Podczas niedzielnego spaceru przed obiektyw pchało mi się tyle pięknych modeli i modelek, ze napstrykałam tyle zdjęć, co chyba nigdy. Pawełek też nie próżnował, zapełnił swoją kartę, obrobił fotki w tempie ekspresowym i mi podrzucił. I teraz problem - jak tu wybrać te najładniejsze, skoro z większość mi się podoba? Po dwukrotnej selekcji została ilość, która mam nadzieję, nie zanudzi Was na amen. Drugim problemem był wybór fotki na czołówkę. Padło na boczniaczka pomarańczowożółtego. A teraz, jak już sobie ponarzekałam na nadmiar materiału zdjęciowego i piętrzących się problemów, mogę Was zabrać na kontynuację wędrówki po pięknym bukowym lesie.
W tym roku pojawiły się niesamowite ilości smoluchy bukowej. Pierwsze owocniki, jakie widzieliśmy zasiedliły kłodę, na której wyrastają soplówki jeżowate. Idąc dalej przez las spotykaliśmy smoluchy niemal na każdej leżącej na ściółce kłodzie. W większości tych miejsc owocniki wyrosły gromadnie, tworząc całe skupiska.
Tak liczne owocniki smoluchy bukowej bardzo cieszą, bo jest to gatunek rzadko spotykany, wpisany na czerwoną Listę ze statusem V - narażony na wymarcie. Jak widać, w miejscach, gdzie pozwala się powalonym drzewom pozostać w lesie, gatunek ten ma doskonałe warunki do wzrostu i rozmnażania. Szkoda tylko, że lasów z takimi siedliskami nie ma za wiele.
Spód owocników smoluchy jest jasny, prawie biały, ale pod dotykiem natychmiast się przebarwia. Najlepiej widać to u młodych egzemplarzy.
Na pierwszy rzut oka smolucha wygląda jak wieloletni nadrzewniak o solidnej konstrukcji. Pozory jednak mylą; smolucha jest grzybkiem jednorocznym, dlatego jednego roku (jak na przykład rok temu), trudno ją spotkać na znanych stanowiskach, a w roku następnym robi masówkę.:)
Na odwrót było za to z kolejnym gatunkiem, który niezmiennie, od lat, lubię spotykać i uwieczniać na fotkach - boczniaczkiem pomarańczowożółtym. Rok temu rosły na co drugim patyku leżącym w ściółce, a teraz trzeba się było nieźle postarać, żeby znaleźć chociaż kilka do zdjęć. W dodatku te znalezione były w kiepskiej kondycji. Dopiero po odwróceniu do góry nogami prezentowały się w całej krasie.
Boczniaczki mają kapitalny kolorek. Te już były nieco wyblakłe, bo brakowało im wilgoci, ale i tak zachowały na blaszkach charakterystyczną dla gatunku barwę. Gorzej z górą kapeluszy, która już całkiem wypłowiała.
Boczniaczek pomarańczowożółty jest grzybkiem tylko do podziwiania, bo chociaż kształtem mocno przypomina jadalne boczniaki ostrygowate, uznawany jest za niejadalnego. Należy do gatunków rzadkich; jest wpisany do Czerwonej Księgi.
Najciekawszą formę mają młodziutkie owocniki. Takie są najładniejsze.:)
Następny gatunek to już późnojesienny pospoliciak - łycznik późny. Starsze owocniki tego gatunku nie są zachwycające, ale młodzieniaszki z pięknie wybarwionymi kapeluszami, blaszkami i trzonami, niezmiennie zachwycają. Natrafiłam na kłodę porośniętą całym stadem łyczników. Najwiecej było maluchów cisnących się do życia. Co dziwne, w żadnym innym miejscu tego gatunku nie spotkaliśmy.
Pospolite są również hubiaki i rozmaite lakownice, których widzieliśmy tysiące. Drzewa opanowane przez nie wyglądają jakby przyszły do lasu prosto z jakiejś bajki.
Zachwycające były również pniarki obrzeżone. Jestem z nimi na zdjęciu, więc można ich wielkość zestawić z moją osoba. Były gigantyczne.
Na przykładzie tych owocników doskonale widać zjawisko geotropizmu, czyli dążenia organizmu do właściwego położenia względem podłoża. Dotyczy to głównie roślin, ale jak widać, grzyby również nie lubią rosnąć na boku czy do góry nogami.
W przypadku tych pniarków widać, że kiedy pierwotne owocniki pojawiły się na rosnącym jeszcze w pionie drzewie, były ułożone tak jak natura przykazuje - wierzchem kapelusza ku słońcu, a hymenoforem skierowane do podłoża, żeby zarodnikom było łatwiej wysypać się we właściwym kierunku. Drzewo jednak nie przetrwało, bo je pewnie grzyby za bardzo pokąsały i padło. Wtedy pniarki przemyślały sprawę i doszły do wniosku, ze trzeba zmienić swoje położenie. W ten sposób powstały takie cudeńka, które znowu mają hymenofory z zarodnikami na dole, a nie na boku. Łatwiej im pójdzie rozmnażania. A o to przecież w tym życiu chodzi.:)
Przejdźmy teraz do gatunków, które aż tak się w oczy nie rzucają, a niektóre nawet próbują się ukryć przed wścibskim wzrokiem. Żagwie zimowe zobaczymy bez trudu. Teraz jest idealna pora na spotkani młodych, świeżych owocników.
Drewniak szkarłatny często chowa się na bokach lub pod spodem leżących kłód. W takich miejscach te twarde kuleczki czuja się najlepiej.
Rozszczepki pospolite najatrakcyjniej prezentują się z tej drugiej strony, czyli od spodu. Bardzo lubię je spotykać, zwłaszcza, kiedy są takie jędrne i świeże jak te.
Część grzybów nadrzewnych nie tworzy kapeluszy i na pierwszy rzut oka wyglądają jak farba rozlana na pniach. Często je mijamy, nie zwracając na nie uwagi, a one potrafią zaprezentować niezwykłe formy i faktury. Trzeba się tylko nad nimi pochylić i pomóc sobie zoomem w aparacie lub lupą.
Kolejnym gatunkiem, dla którego właśnie nastał idealny czas jest galaretnica. Chociaż nie osiąga dużych rozmiarów, nietrudno ją dostrzec, bo wabi kolorkiem.
Wśród galaretnic ukryła się jedna jedyna kustrzebka.
A inną kłodę obsiadły włośniczki tarczowate. Te maleństwa potrafią się nieźle kamuflować i mimo jaskrawego ubarwienia wcale nie jest łatwo je wypatrzeć.
Jeszcze mniejsza jest Mollisia, która nawet polskiego imienia nie posiada. Te wypatrzył Paweł. Ja, przed powiększeniem w aparacie, widziałam w tym miejscu tylko białe kropeczki. Dobrze, że aparat ma lepszy wzrok niż ja.
Obok nich rosły jeszcze takie milimetrowe grzybki. Nie znam ich nazwy.
Kolejny gatunek to również maleństwaich też nie wypatrzyłam sama. Pokazał mi je Paweł. To młode suchogłówki korowe, kolejny rzadki gatunek wpisany na Czerwoną Listę ze statusem E - wymierające.
Większe od tych grzybów były kędziorki mylne, śluzowce.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tymi niejadalnymi grzybami i lasem, który mnie się bardzo, bardzo podoba. Wrócimy do niego jeszcze z koszykiem, bo i jadalniaki w nim były.:)
Cudnosci i piękności. Zwykli grzybiarze nie widzą tych gatunków w lesie. Przez całe swoje długie grzybów życie nie zauważyłam niczego oprucz jadalniaków.Teraz zwracam uwagę jednak mało co widzę. Ale parę grzybów spotkałam. Dzięki Dorota za nauki.
OdpowiedzUsuńWiadomo, ze najlepiej widzi się koszykowce, których się szuka. Kto by się zachwycał hubiakami, kiedy borowiki rosną stadami.:) Ja tych innych najwięcej widzę wtedy, kiedy jest mniej jadalnych.Teraz jest idealny czas na cudaki i wynalazki.:) Uściski serdeczne!
UsuńBo ja taka pamiętliwa jestem.:) Buziaczki dla Was!
OdpowiedzUsuńPięknie, pięknie...:-))Jesień łaskawa tego roku;-).Czy zgłaszacie gdzieś znaleziska z Czerwonej?...
OdpowiedzUsuńtakie znaleziska powinno zgłaszać się do GREJ-a (rejestru grzybów chronionych i zagrożonych). Tam można też sprawdzić czy z danego miejsca interesujący nas gatunek jest już w bazie,czy tez jest to nowe stanowisko. Z tego lasu są zgłoszone.:)
Usuń