Rodzinne tradycje należy pielęgnować, zwłaszcza wtedy, kiedy sprawiają przyjemność wszystkim kultywującym je regularnie. Do takich menażeryjnych tradycji należy doroczny wyjazd chłopaków do Chabówki i kurs parowozem. Kiedy Michałek i Krzyś byli całkiem mali, jeździłam z nimi, żeby mi tam nie poginęli pod jednoosobową opieką tatusia. Jazda pociągiem nie jest dla mnie specjalną atrakcją, wiec odkąd chłopcy stali się bardziej samodzielni, ja mam w dzień parowozowy wolne. I tak się składa, że jadę wtedy do mojego kurkowego królestwa pokosić moje ulubione grzyby. Dla dzieciaków zbieranie kurek jest nudne, a ja mogłabym tak cały dzień. W niedzielę spędziłam w lesie dobrą dniówkę - osiem godzin tylko ja, grzyby i las.:)
Pogodę na niedzielę przepowiadali upalną, z temperaturą do 30 stopni. Nie bardzo mnie to cieszyło, bo przedzieranie się przez dzikie młodniki nie należy do największych przyjemności, kiedy z nieba leje się żar, a każda kulka z drzew wpadająca za koszulkę natychmiast się przykleja do ciała. Wolę już deszcz. Ucieszyłam się więc, kiedy o poranku, a właściwie przed porankiem, bo ciemno jeszcze było zupełnie, zobaczyłam padający deszcz. Szybciutko podmieniłam przygotowane dla chłopaków krótkie spodenki na długie, wyjęłam z szafy bluzy i zrobiłam im kanapki na cały dzień. Prowiant zapakowałam im do plecaka, żeby przypadkiem nie zapomnieli, a plecak położyłam na stole, żeby o sobie przypominał. Sobie zapakowałam kapelusz, żeby osłonić nim okulary przed deszczem. O szóstej obudziłam Pawełka i pojechałam do lasu.
Początek dnia był bardzo jesienny - najpierw deszcz, później mgła i mroczny las.
Niestety, wkrótce prognozy zaczęły się spełniać - mgła opadła, a nad lasem rozjarzyło się palące słońce. Zrobiło się gorąco. W kawałku zasięgu dotarł do mnie sms od Pawełka z informacją, że jadą już pociągiem, ale zapomnieli plecaka z jedzeniem i piciem. Od razu zrobiło mi się jeszcze cieplej i trochę przykro - to ja wstaję w środku nocy, robię kanapki, pakuję je do plecaka, zeby nie musieli już nic więcej poza jego zabraniem robić, a oni sobie zapominają...
Na pocieszenie, w moich kurnikach czekały piękne, żółciutkie stadka kur,kurek i kurczaków. Wzięłam się do roboty i zapomniałam zaraz o Pawełku i dzieciach. Pracowałam wytrwale nad zapełnieniem koszyków. Kiedy zapełniłam pierwszy, musiałam zrobić kurs do samochodu, żeby zabrać drugi. W górach to nie tak hop - siup. Trzeba pokonać parę pagórków góra - dół - góra, zeby dotrzeć do parkingu.
Kiedy wymieniałam kosze, stwierdziłam, że w samochodzie jest strasznie gorąco, mimo iż przez większą część poranka było chłodno, a później stał w cieniu. Przeparkowałam Robala w miejsce, gdzie powinien być wkrótce cień i zostawiłam uchylone szyby, żeby mi grzybki nie zagotowały. Pognałam znowu w las i przystąpiłam do pracy.
Królowały pieprzniki jadalne, ale trafiały się też pojedyncze pieprzniki blade i ametystowe. Prawdę mówiąc, na ametyściaki bardzo liczyłam, a było ich niewiele. Trudno - stwierdziłam, jeszcze wyrosną.
Zaczynają też wyrastać gromadki kolejnych moich ulubieńców - pieprzników trąbkowych. Są jeszcze za drobne do konretnego zbioru, ale parę sztuk sobie wzięłam.
Zdjęć za wiele nie robiłam, ale paru szlachciców załapało się na sesję.:)
Z lasu wróciłam chwilkę przed powrotem moich kolejarzy. Byli zadowoleni i wypoczęci po pociągowym dniu, więc pomogli mi w obróbce kurek.
Pierwszy raz w te wakacje do mycia zbioru wykorzystana została nasza zabytkowa wanienka.:)
Cieszę się że masz swoje ulubione kureczki. Roześmiałam się w głos jak przeczytałam o plecaku,parsknęłam można powiedzieć. Rozdziawy jakieś te chłopaki były rano hii Że aż 8 godzin byłaś w lesie to nie do uwierzenia.Musisz nadrobić swoje grzybowe zaległości,pragniesz lasu jak no nie wiem jak co,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEwciu kochana! Nadrabiam bezgrzybowy lipiec. Na moje szczęście teraz mam co zbierać.:) Pozdrawiam o poranku!
UsuńPiękny zbiór :)
OdpowiedzUsuńseBapiwko
Dzięki! :)
UsuńPani Doroto,
UsuńByłem w górkach ostatnio i znalazłem po parę sztuk pieprzników (chyba - bo zielony jestem ;))Mogę zapytać o subiektywne porównanie walorów smakowych poszczególnych pieprzników?
dziękuję
seBapiwko
Dla mnie najbardziej aromatyczne są pieprzniki jadalne. Wszystkie mają chrupką konsystencję, nie są glutowate jak np. maślaki. Pieprzniki jadalne, blade i ametystowe łączę ze sobą. Nie mają w smaku znaczących różnic. Trąbkowe wyróżniają się głównie delikatniejszą budową owocników.
UsuńFajnie Dorotka, że coś drgnęło.
OdpowiedzUsuńZibi, wczoraj pod Babią był już tłum. Wszyscy mieli pełne kosze. Teraz jest hurtowe pazerniactwo.
UsuńZibi, Twoja opinia na temat pieprzników też będzie dla mnie bardzo cenna, poproszę :)
OdpowiedzUsuń