbkę miały bardziej brązowy niż czerwony, to mogły być maślaki pstre. One bardziej przypominają podgrzybki niż borowiki ceglastopore. Borowiki ceglastopore rosną często w mchu, ale mają kształt bardziej borowika szlachetnego niż podgrzybka. Kapelusz od góry jest taki "zamszowy", a pod kapeluszem są czerwone. Mogły to zatem być również ceglasie.:)
UsuńProszę spróbować następnym razem przy takim znalezisku zrobić zdjęcie - z jego pomocą bywa łatwiej, chociaż też nie zawsze daje się na tej podstawie rozpoznać gatunek.
Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia życzę!
oj fajnie się czytało,jutro czekam na zdjęcia z tego innego lasu
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam zapewnić miłą lekturę.:)
UsuńWiem na pewno że to nie były maślaki pstre - u nas zwane bagniaczki zwane bagniakami - W atlasie grzybów- też trudno rozpoznać - -chyba że dobrze się je zna- czasami fotografia- w atlasie mało wyjaśnia -opis to też trzeba zrozumieć - na kaniach też się mylą - mimo że wcale nie podobna do muchomora-Maślaków pstrych - też nie każdy zna - wycinają i zostawiają w lesie - można jednego wyciąć -przez pomyłkę - ale nie 20 sztuk - Co do pytania to-Jeśli już borowik ceglastopory - a może są jeszcze podobne borowiki - bo na pewno to któryś z borowików - Tylko tak zapytałem z ciekawości - bo u nas nikt nie zbiera - To musi być wyjątkowy smakosz i dlatego że zbierał je pod doświadczonym okiem - kogoś z przyjaciół (zaufanego) -Za odpowiedzi serdecznie dziękuję Pani Ewie z poprzedniego wpisu też dziękuję -
OdpowiedzUsuńMiłych wrażeń -życzę radosnego serca -oczu śmiejących się na widok grzybów -A serca szczęśliwego gdy wszystko dobre cieszy -(rodzina i znajomi)-Dziękuję
Witam i dziękuję za taki miły komentarz! Do borowików ceglastoporych podobne są borowiki ponure - mają nieco jaśniejsze kapelusze i rosną najczęściej w towarzystwie drzew liściastych. Ponure rosną masowo, więc mogły to być właśnie one. Są jadalne, ale niezbyt smaczne. Jest jeszcze kilka gatunków borowików podobnych do ceglasi, ale to rzadkie grzybki i spotykane pojedynczo, a nie w grupach.
UsuńCo do zbierania grzybów, do których nie ma się pewności i zostawiania ich w lesie, to uważam, że lepiej, jeśli tam właśnie zostaną; oczywiście szkoda, że zostały zebrane, ale przynajmniej nikomu nie zaszkodzą. Takie zdarzenie z końcówki sierpnia - spacerowaliśmy z dzieciakami po lesie na Babiej. Podeszła do nas pani, która miała koszyk załadowany zasłonakami i zapytała czy to na pewno są gąski, które ona kiedyś tam zbierała w jakimś innym lesie. Kolor trochę pasował do gąsówek fioletowawych, dawniej zwanych nagimi, więc pomyślałam, ze o tym gatunku właśnie mówi. Wyjaśniłam jaj, że to nie te grzybki, o których myślała zbierając zasłonaki i poradziłam, żeby je zostawiła w lesie. Posmutniała i powiedziała, że wysypie pozysk, ale nie zrobiła tego przy nas. Rozumiem jej żal, ale mam nadzieję, że wyrzuciła te grzyby. Wiele razy widziałam też wysypane w jednym miejscu goryczaki, które ktoś musiał wcześniej zebrać, ładnie oczyścić i ułożyć w koszyku.
Najlepiej oczywiście uczyć się grzybów w towarzystwie kogoś dobrze obeznanego z nimi, ale nie każdy ma taką możliwość. Ja stosunkowo często zabieram znajomych do lasu i chętnie dzielę się tym, co wiem.
Gdyby udało Ci się jeszcze raz trafić na tajemnicze grzybki, spróbuj zrobić im zdjęcie, zobaczyć jakie drzewa rosną w pobliżu, obwąchać grzybka, zobaczyć czy zmienia kolor po uszkodzeniu/przecięciu. Ja jestem sama bardzo ciekawa, co to było.
Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa udanych leśnych spacerów okraszonych rozmaitymi grzybasami.:)