Powolutku kończą się nasze lipnickie wakacje i grzybów w orawskich lasach coraz mniej. Burze i opady deszczu, przed którymi ostrzegają profilaktycznie z każdej możliwej strony, jakoś nas znowu omijają i w lasach ponownie zrobiło się dramatycznie sucho. W sumie to aż dziwne, że przez ten tydzień grzybki dają jeszcze radę i jakoś rosną. Ale młodziaków już praktycznie nie ma; zostały te, którym udało się umknąć przed wścibskimi oczami grzybiarzy. Z jednej strony jestem z takiej sytuacji trochę zadowolona, bo po pierwsze trochę mnie zmęczyło noszenie pełnych koszy przez tydzień i obróbka do godzin wieczornych, a po drugie mniej będzie żal wyjeżdżać do Krakowa. Z drugiej strony jednak marzyło mi się napazerniaczenie przynajmniej czterech koszy z okazji moich urodzin. Aż tyle się nie udało, ale jeden ładny koszyczek zapełniłam.:)
piątek, 30 sierpnia 2019
wtorek, 27 sierpnia 2019
Nie tylko koszykowce
Orawskie lasy zostały opanowane przez borowiki, które rosną gromadnie nadrabiając swoją nieobecność podczas większej części wakacji. To na nich skupiamy uwagę, zapełniając koszyki, a następnie słoje, słoiki, słoiczki i zamrażarkę. Przez to bogactwo pozyskowych gatunków, pazerniaczy wzrok pomija szereg innych pięknych grzybków. Bo to nie tak prosto ostawić pełny koszyk, wyjąć z plecaka aparat i poświęcić czas na zdjęcia, kiedy można ten sam czas wykorzystać na pazerniaczenie. W dodatku trzeba ocierać pot z czoła, bo upały zrobiły się znowu okrutne, a burze, które przechodzą w pobliżu, omijają znowu nasze lasy. Nigdy nie ukrywałam, że jestem przede wszystkim pazerniakiem, a innymi grzybkami zajmuję się najchętniej wtedy, kiedy nie ma czego pakować do koszyka. Niemniej, są gatunki, których nawet ja, będąc w pazerniaczym amoku, nie omijam obojętnie. Zobaczcie, jakie grzybki mnie zatrzymały podczas zbiorów.:)
sobota, 24 sierpnia 2019
Klęska grzybowego urodzaju
Pod koniec wakacji grzyby na Orawie zaszalały i nadrabiają z nawiązką swoją nieobecność w czerwcu, lipcu i pierwszej połowie sierpnia. Przez cały tydzień przynosimy z lasów bogate zbiory. Moglibyśmy nakosić jeszcze więcej, ale moce przerobowe mam ograniczone. Wszystkie suszarki pracują niezmordowanie przez całą dobę, zamrażarka jest pełna i słoiczków z marynaciakami przybywa. Po przedpołudniach spędzanych na pozysku, całą pozostałą część dnia poświęcam na przerabianie zbiorów. Robię sobie przerwy tylko na przygotowanie obiadów dla dzieciaków. W lasach jest znowu sucho, ale mam nadzieję, że grzybnia złapała na tyle wilgoci, ze sobie z tym poradzi i ostatni wakacyjny tydzień będzie wyglądał tak samo jak ten, który właśnie się kończy.
środa, 21 sierpnia 2019
Cudowne pazerniactwo i niezwykłe spotkanie
W orawskich lasach zaczął się ogromny ruch grzybowy. Po tygodniach posuchy borowiki wystartowały w ilościach znacznych. Za nimi wystartowały tłumy spragnionych grzyba ludzi. Niestety, dla wielu z nich grzybobranie łączy się niezmiennie z głośnymi nawoływaniami w lesie, kopaniem grzybów, których nie zbierają (na przykład borowików ceglastoporych) i zostawianiem po sobie śmieci. Zauważyłam, że w tym roku wśród grzybiarskich napitków króluje żubr puszkowy, który zdyskwalifikował lidera lat ubiegłych - harnasia. Z przykrością muszę stwierdzić, że polskich śmieci jest sporo również po słowackiej stronie granicy; znacznie więcej niż słowackich... W czasie takiego mega wysypu zapominamy o popularnych lasach, w których poszukiwania i zbiory są prowadzone przez największą ilość ludzi. Wybieramy miejscówki, do których trudniej się dostać i kosztuje to wiEcej wysiłku, ale jesteśmy tam prawie sami. Niestety, coraz bardziej rozwija się grzybiarstwo samochodowo - quadowe i w te nasze tajne miejsca dociera coraz więcej osób, które przemieszczają się z punktu do punktu za pomocą pojazdów, a nie własnych nóg. Mimo, że są szybsi, grzybków nie brakuje i dla nas. Można wreszcie pazerniaczyć do bólu.
poniedziałek, 19 sierpnia 2019
Kolejowo - kurkowa tradycja
Rodzinne tradycje należy pielęgnować, zwłaszcza wtedy, kiedy sprawiają przyjemność wszystkim kultywującym je regularnie. Do takich menażeryjnych tradycji należy doroczny wyjazd chłopaków do Chabówki i kurs parowozem. Kiedy Michałek i Krzyś byli całkiem mali, jeździłam z nimi, żeby mi tam nie poginęli pod jednoosobową opieką tatusia. Jazda pociągiem nie jest dla mnie specjalną atrakcją, wiec odkąd chłopcy stali się bardziej samodzielni, ja mam w dzień parowozowy wolne. I tak się składa, że jadę wtedy do mojego kurkowego królestwa pokosić moje ulubione grzyby. Dla dzieciaków zbieranie kurek jest nudne, a ja mogłabym tak cały dzień. W niedzielę spędziłam w lesie dobrą dniówkę - osiem godzin tylko ja, grzyby i las.:)
sobota, 17 sierpnia 2019
Piątkowy spacer z ciocią Anią
Na długi weekend pod Babią zjechały się tłumy, które gromadnie ruszyły do lasu. Konsekwencją takiego ruchu jest hałas - ciągłe nawoływania, pełno nowych śmieci (bo przecież te puste butelki i puszki takie ciężkie są) i zdewastowane gromady grzybów, które dany delikwent uznał za przeszkodę w pokonywaniu leśnych ścieżek. W czwartek ciocia Ania poszła do najpopularniejszego lasu - na zbocza Babiej Góry i wróciła przerażona ilością osób snujących się po babiogórskim lesie. Ustaliliśmy, że na takie atrakcje nie ma co cioci więcej narażać i zaproponowaliśmy spacerek w rejony, do których nie da się dojechać żadnym samochodem, dzięki czemu sporadycznie można spotkać co najwyżej kogoś z miejscowych. Las wybrał Pawełek - do pokonania mieliśmy trzy szczyty i zestaw zarośniętych łąk. Za nimi miły być wymarzone przez Pawełka "prawdzikusy". Wiedziałam, że wybierając ten las, widział już swoje zbiory z ubiegłego roku.:)
czwartek, 15 sierpnia 2019
Spadł grzybowy deszcz
Kiedy przez kilka dni byliśmy w Krakowie, nad Orawę nadciągnęły czarne chmury burzowe i obdarowały spragnioną ziemię obfitym deszczem. Padać nie przestało również po naszym powrocie. Droga z Krakowa pod Babią była co prawda sucha (no, prawie sucha), ale w Lipnicy padało w dalszym ciągu. Zaraz po przyjeździe, nawet nie rozpakowując przywiezionych klamotów, pognaliśmy do lasu, żeby sprawdzić, co w ściółce piszczy. Wreszcie było mokro nie tylko na leśnych drogach, ale i pod drzewami. Do tego w powietrzu wisiała duchota okrutna, która sprawiała, ze nie wiedziałam, czy bardziej mokra jestem od deszczu, czy też od zlewającego się od głów do stóp potu. Z jednej strony,w ramach ochron przed deszczem, założyłam kurtkę ortalionową oraz kapelusz, żeby mi na okulary nie padało, a z drugiej strony, to te wszystkie ubrania sprawiały, że gotowałam się jak w ukropie. Michaś i Krzyś nie mieli tego problemu, bo oni się jeszcze tak nie pocą, jak to dzieci. W ten pierwszy dzień nakosiliśmy koszyczek i byliśmy zadowoleni. Wieczorem dojechał do nas tata Pawełek, który postanowił sobie przedłużyć nieco długi weekend i przez kolejne dwa dni ciężko pracowaliśmy w lesie, kosząc, nosząc i obrabiając pozyski.
poniedziałek, 12 sierpnia 2019
Wieści z podkrakowskich lasów
W piątek rozpoczęliśmy ostatnią przerwę w lipnickim wakacjowaniu. Kraków na wstępie powalił nas upałem, który zdecydowanie łatwiej znosi się na łonie zielonych gór i lasów niż wśród miejskich murów. Wpadliśmy na Pawełkowy warsztat, a tam czekała na nas doskonała wiadomość - na niedzielę byliśmy zaproszeni na grilla, na którym główną atrakcją miała być banda dzieci. Ponieważ już jakiś czas temu stwierdziłam, że w wyniku wakacyjnego przebywania w Lipnicy w towarzystwie dwóch moich i dziesięciorga nie moich dzieci, cierpię na postępujący dzieciowstręt i nie mam najmniejszej ochoty na spędzenie dnia wśród wrzeszczącej, dzikiej bandy. W Krakowie chciałam odpocząć od gromadki, która każdego dnia "odwiedza" Michałka i Krzysia, przebiegając sto pięćdziesiąt razy przez balkon i całą lipnicką chałupę. I tak to sprytnie wykombinowałam, że Pawełek (grilla nie odpuści za żadne skarby wszechświata) zabrał chłopaków i pojechali bez mamusi. A ja miałam wolne.:)
środa, 7 sierpnia 2019
Kilka grzybków z ostatnich dni
Po raz kolejny sprawdza się reguła, że im więcej grzybów w koszyku, tym mniej zapisanych na karcie. Już tyle razy obiecywałam sobie, żeby mimo oddawania się pazerniactwu, dokumentować przynajmniej te najładniejsze znaleziska, a i tak nic mi nie wychodzi z tego. Kiedy koszykowych grzybów jest niewiele, mam aparat w koszyku i jest go jakoś łatwiej wyjąć i coś uwiecznić. Kiedy jest czym zapełniać koszyk, aparat ląduje w koszyku i już nieco trudniej jest przerwać poszukiwania, zdjąć plecak, wyjąć aparat, zrobić zdjęcie, schować aparat... Przecież za tyle czasu można znaleźć kolejnych pięć, sześć albo nawet dziesięć okazów nadających się do koszyka! ;) W takich chwilach jestem pełna podziwu dla tych, którzy chodzą na grzybobranie nie tylko z jednym aparatem, ale z całym plecakiem osprzętu wykorzystywanego do zdjęć. Czasem jak widzę piękne foty, jakie wychodzą przy użyciu takiego ekwipunku, to też bym tak chciała. Przez chwilę; dopóki sobie nie przypomnę ile trzeba nosić z sobą klamotów do lasu i ile czasu poświęcić na fotki. W związku z powyższym u mnie tylko wybrańcy z ostatnich dni załapali się na sesje.
niedziela, 4 sierpnia 2019
Dwa dni orawskich atrakcji
Pokazanie uroków Orawy w kilka dni jest niewykonalne. Dlatego dla gości, którzy byli tu po raz pierwszy, trzeba było wybrać to, co sprawiłoby, że pokochają ten kawałek Polski i będą chcieli tu wrócić. Jednym z kluczowych elementów zapoznawania się z Orawą były grzyby, których Monika z Mariuszem jeszcze nie spotkali na swoich leśnych szlakach. Monika miała dwa największe grzybowe marzenia - siatkoblaszka maczugowatego i kolczakówkę piekącą z kropelkami. Siatkoblaszki udało się zobaczyć zaraz w pierwszym dniu, a pozostałych wynalazków poszukiwaliśmy w piątek i sobotę. Chciałam gościom z Baniochy pokazać znacznie więcej, ale warunki są jakie są i tego najsilniejszą wolą nie uda się zmienić.
piątek, 2 sierpnia 2019
Nareszcie!
Wreszcie nadszedł ten dzień, w którym napazerniaczyłam się do bólu, ledwie dotaszczyłam pozysk do samochodu i obrabiałam całe popołudnie. Tak zaczął się sierpień. Oby był taki calutki, od pierwszego dnia do ostatniego, co byłoby odpowiednią rekompensatą za dotychczasowy brak grzybów. W sumie należy nam się, bo pierwszy pełny koszyk pozyskany dopiero po połowie wakacji to przegięcie.;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)