Wczoraj dojechaliśmy do Nidy i po zalogowaniu się na łódce poszliśmy z Michałkiem i Krzychem na poziomki, a przy okazji rozejrzeć się za czymś, co ma trzon i kapelutek. Nie bardzo liczyłam na jakieś szczególne znaleziska, bo w lesie jest sucho, a poza tym w mazurskich lasach wiosną raczej powalających ilości grzybów nie ma.
O występowaniu i moich spotkaniach z grzybami na Mazurach wspominałam w poście dotyczącym minionych wyjazdów na żagle.
Tym razem las mnie zaskoczył swoimi darami, które co prawda były już zasiedlone i do gara się nie nadawały, ale samo ich spotkanie tej wiosny było miłym zaskoczeniem.