środa, 31 października 2018

Grzybobranie w strugach deszczu

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby na Śląsku, grzyby jesienne, grzyby zimowe, boczniaki, czubajki, borowiki, grzyby nadrzewne
     Soplówki zostały obejrzane i obfocone na tyle, na ile pozwalał padający deszcz, ale koszyki mieliśmy ciągle puste. A to przecież tak nie może być, żeby iść do jesiennego lasu i nie napełnić koszyków. Po drodze do soplówek widzieliśmy kępki opieniek i czubajki, a Paweł zapewniał, że na sto procent będą również borowiki ceglastopore. Kiedy szliśmy na pozysk , zorientowałam się, ze mój Pawełek nie zabrał z samochodu ani koszyka, ani nożyka... Tylko ja miałam pełne wyposażenie grzybiarskie.

poniedziałek, 29 października 2018

Soplówki ze śląskiego lasu

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby rzadkie, grzyby chronione, Las Murckowski, soplówki, soplówka jeżowata, soplówka bukowa
     Kiedy tydzień temu pakowaliśmy nasze zbiory do samochodu stojącego na leśnym parkingu, zadzwonił do mnie podekscytowany Paweł z Jaworzna z informacją, że właśnie sprawdził miejscówkę soplówki jeżowatej i odkrył, że wyrosły w tym roku przepiękne owocniki. Od razu umówiliśmy się wstępnie na spotkanie przy soplówkach w kolejną niedzielę. Niespełna godzinę później odebrałam telefon od Asi, która spotkała Pawła w "swoim" lesie i właśnie ustalają, kto jest ich wspólnym znajomym.:) W ten sposób ekipa na spotkanie z soplówkami powiększyła się nieco. 

    W tym lesie, byłam tylko raz, w 2009 roku. Z tamtego spaceru, z ośmiomiesięcznym Michałkiem pamiętałam najbardziej strugi ulewnego deszczu, które nie odpuszczały przez cały dzień. Wtedy byliśmy goszczeni i oprowadzani po lesie właśnie przez Asię i jej męża - Janusza. Szykując się na wyjazd w tę niedzielę, sprawdzaliśmy prognozy pogody, które nie były zbyt zachęcające. Oczywiście od nocy z soboty na niedzielę lało raz słabiej, raz intensywnie, ale bez ustanku. Jechaliśmy do Jaworzna, wypatrując jakiegokolwiek znaku na niebie, mogącego zwiastować choćby chwilowe przejaśnienie. Nic z tych rzeczy... Kiedy dotarliśmy do Jaworzna, padało mocniej niż podczas opuszczania Krakowa. Zgarnęliśmy Pawła, daliśmy Asi znać, że wyjeżdżamy z Jaworzna i za pół godziny spotkaliśmy się na parkingu.

czwartek, 25 października 2018

Jak wywiozłam brata do puszczy i załatwiłam mu zajęcie na najbliższe dwa dni

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby w Puszczy Niepołomickiej, opieńki, gąsówki, czubajki, galaretnica, łycznik późny, grzyby nadrzewne, żylak promienisty, śluzowce, gładysz kruchy
     Zaproponowałam mojemu bratu wspólny wyjazd na grzybobranie. Ucieszył się okrutnie, bo w tym roku jeszcze nie miał okazji być w lesie i nakosić grzybków. Mnie najbardziej zależało na pozyskaniu czubajek, bo mimo jednego obfitującego w nie zbioru, nadal czuję się w tym roku nie do końca zaczubajkowana. Marcin też nie miał nic przeciw kotletom, więc ustaliliśmy, że pojedziemy do Puszczy Niepołomickiej, gdzie dwa tygodnie wcześniej czubajki rosły masowo. Przygotowałam dwa sporej pojemności koszyki, a w samochodzie miałam jeszcze jeden malutki, który został na tylnej półce od niedzieli. Nadszedł wtorek, dzień leśnego wypadu. Wczesnym rankiem, jeszcze w ciemnościach, pokonałam remonty i objazdy, zgarnęłam braciaka z jednym koszykiem sprzed domu i wypruliśmy w kierunku Niepołomic.

poniedziałek, 22 października 2018

Po nocnym deszczu w bocheńskim lesie

grzyby 2018, grzyby w październiku, borowiki, czubajki, siedzuń sosnowy, szpileczka czerniejąca, mądziek psi
    W nocy z soboty na niedzielę zaczął podać drobny deszcz. Było to doniosłe wydarzenie, bo od bardzo, bardzo dawna go nie było. W niedzielny poranek z chmur nadal wylewały się drobne kropelki, było szaro, buro i ponuro. Jednym słowem - doskonała pogoda do długiego spania. Chłopcy korzystali z tego faktu pochrapując miarowo i nic, a nic nie zwracając uwagi na to, ze od dobrej godziny usiłowałam ich obudzić tłukąc się garami, talerzami, krzesłami i wszystkim, co mi pod łapy podeszło. W końcu była niedziela, dzień rodzinnego wyjazdu do lasu! Ja w pełnej gotowości bojowej, z przygotowanymi kanapkami, deserem i pustymi koszykami czekam od wpół do szóstej, a oni śpią i śpią... Nie chciałam ich brutalnie tyrpać i drzeć się do uszu, że najwyższa pora wstać, ale próby delikatnego budzenia spadającym na blat garnkiem, nie przyniosły spodziewanego efektu. Musiałam ich w końcu obudzić ręcznie. Była ósma. Śniadanie, poranna toaleta, konieczność pobawienia się autkiem, przeczytania jeszcze jednej strony w książce, popatrzenia na wiadomości... Ja już duchem byłam w lesie, a moich chłopaków nie mogłam zagonić nawet do samochodu. Udało się dopiero parę minut po dziewiątej. I jeszcze Pawełek burczał, ze za szybko jadę. Jakby tym moim Robalem dało się szybko jechać... Aż się chciało powiedzieć "Co ty Pawełku wiesz o szybkości.";) Pawełek jeździ stateczniej ode mnie i wydaje mu się, że tak jest najlepiej, a ja mam nieco inne spojrzenie na tę kwestie, zwłaszcza, kiedy jadę do lasu.

piątek, 19 października 2018

W lasach Ponidzia


grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby na Ponidziu, koźlarze, podgrzybki
     Szczawnica pod względem grzybowym zdecydowanie nas nie rozpieściła, a mnie się marzyły pełne koszyki. Ciśnienie dodatkowo podnosiły doniesienia o masowych pozyskach podgrzybkowych w wielu rejonach Polski. Do Warszawy czy Poznania się nie wybierałam, bo to zdecydowanie za daleko na moje możliwości czasowe w ciągu tygodnia, ale przez cały poprzedni tydzień Zibi chwalił się pełnymi koszami, a Zibiego miałam pod ręką, bo też przyjechał na weekend do Szczawnicy. Do Buska mam też znacznie bliżej niż do Wielkopolski. W głowie wykiełkowała mi genialna myśl - umówić się z Zibim i napełnić koszyki w lasach. Ponieważ u mnie od pomysłu do realizacji droga krótka, natychmiast umówiłam się na wtorek, pytając wcześniej Pawełka, czy w tym dniu odstawi chłopaków do szkoły. W ciągu kwadransa zrodził się cały plan wyprawy.

     We wtorek spać nie mogłam i co pół godziny sprawdzałam, czy już nie pora jechać. W końcu jakoś doczekałam do piątej i w zupełnych ciemnościach wyruszyłam w trasę. Zabrałam tylko dwa koszyki, żeby nie narazić się na śmiech. I okazało się, że musiałam trzeci pożyczyć od Króla Ponidzia.

czwartek, 18 października 2018

Jesienne Pieniny i suszone wilgotnice

Schronisko pod Durbaszką, wąwóz Homole, jesień w Pieninach, grzyby na góeskich łąkach, grzyby chronione, wilgotnice
     Niedziela była ostatnim dniem weekendu w Pieninach. Chcieliśmy jeszcze w tyle miejsc znajomych zajrzeć, a czasu niewiele zostało. Trasa ostatniego spaceru została ustalona w wyniku kompilacji chciejstwa poszczególnych członków Menażerii. Michałek i Krzyś koniecznie chcieli iść do wąwozu Homole, a Pawełek bardzo nie chciał, bo tam spodziewał się największych tłumów (i miał rację). Chciał natomiast porobić urocze, jesienne fotki. Ja chciałam poszukać grzybków, a chłopakom zupełnie na tym nie zależało... Najważniejsze, że wszyscy chcieli iść.:) Chcąc dogodzić całemu towarzystwu, wymyśliliśmy, ze pójdziemy do schroniska pod Durbaszkę, gdzie po drodze poszukam sobie na łąkach moich upragnionych wilgotnic, a dzieciaki powspinają się na skałki. Ze schroniska zaplanowaliśmy przejście trasą graniczną w kierunku Wysokiej, ale bez zdobywania szczytu. Stamtąd można nacieszyć oczy rozległymi widokami i oczywiście uwiecznić je. Zejść mieliśmy wąwozem Homole. Plan spacerowy został zrealizowany w stu procentach.:)

środa, 17 października 2018

Sobotnie popołudnie w Białej Wodzie

Rezerwat Biała Woda, Pieniny
      Po przedpołudniowym grzybobraniu w Szczawnicy zostawiłam nasz marny zbiór na zacienionym balkonie i zabrałam chłopaków na drugi spacer do rezerwatu Biała Woda. Teren jest nam znany od blisko roku, bo to właśnie w Białej Wodzie zastaliśmy podczas bożonarodzeniowego spaceru wspaniałe zimowe grzyby. Drugi raz byliśmy tam wczesną wiosną; grzybów wtedy wiele nie znaleźliśmy, ale spacer był cudny. Chłopakom bardzo to miejsce pasowało, bo pamiętali świetnie, że można tam wspinać się na skałki. Nawet Michaś, który początkowo psioczył na drugi spacer w ciągu jednego dnia, stwierdził po głębszym zastanowieniu, że będzie Fajnie, zwłaszcza, że miał do towarzystwa nie tylko Krzysia, ale i Miłosza. Ja liczyłam natomiast na spotkanie z wilgotnicami, które na łąkach, na których pasły się latem owce, mają doskonałe warunki do rozwoju.

poniedziałek, 15 października 2018

Szczawnickie grzyby

grzyby 2018, grzyby w październiku, mleczaje, opieńki, soplówka jodłowa, włośniczka tarczowata
    Październikowy weekend w Szczawnicy został zaplanowany wiosną, podczas Wielkanocy, którą spędzaliśmy w Pieninach. To wtedy właściciele Osady Agata zachwalali uroki jesieni w Szczawnicy i okolicach - miało być pięknie, kolorowo, a przede wszystkim grzybowo. Wielokrotnie podkreślone zostało, że jesienią to grzybów wszelakich, począwszy od borowików, a na opieńkach skończywszy, jest nie do wyniesienia. Ta wizja roztoczona przez tubylców podziałała na wyobraźnię, więc na początku września potwierdziliśmy rezerwację domku i w piątek, 12 października, zaraz po skończonych przez chłopaków lekcjach, ruszyliśmy do Szczawnicy.

czwartek, 11 października 2018

Bardzo jesiennie, ale tylko trochę grzybowo

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby w okolicy Krakowa, borowiki, muchomory
     Odwoziłam Michałka i Krzysia do szkoły i patrzyłam sobie na świat za samochodową szybą, a tam się działy piękne rzeczy - gęsta chwilami mgła przepuszczała promienie słońca, tworząc urocze, złociste smugi. Pierwszą wizją, jak mi na ten widok powstała w głowie, był taki zamglony las, przepuszczający promienie słoneczne przez korony pokolorowanych jesienią drzew. Westchnęłam i przeprowadziłam w myślach natychmiastową kalkulację - od Krakowa korków nie będzie, bo teraz wszyscy jadą do miasta i blokuje się w przeciwną stronę, niż ta,  która mnie interesuje. Aparat mam, koszyk i nóż mam, gumowce mam... Kurczę, jak tak na godzinkę wyskoczę na zdjęcia, to nikt się nawet nie kapnie, że wpadłam do lasu na szybkie zdjęcia. Tak odpłynęłam w tych myślach, że dopiero trzeci raz powtórzone przez Michałka pytanie dotyczące zawartości jego śniadaniówki, przywołało mnie do rzeczywistości. Zostawiłam chłopców w szkole i wydarłam do pobliskiego Lasu Bronaczowa.

poniedziałek, 8 października 2018

To już ostatnie tegoroczne z Orawy


grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby na Orawie, borowiki, muchomory, mleczaje, pieprzniki
    To już chyba ostatni grzybowy wyjazd na Orawę tej jesieni. Celem głównym był zakup wyrobów bacówkowych, które Pawełek obiecał dostarczyć do Gdańska. Ponieważ roboczy wyjazd nad morze zaplanowany był na poniedziałek, więc wybór niedzielnego kierunku wycieczkowego był oczywisty. Nie liczyłam na wielkie zbiory, ale i tak zapakowałam do bagażnika cztery koszyki. W Krakowie noc i poranek były cieplutkie, ale nauczona doświadczeniem, zabrałam całą stertę ciepłych ubrań dla dzieci. Okazało się, ze niepotrzebnie, bo również pod Babią było ciepło. W sumie idealne warunki temperaturowe dla grzybów, ale wciąż brakuje wilgoci.

sobota, 6 października 2018

Czubajkowe szaleństwo piątkowe

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby w Puszczy Niepołomickiej, czubajki, kanie, co zrobić z dużą ilością kań, czubajki, a muchomor zielonawy
     Informację o masowym pojawieniu się czubajek w Puszczy Niepołomickiej dostałam od życzliwego znajomego. (Dzięki Sławku!) W odpowiednim momencie przekazałam tę nowinę mojemu Pawełkowi. Myślałam, że burknie na mnie, że już przecież jedn dzień w tym tygodniu przeznaczyłam w znacznej mierze na grzyby, ale Pawełek spojrzał na mnie i zapytał: "To kiedy jedziesz?" Zawsze i wszędzie będę powtarzać, że jest najwspanialszym, najbardziej wyrozumiałym partnerem życiowym na świecie.:) Najbliższym dniem, w którym mogłam przesunąć większość obowiązków na czasy, kiedy nie będzie grzybów w lesie, był piątek. Wstałam o świcie, przygotowałam chłopakom śniadanie do szkoły i pracy, a następnie wyprułam w kierunku puszczy. Przytrzymały mnie nieco zwężki na remontowanej drodze (o remoncie niby słyszałam, ale ponieważ nie jeżdżę tamtędy, starannie wyrzuciłam tę wiedzę z pamięci), ale na obwodnicy nadrobiłam stracony czas. U mnie na balkonie było rano rześko, ale po odbiciu w Wieliczce na Niepołomice, zobaczyłam solidny przymrozek na łąkach i polach. Szybciutko przestawiłam samochodowy nawiew na ciepełko, bo mróz nachalnie wdzierał się do środka. Dojechałam bezpiecznie do szlabanu i pisząc do Pawełka wiadomość o dotarciu na miejsce, zerknęłam na temperaturę. Było minus trzy.

piątek, 5 października 2018

Z jednej strony Krakowa błoto, z drugiej susza

grzyby 2018, grzyby w październiku, grzyby w okolicach Krakowa, siedzuń sosnowy, maślak żółty, borowiki
     Z mojej, południowej strony Krakowa co jakiś czas padało i na leśnych drogach zrobiło się błotniście, a miejscami nawet kałuże stoją. I tak sobie w moim grzybiarskim rozumku wydumałam, że podobnie będzie po drugiej stronie miasta. Kiedy uzgodniłam z Pawełkiem, że w środę zawiezie chłopaków do szkoły, a ja będę mogła rano wyskoczyć na grzyby, śniły mi się koszyki pełne siedzuni sosnowych. Mam w tym roku zdecydowany niedosyt tego gatunku i to właśnie na nie chciałam zapolować. Jadąc w tamtą stronę miałam też okazję wdepnąć do moich koników. 

    Wyruszyłam w ciemnościach. Asfalt był mokry, a na szybie samochodowej od czasu do czasu pojawiały się pojedyncze kropelki. Cieszyłam się, ze pochodzę sobie po mokrym lesie. Jednak jakieś dziesięć kilometrów przed celem, droga zrobiła się suchuteńka, a zaorane pola też wyglądały na zupełnie wysuszone. Im bliżej lasu byłam, tym robiło się jaśniej i coraz lepiej widać było, ze tu dawno nie padało...

wtorek, 2 października 2018

Ostatnie wrześniowe grzyby i Pawełkowe urodziny

grzyby 2018, grzyby we wrześniu, grzyby na Orawie, borowiki, koźlarze, mleczje, muchomory, pierwsze przymrozki, impreza urodzinowa w Lipnicy
    Wylogowałam się z sieci na calutki weekend. Na wyjazd do Lipnicy zabrałam tylko koszyki i akcesoria imprezowe, bo oprócz tradycyjnego planu pozyskowego, świętowaliśmy i świętowaliśmy.:) A okazji było mnóstwo - podwójne urodziny - Iwonki i Pawełka, imieniny dwóch Michałów i Dzień Chłopaka. Działo się zatem sporo, grzybów i dobrej zabawy było pod dostatkiem, a teraz pora najwyższa, żeby podzielić się z Wami naszymi wyprawami i szaleństwami. A szaleństwo zaczęło się w piątek. Ja już od środy przebierałam nogami, żeby wszystko dograć tak, żebym mogła na pierwsze grzybobranie wypaść zaraz po przyjeździe. Trzeba było szybko się spakować, zgarnąć Pawełka z warsztatu (a to nie jest łatwe, bo on zawsze ma czas i zawsze ma coś jeszcze do zrobienia), później zabrać chłopaków ze szkoły (zwolnienia z ostatnich lekcji napisałam im już na początku tygodnia, żeby szybciej było) i drzeć w stronę gór, zanim wyruszą ci wszyscy, którzy też chcą tam dojechać. Działałam według głęboko przemyślanego planu i mobilizowałam moją menażerię do pośpiechu. Dzięki temu wyruszyliśmy o 12:40 z dziesięciominutowym opóźnieniem w stosunku do mojego optymalnego planu. Trasa była w miarę pusta, więc parę minut po piętnastej pędziłam już do lasu. Namawiałam Krzysia, żeby poszedł ze mną, ale odmówił, bo wolał oddać się podwórkowym szaleństwom i oczekiwaniu na przyjazd Miłosza. Mogłam więc oddać się samotnemu pazerniactwu.